Pomógł: 19 razy Wiek: 96 Dołączył: 07 Maj 2008 Posty: 6911 Skąd: Oliva
Wysłany: 2009-01-23, 09:33
Ja zawsze myślałem, że to Non Stop.
Masz rację. Za wiki:
Cytat:
Czerwone Gitary – polski zespół muzyczny, założony przez Jerzego Kosselę i Henryka Zomerskiego 3 stycznia 1965 roku, w kawiarni "Crystal" w Danzigu Wrzeszczu.
Ja zawsze myślałem, że to Non Stop.
Masz rację. Za wiki:
Cytat:
Czerwone Gitary – polski zespół muzyczny, założony przez Jerzego Kosselę i Henryka Zomerskiego 3 stycznia 1965 roku, w kawiarni "Crystal" w Danzigu Wrzeszczu.
W tej wyliczance zabrakło jednego bardzo ważnego, a moze nawet najważniejszego w historii tego lokalu wydarzenia: powstanie Czerwonych Gitar!
Według książki Marka Gaszyńskiego, pomysł nowego zespołu powstał w lecie 1964 roku, w grudniu tegoż roku był już ustalony skład osobowy (bez Krajewskiego, za to z Wydrzyckim) i nazwa "Czerwone Gitary". Członkowie nowego zespołu w sylwestra 1964 odeszli z "Pięciolinii".
A w Cristalu 3 stycznia 1965 już nic nie powstało, wtedy odbyło się tylko pierwsze spotkanie-zebranie nowego zespołu, jednak bez Czesława Wydrzyckiego w składzie. Uznanie tej daty i tego miejsca za datę i miejsce powstania Czerwonych Gitar może być najwyżej umowne.
_________________ Pojęcia "nasz", "nasze", "my", "oni" itp... w rozmowach o historii i polityce są bardzo względne.
W tej wyliczance zabrakło jednego bardzo ważnego, a moze nawet najważniejszego w historii tego lokalu wydarzenia: powstanie Czerwonych Gitar!
Według książki Marka Gaszyńskiego, pomysł nowego zespołu powstał w lecie 1964 roku, w grudniu tegoż roku był już ustalony skład osobowy (bez Krajewskiego, za to z Wydrzyckim) i nazwa "Czerwone Gitary". Członkowie nowego zespołu w sylwestra 1964 odeszli z "Pięciolinii".
A w Cristalu 3 stycznia 1965 już nic nie powstało, wtedy odbyło się tylko pierwsze spotkanie-zebranie nowego zespołu, jednak bez Czesława Wydrzyckiego w składzie. Uznanie tej daty i tego miejsca za datę i miejsce powstania Czerwonych Gitar może być najwyżej umowne.
Czyżby pierwsze zebranie nie było początkiem działaności? Polecam http://www.czerwonegitary.pl/biografia.html w końcu oficjalną stronę zespołu, że nie wspomnę o cytowanym wyżej przez Villaolivę fragmencie Wikipedii. Zresztą nie spotkałem dotąd publikacji, która by podawała inną oficjalną datę i miejsce powstania zespołu.
Czyżby pierwsze zebranie nie było początkiem działaności? Zresztą nie spotkałem dotąd publikacji, która by podawała inną oficjalną datę i miejsce powstania zespołu.
Data i miejsce pada tez we wspomnianej przeze mnie książce, ale "pierwsze zebranie", "początek działalności" i "powstanie [czegoś]" to jednak nie jest to samo.
_________________ Pojęcia "nasz", "nasze", "my", "oni" itp... w rozmowach o historii i polityce są bardzo względne.
Może i nie to samo, ale chyba nie ma sensu kwestionować daty, którą podają sami członkowie zespołu.
Do diabła z formalizmem. Proponuję rozmowę nt. samych Czerwonych Gitar. Na czym Waszym zdaniem polegał ich fenomen?
Pomógł: 50 razy Wiek: 54 Dołączył: 10 Maj 2008 Posty: 4794 Skąd: Gdynia Mały Kack
Wysłany: 2009-02-07, 12:41
Tangens napisał/a:
Do diabła z formalizmem. Proponuję rozmowę nt. samych Czerwonych Gitar. Na czym Waszym zdaniem polegał ich fenomen?
Wydaje mi się (za młody jestem ) że trafili w gusta publiczności, znaleźli się się we właściwym czasie i miejscu. Na Wybrzeżu w owym czasie (w sumie to do końca minionego ustroju) było najłatwiej o płyty z zachodu przywożone przez marynarzy. W skromnej płytotece mojego ojca wśród płyt Abby, Toma Jonesa i przeróżnych akordeonistów znalazła się również "dwójka" Czerwonych Gitar
czerwone_gitary_2_front.jpg
Plik ściągnięto 43709 raz(y) 49,8 KB
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
Grali dość lekko łatwo, melodyjnie i skocznie, i w dodatku trochę przypominali Beatlesów. Rockowy pazur Krzysztofa Klenczona zniknął w 1970 roku (wtedy kiedy i Beatlesi przestali istnieć formalnie ) i zespół stał się cukierkową papką do telewizyjnych i radiowych koncertów życzeń, co w latach 70-ych z pewnością też przydało im popularności. Byli dość poprawni, żeby trafić w szerokie gusta i jednocześnie nie wadzić zbytnio władzy.
Osobiście dużo wyżej cenię muzykę Skaldów i Breakoutu - ale te zespoły u nas tylko bywały, a nie były stąd.
_________________ Pojęcia "nasz", "nasze", "my", "oni" itp... w rozmowach o historii i polityce są bardzo względne.
W skromnej płytotece mojego ojca wśród płyt Abby, Toma Jonesa i przeróżnych akordeonistów znalazła się również "dwójka" Czerwonych Gitar
Pamięć trochę szwankuje, ale ta dwójka na okładce to chyba numer longplay'a czyli płyty długogrającej, na której znajdowały się takie przeboje jak Wędrowne Gitary, Cztery pory roku, Nikt na świecie nie wie, Przed pierwszym balem, Co za dziewczyna, czy Jestem malarzem nieszczęśliwym.
Pamiętam też taką dość fajną skromną okładkę do czwórki z kolędami, gdzie cienie na koszulach im się tak rozłożyły, że na pierwszy rzut oka wyglądali jakby byli w koszulkach AC Milan.
Jagst napisał/a:
Osobiście dużo wyżej cenię muzykę Skaldów i Breakoutu - ale te zespoły u nas tylko bywały, a nie były stąd.
Ja na początku, jak chyba wszyscy, byłem urzeczony Czerwonymi Gitarami. Później, jak chyba też wszyscy, coraz bardziej skłaniałem się podobnie jak Jagst w kierunku Skaldów a zwłaszcza Breakoutu. Dziś jednak nie mam wątpliwości, że zespołem numer jeden mojej młodości (i nie tylko) są Czerwone Gitary. Bardzo lubię też Trubadurów.
Wracając do tematu fenomenu. Podobną muzykę uprawiały też inne zespoły, Czerwone Gitary nie były pierwsze i właściwie jeśli chodzi o styl to nie wymyślili niczego co już nie istniało (choć fakt, że dopiero wchodziło). Na dodatek musieli rywalizować z powstałymi wcześniej Czerwono-Czarnymi i Niebiesko-Czarnymi. A jednak tamte zespoły, choć miały w swych składach całą prawie elitę, łącznie z Niemenem, Klenczonem, Krajewskim, Janczerskim, Poznakowskim i wieloma innymi sławami, nie zdobyły aż takiej sławy. A Polanie? Kadrowo i repertuarowo podobno też byli dobrzy, a są prawie zapomniani. Feyg słyszałeś o takim zespole? A ze starszych - pamięta ktoś jakiś przebój Polan?
Ja nie pamiętam Czerwonych Gitar z Klenczonem, ani tym bardziej Czerwono-Czarnych i Niebiesko-Czarnych. Może dlatego uzurpuję sobie prawo do pewnego obiektywizmu.
Te dwie "kolorowe" grupy były swoistymi kuźniami talentów, ale w okresie Czerwonych Gitar, czyli w drugiej połowie lat 60-ych owe talenty miały już swoje zespoły z którymi zdobywały popularność. Dla obydwu "kolorowych" mateczników zabrakło nowych świeżych muzyków świeżych pomysłów, obydwa zespoły wtedy już odchodziły w cień zepchnięte tam niejako przez swoich "absolwentów" z nowymi zespołami.
Te nowe zespoły to właśnie "Akwarele" Niemena, "Polanie" Nebeskiego, "Trubadurzy" Poznakowskiego, "No To Co" Janczerskiego, "Czerwone Gitary" Klenczona Kosseli i Zomerskiego... W Niebiesko-Czarnych zsotali znakomici Popławski i Korda, ale to już nie wystarczało do utrzymania popularności, zwłaszcza że talent wokalny Ady Rusowicz był taki sobie. Związane z Czerwono-Czarnymi Kasia Sobczyk, Karin Stanek, czy Helena Majdaniec też nie powalały talentem, i chyba już wtedy wyczerpały swoje możliwości. No i wyjątkowo mocna konkurencja z innych środowisk, w bardziej wyrafinowanych klimatach "Skaldowie", tudzież w ostrym i surowym rocku i bluesie "Breakout".
Czerwono-Czarni i Niebiesko-Czarni byli pierwsi, pokazali coś nowego, można nazwać ich pionierami. Ale na fali którą stworzyli pojawili się lepsi, którzy ich zepchnęli w cień.
To jest tak jak z Akademią Rzygaczy. Początkowo wystarczał zapał i amatorskie gawędy - bo i tak to była nowość, zaskoczenie. Po kilku latach tacy gawędziarze jak ja już nie są w stanie dorównać prawdziwym fachowcom, którzy w międzyczasie się objawili - choć być może pojawienie się rzeczywistych znawców poszczególnych tematów było w jakimś stopniu spowodowane powstaniem Akademii Rzygaczy.
_________________ Pojęcia "nasz", "nasze", "my", "oni" itp... w rozmowach o historii i polityce są bardzo względne.
Obawiam się z tymi Rzygaczami, że odezwą się nożyce.
A o ile młodszy od Ciebie jest Feyg to nie wiem, wszak ukryłeś swój wiek
Bardzo trafna sensownie poukładana opinia.
Trochę może tylko dorzucę swoje trzy grosze. Rzeczywiście trudno uznać Karin Stanek za talent, choć i dziś, mimo nieporównywalnie większej konkurencji, kariery robią różne Dody i Mandaryny. Ale Henryk Fabian i Jacek Lech byli dobrymi piosenkarzami.
Ci co pozakładali nowe zespoły na ogół udawało im się tylko raz. Nowe jeśli zdobywały popularność, to dzięki sławie ich liderów (Wiatraki Poznakowskiego, Trzy Korony Klenczona) i na krótko. Może tylko Janczerskiemu udało się uzyskac coś z Bractwekm Kurkowym, choć też była to bardziej już kapela uliczna, no i Nebeski, który oprócz Polan utworzył ciekawy zespół ABC z którym miał kilka przebojów i wypromował Halinę Frąckowiak i Wojciecha Gąssowskiego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum