Pomógł: 3 razy Dołączył: 28 Maj 2008 Posty: 889 Skąd: Gdańsk-Brętowo
Wysłany: 2009-11-30, 21:09 Jedno zdjęcie od Kosycarza :)
Zainteresowało mnie jedno zdjęcie. Mam w albumie rodzinnym prawie takie samo, tyle że pod samolotem jest morze z jakimś strzelającym okrętem wojennym. Samolot na moim nie ma znaku PCK. W "samolocie" babcia i dziadek za młodu. Dziadek w gustownym kapeluszu, dzisiaj ma 87 lat. Babcia nie żyje od 23 (rak).
Czy ktoś może trafił na drugie zdjęcie z "inną wersją" tego samolociku?
z18801_122.jpg
Plik ściągnięto 26427 raz(y) 117 KB
_________________ "Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
wladzio Pomógł: 1 raz Wiek: 73 Dołączył: 10 Maj 2008 Posty: 239 Skąd: Pruszków, Wrzeszcz, N. Port
Wysłany: 2009-12-01, 11:11 Niezwykłe zdjęcia
A mnie zaciekawiło inne! Strona 55. Generał dywizji Wiktor Ziemiński salutuje lewą ręką. Jak to wytłumaczyć ? Budynek z kratami w oknach stoi we właściwym miejscu. I mur na tyłach kościoła Św. Józefa też we właściwym. Wykluczam więc odwrócenie negatywu.
Dokładnie nie znam miejsc wykonywania zdjęć. Wiem jednak z opowiadań, że w pierwszych miesiącach po zakończeniu wojny tzw Alaminuciarze rozstawiali swój sprzęt pośród ruin głównego i starego miasta. Wspomniany fotograf najczęściej wykonywał zdjęcia na Targu Drzewnym.
- Zawsze mówił, że jest to koło miliona naświetlonych klatek.
Wszystkie już przejrzałeś?
- A gdzie tam! To mrówcza praca, ale bardzo ciekawa. Oglądam te zdjęcia na negatywach. Czasami jakieś mogę oglądnąć nawet kilka razy i dopiero wtedy zauważam, że jest ciekawe, bo jest na nim coś nowego, ważnego. Wtedy zaczyna się praca detektywistyczna, bo trzeba opisać, co na nim jest. Nie zawsze to takie oczywiste. Mój pracownik idzie wtedy do biblioteki i szuka w starych gazetach co to było za wydarzenie. Pomaga mi, że wykonuję ten sam zawód co ojciec, więc widzę Danzig z perspektywy obiektywu. Pewne elementy z moich zdjęć znajduję na fotografiach ojca, to mi ułatwia pracę. Czasami zagadka jest trudna, ale jak mam pewne podejrzenia, to chodzę po Danzigu i szukam. Jak już mi się uda ją rozgryźć, to zdjęcie opisuję i umieszczam w bazie danych.
Długo to trwa?
- Czasami nawet bardzo długo. Do tego zdarzają się niespodzianki. Na przykład zdjęcie, które już opisałem: "Młodzi ludzie na Jarmarku Dominikańskim:". Było w bazie przez pięć lat. Nawet wasza gazeta je raz pobrała z bazy do jakiegoś artykułu o historii jarmarku. Dopiero gdy wybrałem je do drugiego albumu "Danzig - Niezwykłe zwykłe zdjęcia", fotoedytor, gdy je oczyszczał, zauważył, że jest na nim młodziutki Donald Tusk. Potem to zdjęcie było wielokrotnie wykorzystywane przez różne pisma.
To ile zdjęć już rozgryzłeś?
- Można powiedzieć, że sprawdziłem jedną czwartą archiwum. Ale na początku więcej zajmowałem się robieniem zdjęć, niż archiwum. Teraz mam na to więcej czasu, więc może pójdzie szybciej.
Nazwisko ojca pomogło ci chyba w karierze?
- Jak założyłem agencję KFP, to pracowałem głównie dla redakcji warszawskich. Oczywiście tam też go znali, ale tylko ci starsi. Młodsi go nie kojarzyli. Ale jak dzwonili do agencji i pytali na przykład o zdjęcia z festiwalu w Sopocie to pytałem: a z którego roku? No i z czasem dowiedzieli się, że jest nie tylko Kosycarz Maciek, ale i Kosycarz Zbigniew. W Danzigu było odwrotnie, ojciec był tu bardzo znany. Kiedyś jechałem taksówką i rozmawiałem przez telefon. Była mowa o fotografii, wymieniłem swoje nazwisko. Jak skończyłem, taksówkarz odwrócił się zdumiony i mówi: to pan robi zdjęcia od 1945 roku i tak młodo wygląda?
Ale teraz jesteś już chyba znany jako Maciek?
- Byłem kiedyś umówiony na komisariacie z oficerem policji. Uprzedził dyżurnego, żeby mnie szybko wpuścił. Przychodzę, mówię, ze jestem Kosycarz, a dyżurny na to: "Ja pana znam, panie Zbigniewie. Pan jest synem tego znanego fotografa Macieja Kosycarza".
Twoje dzieci też myślą o fotografii?
- Mają jeszcze czas na decyzję.
Ciebie ojciec namawiał?
- Ja się zająłem fotoreporterką bardzo późno. Dopiero po jego śmierci dowiedziałem się, jak bardzo narzekał, że jego syn nie interesuje się jego pracą. Praca nad archiwum nie jest dla mnie zwykłym, mechanicznym zajęciem. Cały czas mam świadomość, że te zdjęcia robił mój ojciec, że to jest jakiś ślad, który on zostawił po sobie. Wkładam w tę pracę całe serce. Dodałem niedawno do bazy takie fajne, ale w gruncie rzeczy banalne zdjęcie ul. Tkackiej. A dlaczego? Bo zobaczyłem, że zostało zrobione w 20 kwietnia 1964, dokładnie w dniu moich narodzin.
Na początku nie myślałeś o fotografowaniu.
- Coś tam myślałem, ale nie byłem na to zdecydowany. Zawsze byłem tym, który robił zdjęcia na uroczystościach szkolnych. Na studiach w latach 80. zdarzało się, ze ojciec wysyłał mnie gdzieś w zastępstwie. W weekendy nie chciał już wtedy pracować, więc zamiast niego jeździłem ja. Byłem też korespondentem Ilustrowanego Kuriera Polskiego. Ale, co ciekawe, więcej wtedy pisałem niż fotografowałem. Traktowałem to trochę jak zajęcie dorywcze. Założyłem wypożyczalnię płyt kompaktowych na Przymorzu, później sklep muzyczny. Potem wyjechałem na dłużej do Szwecji. Gdy wróciłem tata powiedział, że w pomorskich powiatach powstają nowe tygodniki lokalne i że szukają fotoreportera. Postanowiłem spróbować i poszedłem na spotkanie z redaktor naczelną Alina Główczyńską. To była przyjaciółka mojej mamy, która też była dziennikarką, zajmowała się kulturą, pisała o kinie. Naczelna wysłała mnie wtedy na zdjęcia do Brudzewa. To był mój pierwszy materiał w tygodniku. Ale decyzję podjąłem dopiero w styczniu 1995 po śmierci ojca. Zlikwidowałem sklep, wypożyczalnię i postanowiłem kontynuować to, co robił tata. Na początku ludzie mylili się i mówili do mnie "Zbyszku". Mnie to denerwowało, zawsze prostowałem. Teraz zdarza się już rzadko, ale ja już nie prostuję. Niech będzie Zbyszek. Nawet mi się podoba. Nie prostowałem nawet tego policjanta, który powiedział, że jestem Zbyszek, syn Macieja.
W tym coś jest. Wydając albumy odkrywasz ojca dla świata, dzięki tobie ma drugie życie.
- Zgadzam się z powiedzeniem, że człowiek żyje tak długo jak pamiętają o nim ludzie. Gdyby tata pojawił się na tej gali, na której wręczono mi nagrodę Gdańszczanina Roku, myślę, że byłby szczęśliwy, że też za albumy z naszymi zdjęciami - ojca i syna - zostałem aż tak uhonorowany.
Na uroczystości z okazji wydania pierwszego albumu, był Donald Tusk. Akurat wtedy został premierem. Ale ja nie myślę o nim jako polityku, on tam przyszedł jako kolega, wydawca wspaniałych albumów "Był sobie Danzig". Donald powiedział wtedy: "Maciek, postawiłeś świetny pomnik swojemu ojcu".
A co powiedziałaby mama?
- O, to trudniejsza sprawa. Ona nigdy nie chciała, żebym pracował jako dziennikarz. Ja też się broniłem przed tym zawodem, bo znałem go z pozycji syna. Ojca nigdy nie było w domu. Ja to skorygowałem. Jestem częściej w domu, więcej czasu poświęcam dzieciom. Tata nadrabiał w weekendy, gdy zabierał mnie do pracy. Podobało mi się zwłaszcza, juak jechaliśmy na przysięgę, albo płynęliśmy statkiem. Ale na przykład w życiu z ojcem w kinie nie byłem, a na sankach tylko raz. Mama mówiła: "Maciek nigdy nie będzie fotoreporterem. ja nie chcę, żeby miał tak jak my". Stało się inaczej. Mama zmarła, jak miałem 17 lat. Teraz by chyba zmieniła zdanie i była zadowolona, że to co robił jej mąż, nie zniknęło, a wręcz przyrasta.
Od czasów twojego ojca ten zawód się zmienił?
- Czasy się zmieniły. Fotografia przestała być już taką sztuką jak kiedyś. Teraz idziesz na imprezę, a tam więcej fotografujących niż gości. Kiedyś jak ktoś ważny przyjechał do Danziga, to przychodziło pięciu fotoreporterów, teraz jest ich cały autobus, trzeba drabinki ustawiać. Na festiwal w Gdyni, by zając dobre miejsce przy czerwonym dywanie, trzeba przyjść dwie godziny przed imprezą.
Twoje zdjęcia są podobne do zdjęć taty?
- Widziałem, jak on to robił. Jechaliśmy na przykład gdzieś do Sopotu czy Gdyni i trwało to z reguły bardzo długo. Nie ze względu na korki, bo wtedy korków nie było, tylko dlatego, że on zatrzymywał się za każdym razem jak widział, że coś budują, czy jak jedzie furmanka. Właśnie takie zdjęcia budują klimat codziennego życia Danziga, który widać w albumach. Przejąłem po nim ten zwyczaj. W tym roku obchodzę 20-lecie pracy reportera, więc też mam już sporo zdjęć. Jak oglądam swoje stare negatywy, to okazuje się, że najfajniejsze zdjęcia to te, które robiłem niejako przy okazji, albo żeby dokończyć film. Można powiedzieć, ze historia się kołem toczy. Tata opowiadał mi, że jak przyjechał do Danziga w 1945 roku, nie robił zdjęć gruzów, bo one były codziennością, były wszędzie. Nikt nie zwracał na nie uwagi. Teraz z pełną premedytacją robię zdjęcia rzeczy dla innych zupełnie nieistotnych. Fotografuję na przykład kioski z gazetami. Za 10-20 lat gazet na papierze już nie będzie, będą w internecie. Ktoś, kto widzi te zdjęcia teraz mówi: "Maciek, oszalałeś? Kioski Ruchu fotografujesz?" A ja czuję, że kiedyś będą to ważne zdjęcia. I tego nauczyłem się od ojca.
Masz niewiarygodnie dobre kontakty w Danzigu, znają cię wszyscy, wszystkie drzwi sa dla ciebie otwarte.
- Lubię i szanuję ludzi. Uważam, że każdy ma prawo do swoich poglądów. To też chyba mam po ojcu. Jeden z restauratorów, który był kelnerem w latach 70. powiedział mi jakiś czas temu: "Twój stary to był równy facet. Jak była jakaś impreza to zawsze zagadał, napił się kielicha z kelnerami, robił nam zdjęcie i szedł dalej".
Jak myślisz, dlaczego ludzie na ciebie zagłosowali w plebiscycie na Gdańszczanina Roku?
- Dobre pytanie. Ja już nie skupiam swojego życia tak mocno na fotografii prasowej, dużo czasu poświęcam na te albumy. Współorganizuję też konkurs Danzig Press Foto imienia mojego ojca. Może dużo ludzi mnie z tych powodów dobrze kojarzy.
Masz jeszcze czas na robienie zdjęć?
- Tata zawsze mówił, że jak będzie na emeryturze, to wyda album z dorobkiem swojego życia. Nie zdążył. Na emeryturę odchodził kilka razy. Raz była już nawet impreza pożegnalna i popijawa. Następnego dnia patrzę, a on szykuje się do wyjścia. Tata, gdzie ty idziesz? A on na to: "Jak to gdzie? Do pracy". I ostatecznie nigdy tego swojego albumu nie zrobił. Musiałem to zrobić ja. Dlatego szukam takiego złotego środka. Chcę zdążyć ze wszystkim. Za niego i za siebie. Ale ostatnio pojechałem na przykład na festyn z okazji dnia dziecka na Przymorze, bo dawno tam nie byłem i chciałem zobaczyć, co się zmieniło. Powiem ci taką śmieszną rzecz. Jak kiedyś robiłem zdjęcia, to ludzie mówili: "Oj, ten Maciek. Ojca pochował, myśli tylko o swojej karierze, robi zdjęcia do "Polityki", "Rzepy" czy tych babskich magazynów, a o ojcu i jego zdjęciach zupełnie zapomniał. Oj, nie udał mu się ten syn. Szkoda tego Zbyszka". Jak skupiłem się na albumach, to ludzie mówią: "No tak. Nie umie robić zdjęć ten Maciek, odcina tylko kupony od swojego ojca".
To powiedz coś o sobie. Jakie zdjęcie najlepiej zapamiętałeś?
- Hmm... Jest takie zdjęcie Wałęsy. Były wtedy pierwsze urodziny mojej córki. Dostałem wiadomość, że pan prezydent bawi się w Cristalu, na wyborach Dziewczyny Roku. Musiałem pójść, zostawiłem gości. Na miejscu rzeczywiście była szampańska zabawa. W pewnym momencie zostały mi już tylko trzy klatki, chciałem zmienić film, ale zobaczyłem, że wokół Wałęsy kręcą się kulturyści. Zaryzykowałem, nie traciłem czasu na zmianę filmu i opłaciło się. Oni akurat wtedy podeszli do niego i naprężyli muskuły, a Wałęsa zrobił też taki gest prężenia muskułów ręki. I potem to zdjęcie trafiło na wystawę najlepszych fotografii prasowych lat 90. Miało to jeszcze ciąg dalszy. W archiwum ojca znalazłem zdjęcie Wałęsy z meczu Juwentus -Lechia z 1983 r. Wałęsa też tam zrobił taki sam gest ręką. Więc zdjęcie taty, mimo że archiwalne, było zdjęciem wtórnym.
Mam też takie fajne zdjęcie Wałęsy z papieżem. Pamiętam je, bo tego dnia urodził mi się syn. Planowaliśmy poród rodzinny. Jedynym wyjątkiem miała być sytuacja, gdyby tego dnia przyjechał papież. No i dwa tygodnie przed terminem, akurat w ten dzień żona zaczęła rodzić. Dostałem tylko telefon, że jedzie z nią jej przyjaciółka. Syn urodził się 15 minut przed przylotem papieża. Zadzwoniłem do pani Danusi Wałęsowej i pochwaliłem się. I zapytałem, czy jest możliwość zrobienia zdjęcia z Ojcem Świętym. Ona powiedziała, że w takiej sytuacji nie może mi odmówić. Pojechałem do kurii, wyszedł po mnie oficer BOR, zaprowadził do środka i zostałem sam na korytarzu. Raptem przyjeżdża winda i wychodzi z niej papież z Dziwiszem. Zamurowało mnie, nie wiedziałem co zrobić, więc się tylko ukłoniłem. A oni zniknęli za drzwiami. Na szczęście po chwili poproszono mnie do środka i zrobiłem zdjęcie, jak Wałęsa z papieżem pokazują sobie kciukami taki znak, że jest ok, dobrze. Wyszło takie ciepłe zdjęcie. Bardzo często jest publikowane.
Jest taka osoba, którą lubisz fotografować?
- Nie. Ale nie ma też takiej, której nie lubię.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Rozmawiał Marek Sterlingow
z7945292X,Maciej-Kosycarz-ma-poltora-roku--Nie-wie-jeszcze-.jpg Maciej Kosycarz ma półtora roku. Nie wie jeszcze, co będzie robił w życiu. Może zostanie fotoreporterem?
Plik ściągnięto 26074 raz(y) 64,59 KB
z7945291X,Rok-1969--Rodzinny-spacer-po-Sopocie--Mama-Ludmila.jpg Rok 1969. Rodzinny spacer po Sopocie. Mama Ludmiła sprawdza, czy mały Maciek za bardzo nie przytył. Dziś takich wag już nie ma. Kiedyś stały na każdej głównej ulicy. Ważenie kosztowało złotówkę
"Fot. Kosycarz. Niezwykłe Zwykłe Zdjęcia Sopotu” to klimat, miejsca, wydarzenia, ludzie, życie codzienne. To powojenna historia Sopotu na zdjęciach ojca i syna, czyli Zbigniewa i Macieja Kosycarzy. Kolejny, nowy album ze znanego i lubianego cyklu „Fot. Kosycarz. Niezwykłe Zwykłe Zdjęcia” będzie w całości poświęcony Perle Bałtyku.
Poprzednie edycje albumu przypadły czytelnikom do gustu. I tym razem wiele osób na 333 zdjęciach znajdzie w nim kawałek swojego życia. Młodsi zobaczą natomiast, jak żyło się w najsłynniejszym polskim kurorcie kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt lat temu. Być może ktoś rozpozna siebie w starym dziecięcym wózku na molo, inny dojrzy swoich jeszcze młodych rodziców tańczących na dyskotece w Non Stopie, czy czekających w kolejce do budki telefonicznej stojącej na środku Monciaka.
Premiera albumu odbędzie się w sobotę 26 czerwca 2010 roku od godziny 12.00 do godz. 16.00 w Cafe Ferber na ul. Monte Cassino 48 w Sopocie. Tego dnia będzie można kupić album w promocyjnej cenie oraz otrzymać dedykację autora.
ALBUM FOTOGRAFII
"FOT. KOSYCARZ – NIEZWYKŁE ZWYKŁE ZDJĘCIA SOPOTU”
wydawca: Agencja Kosycarz Foto Press / KFP
redakcja: Maciej Kosycarz
liczba stron 160
ilość zdjęć 333
format 244 x 338 mm
papier - kreda matt 150g
kolory 4/4
okładka
twarda oprawa 4/0
wklejka 1/0
uszlachetnienie folia matt
punktowy lakier UV - opcja
liczba zdjęć 329
cena detaliczna 59 zł.
ISBN 978-83-913709-7-1
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum