Wolne Forum Gdańsk Strona Główna Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: villaoliva
2009-07-16, 12:35
Fasada Foto Projekt
Autor Wiadomość
colacoca 

Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 100
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2009-06-02, 21:36   

mnie wyniki sondy nie dziwią... znam to społeczeństwo
nie dziwi mnie nawet sposób formułowania pytań tej sondy
z tego samego, choć inaczej widzianego - powodu...

trochę jednak przykro, bo skonstatować można, że kamienice Dolnego Miasta, Biskupiej Górki, Nowego Portu - najchętniej (w opinii niektórych ich użytkowników i obserwatorów) byłyby obijane styropianem, sidingiem a w ostateczności malowane na ....żywe i zabawne kolory

a kiedyś był tu można powiedzieć: "Paryż północy" - dziś, gdyby przekazać ot tak fundusze na rewitalizację - mielibyśmy zamiast odnowienia: obkładanie...

o tempora... tym bardziej, że styropian nie wytrzyma próby czasu :-)
 
 
Hochstriess 


Pomogła: 7 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 09 Maj 2008
Posty: 1312
Skąd: Wrzeszcz, Świńskie Łąki
Wysłany: 2009-06-02, 23:09   

Jeśli nie będzie nadzoru nad remontami, to tak będzie. Nie można wymagać od mieszkańców kamienic zabytkowych, żeby sami ponosili ogromne koszta renowacji - trzeba im pomóc. Elewacja dwóch ścian kamienicy na Łąkowej 34 (tam, gdzie siedzibę ma miejski konserwator zabytków) kosztowała 700 tys zł.) To tylko zewnętrzny tynk. Od podwórka jest jak było, na klatce schodowej też.
Pomóc i wymóc sensowne rozwiązanie.
 
 
 
Łukasz 


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 38
Skąd: Wysoka
Wysłany: 2009-06-03, 08:49   

Dwa ciekawe wywiady związane z tematem ochrony krajobrazu:
http://www.rp.pl/artykul/..._po_boomie.html
http://www.rp.pl/artykul/292306.html
Czyli trochę szersze ujęcie, ale problem ten sam.

Rzeczpospolita napisał/a:
Krajobraz po boomie
Maja Mozga-Górecka 27-05-2009, ostatnia aktualizacja 27-05-2009 01:15

Chaos, anarchia i brzydota – tak stan polskiego krajobrazu diagnozują architekci i urbaniści. O nowym projekcie „Polskiej polityki architektonicznej” pokazującym możliwe drogi wyjścia z kryzysu rozmawiamy z Grzegorzem Buczkiem, jednym z autorów

Rz: Co czuje polski urbanista, rozglądając się w drodze do pracy?

Grzegorz Buczek: To zależy, jaka jest ta droga. Przynajmniej część polskich urbanistów czuje się niezbyt komfortowo, a przedstawiciele starszego pokolenia czasem nawet przyznają się do porażki. Okres PRL zostawił bardzo widoczne ślady. W przestrzeni miast zaniedbaną zabudowę XIX-wieczną i przedwojenną, zdegradowane śródmieścia, osiedla z wielkiej płyty na peryferiach, rozlewającą się poza obszary zurbanizowane zabudowę jednorodzinną. A boom inwestycyjny i zaniedbania planistyczne ostatnich 20 lat sprawiły, że dziś w przestrzeni rządzi chaos. Mamy sporo dobrych budynków, natomiast trudno wskazać duże zespoły urbanistyczne kompleksowo zrealizowane, które mogłyby stanowić wzór.

Dlatego powstał projekt „Polskiej polityki architektonicznej”?

On odpowiada na pytanie, jak polski urbanista diagnozuje obecny kryzys oraz zarysowuje drogi wyjścia z niego.

Diagnoza brzmi jak raport z Trzeciego Świata. Anarchia, chaotyczna zabudowa, reklamy zawłaszczające przestrzeń, niekompetentni urzędnicy, koniunkturalne decyzje, substandard nowych osiedli.

Niestety tak, to jest miara naszego poziomu cywilizacyjnego. Dwa lata temu na Uniwersytecie Warszawskim prowadzono dyskusję, czy Warszawa jest miastem Trzeciego Świata. Postawiłem wówczas tezę, że nawet nie sam chaotyczny obraz przestrzeni upodabnia nas do Trzeciego Świata, ale mechanizmy, które skutkują tym obrazem. Sytuacje społeczne i ekonomiczne mogą wpływać na wygląd otoczenia. Lepiej lub gorzej. Pewną gwarancją pozytywnej ewolucji jest ustanowienie procedur ochrony i kształtowania ładu przestrzennego. Chodzi o podniesienie jakości życia.

Czy projekt proponuje takie procedury?

Jeszcze nie. Określa standardy i kierunki zmian systemowych, które należy przełożyć na język legislacji. Teoretycznie im bardziej państwo jest liberalne, tym mniej interweniuje w sferę społeczną i gospodarczą. Ale, co zawsze podkreśla mój kolega architekt Czesław Bielecki, nawet guru liberalizmu Milton Friedmann uważał, że planowanie przestrzeni i zarządzanie miastami jest wyłączone z gry wolnorynkowej, że właśnie w tej dziedzinie powinno być planowanie.

Wpadliśmy w pułapkę nadmiernej wolności?

Tak, zresztą to było bardzo czytelne na początku przemian społeczno-ustrojowych. Warszawą zarządzało wtedy sporo fachowców. Mówiono nawet o mafii urbanistycznej. Przewodnicząca rady miasta oraz pierwszy prezydent byli urbanistami, ja byłem burmistrzem Ochoty, wielu ówczesnych radnych to architekci i urbaniści. Ale nawet w naszym środowisku plany zagospodarowania przestrzennego uważane były za narzędzie opresji dawnego reżimu. Paradoksalnie w tym samym czasie na Zachodzie powracano do planowania.

I miejscowego, i zabudowy.

Dlaczego?

Z przyczyn analogicznych do korporacyjnych zasad zarządzania. Miasta też są rodzajem przedsiębiorstw, choć bardzo złożonych. W nich też sprawdza się mechanizm zwany zarządzaniem ryzykiem czy ograniczaniem ryzyka, a właściwym narzędziem jest planowanie przestrzenne.

Ile procent powierzchni kraju obejmują miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego?

Około 20 procent. Tyle samo w Warszawie. Tymczasem tam, gdzie jest taki ruch inwestycyjny jak w stolicy, pokrycie planami powinno wynosić co najmniej 50 – 60 procent. Inwestor, który planuje inwestycje w granicach planu miejscowego, wie, co się stanie w sąsiedztwie, jak zaplanowano układ komunikacyjny, jakie będą usługi. A gdy przy braku planu miejscowego dostaje decyzję o warunkach zabudowy, często nawet w sprzeczności z lokalną polityką przestrzenną, to wie tylko, co może zrobić na swojej działce. Już niekoniecznie, co się wydarzy w sąsiedztwie…

Więc chodzi o zarządzanie ryzykiem, a nie o estetykę?

Określenie „ład przestrzenny” potocznie kojarzy się z przymiotnikiem „ładny”. A jego geneza jest inna. Mówimy, że coś jest uładzone, tzn. uporządkowane. W innych językach europejskich w odniesieniu do przestrzeni mamy: l’ordre, order, ordnung. To nie są określenia z kategorii estetyki. Piękno jest subiektywne, a porządek bardziej obiektywny, mierzalny.

Pan mówi o porządku, a Polacy to indywidualiści, będą walczyć o możliwość postawienia chaty góralskiej na Mazowszu.

Kapitalny dowód na to, co pani mówi, przyniosło badanie, które zlecił SARP w 2005 roku. Gdy spytano respondentów, czy ich sąsiad, chcąc zbudować dom, powinien zasięgnąć fachowej porady, odpowiadali, że tak. Ale na pytanie, czy sami w takiej sytuacji poradziliby się fachowca, odpowiadali, że nie. To jest szczególny aspekt syndromu „not in my backyard” („nie na moim podwórku” – red.). Rok temu w miesięczniku „Urbanista” Czesiek Bielecki złośliwie skomentował polski chaos przestrzenny, przypominając, że w innych krajach o własnym otoczeniu mówią: chez nous, at home, bei uns, czyli u nas, w domu, a Polacy mówią: na własnych śmieciach. To określenie coś oddaje.

Z badania, o którym pan wspomniał, wynikało też, że prawie 80 proc. z nas jest zadowolonych z architektury i otoczenia, w którym żyje.

Dlatego to tak trudny problem. Inny przykład: z badań wiemy, że większości nie przeszkadza reklama wielkogabarytowa. Więc może my, architekci, urbaniści jesteśmy jakimiś pięknoduchami?

Ale jednocześnie zależy państwu, by zwykli ludzie włączyli się w te procesy tworzenia ładu.

Tak, choć w naszym środowisku opinie na ten temat są podzielone. Starsi koledzy często traktują partycypację społeczną jako dopust boży.

Podobnie urzędnicy

Niestety. Urządza się dyskusję nad planem w niedogodnym czasie, w ciasnej sali albo informuje o tym w małym ogłoszeniu, ustala się jak najkrótsze terminy, by w dyskusji nad takimi projektami uczestniczyło jak najmniej osób. Proszę sobie wyobrazić, że gdy miasto stołeczne Warszawa robiło projekt planu otoczenia Pałacu Kultury, czyli ścisłego centrum stolicy kraju, to też ustalano minimalne i niedogodne terminy. A przecież powinna się odbyć debata publiczna z prawdziwego zdarzenia, a nawet seria debat. Mnie to wydaje się oczywiste. Jest natomiast pytanie, czy władze miasta chcą tych debat.

Inwestorzy naciskają, by skracać te terminy.

Ich zdaniem te procedury wydłużają się niepotrzebnie… A więc w pierwszej kolejności urzędnicy skracają termin wyłożenia projektu planu do publicznego wglądu.

Mamy dyktat inwestorów?

W pewnym sensie. Dowodem na to jest ostatnia ustawa znosząca pozwolenia na budowę. Argumentowano, że zmniejszy bariery biurokratyczne. Ale przecież pozwoli też łatwiej uzyskać tzw. milczącą zgodę urzędniczą na zabudowę o niskiej jakości. I tylko zwiększy chaos w przestrzeni.

Wasz projekt zwraca uwagę, że nawet środowiska opiniotwórcze i elity mają niski poziom świadomości estetycznej i przestrzennej.

Tak długo jak sprawa edukacji w tych dziedzinach będzie kulała, tak długo ta świadomość będzie taka, jaka jest. Ale jeżeli nie przemawiają do nas wartości estetyczne, niemierzalne jak wartość krajobrazu czy dziedzictwa, niech przemówią kategorie ekonomiczne. Dlaczego tej sfery nie rozumie minister, podczas gdy każdy kaszeba czy gazda wie, które z pokoi w jego chałupie przynoszą mu większy dochód, te z widokiem na morze lub Giewont czy te z widokiem na wychodek. Nie ma prostszego wyjaśnienia.

Zakładając optymistyczny scenariusz: rząd przyjmuje wasz projekt i go realizuje – bo takie są wstępne deklaracje ministrów kultury i infrastruktury – czy wielkie reklamy przestaną zasłaniać miasto i powstanie pas zieleni wokół Warszawy?

Ani reklamy od razu nie znikną, ani realizowanie zielonego pasa nie stanie się oczywiste, ale pojawią się mechanizmy, które w dłuższej perspektywie zaczną ograniczać patologie. Sfera reklamy będzie uregulowana, łatwiej będzie realizować przedsięwzięcia urbanistyczne, także dotyczące krajobrazu i terenów zieleni. Przyjęcie przez rząd polityki architektonicznej – na wzór innych krajów UE – powinno doprowadzić do tego, że przestrzeń wokół nas zacznie przypominać tę, której zwykle zazdrościmy sąsiadom europejskim.

Będzie ładniej?

Wolę odwołać się do przestrzeni niemieckiej, czyli raczej – porządniej.

Grzegorz A. Buczek, urbanista, architekt, członek zarządu głównego Towarzystwa Urbanistów Polskich oraz Stowarzyszenia Architektów Polskich. Jeden z autorów projektu „Polskiej polityki architektonicznej”. Polityki jakości krajobrazu, przestrzeni publicznej, architektury” wydanego przez Narodowe Centrum Kultury, Polską Radę Architektury, SARP i TUP.

Projekt dostępny na stronach www.sarp.org.pl


Rzeczpospolita napisał/a:

Spieszmy się kochać krajobrazy
Filip Frydrykiewicz 17-04-2009, ostatnia aktualizacja 17-04-2009 05:59

- Jeśli chodzi o ochronę krajobrazu, jesteśmy na etapie białych skarpetek do garnituru - mówią autorzy książki "Polska - ginące krajobrazy"

Rz: W wydanej niedawno książce „Polska – ginące krajobrazy” piszecie, panowie, że powstaje czerwona księga ginących krajobrazów. Jakie to są krajobrazy, które warto chronić?

Wojciech Lewandowski: Jest ich wiele. Na pierwszym miejscu postawiłbym pasiasty krajobraz Wyżyny Sandomierskiej – mozaika małych, różnokolorowych pól, podzielonych wysokimi, od wiekowego orania, miedzami. Z polnymi drogami, przy których stoją kapliczki, i kępami drzew z gniazdami ptaków w koronach. Ten krajobraz nazwałbym arcypolskim, swojskim. Takim, który instynktownie przywołujemy, gdy myślimy: „Polska”, „ojczyzna”.

Robert Szewczyk: Ale krajobrazów, które trzeba chronić, jest więcej. Pasterski – z halami w górach, na których górale wypasają owce i budują szałasy. Nadmorski – z kutrami na brzegu, suszącymi się sieciami, bojami, skrzynkami na ryby i rybackimi wioskami zabudowanymi niskimi domami. Olenderski – z domami ryglowymi, kanałami, śluzami, nasadzonymi wierzbami. To tylko kilka przykładów.

Te krajobrazy giną? Co im grozi?

R.S.: Giną. Z kilku powodów. Zmienia się styl życia. Rybakom nie opłaca się łowić ryb, wypływają coraz rzadziej, zamieniają swoje kutry w pstrokate łodzie dla turystów, wioski rybackie zostają zabudowane brzydkimi pensjonatami. Z Żuław zniknęły wiatraki. Górale rezygnują z wypasania owiec, ginie zawód baca.

Do tego słupy wysokiego napięcia stawia się, gdzie komu wygodnie, lokalni włodarze wycinają szpalery drzew rosnących wzdłuż dróg i wiekowe drzewa na miejskich rynkach, jednocześnie zgadzają się na stawianie wielkich reklam.

W.L.: Wszędzie wdziera się chaos. W ostatni weekend byłem na Podlasiu, a tam nad Bugiem facet buduje zamek. Wielki, z wieżami. Gdzie indziej stoi chałupa góralska. Piękna. Tylko że pasująca do tego miejsca jak pięść do nosa.

R.S.: Pojechałem sfotografować na Podlasiu wioskę, którą odwiedziłem kilka lat wcześniej. Wszystko było jak dawniej: brukowana kocimi łbami ulica, piękne drewniane chałupy z ozdobną snycerką. Ale przy ulicy postawiono betonowe słupy z kablami telefonicznymi, a okna domów uszczelniono ohydną pianką poliuretanową. I cała magia miejsca się ulotniła.

Jeśli chodzi o ochronę krajobrazu, jesteśmy ciągle na etapie białych skarpetek do garnituru. Zachłysnęliśmy się tanią nowoczesnością. W imię tej nowoczesności tracimy to, co mogłoby być naszym atutem – naturalność przyrody, autentyczność zabytków. Wszystko się unifikuje – hotele z basenami na całym świecie są takie same. Tymczasem turyści coraz częściej szukają czegoś odmiennego, pragną naturalności i prostoty. Mogliby przyjeżdżać na Podlasie, ale musimy zachować tam nie jedną starą chałupę, lecz całe otoczenie, bo razem stanowią wartość.

Nie wystarczy ochrona zabytków i ochrona parków narodowych?

R.S.: Nie, jeśli pojedyncze zabytki będą stały w otoczeniu przypominającym śmietnik, a tereny zielone będą okrojone i szczelnie zabudowane dookoła, jak wyspy. W Puszczy Kampinoskiej trudno już spacerować, by nie mieć w zasięgu wzroku jakiejś budowli.

Trudno też zamrozić wszystko i żyć jak w skansenie.

W.L.: Nam nie chodzi o stworzenie muzeum widoków. Chodzi o zachowanie tkanki pomiędzy szczególnie cennymi – z jakiegoś względu – obszarami. Secesyjna kamienica może stać obok bezstylowego klocka, ale może też stać obok współczesnego domu nawiązującego do niej stylem, charakterem.

Można wszystko unowocześniać, ale z głową, z kulturą. Nie brukować rynków małych miasteczek kostką bauma, tylko poprawić tam stary bruk. Nie stawiać na środku nowobogackiej fontanny, lecz zostawić rosnące stare drzewa. Francuzi czy Szwajcarzy żyją nowocześnie, zarazem nie niszcząc zabytków i przyrody.

Potrzebujemy edukowania ludzi, mądrego wydawania pieniędzy z Unii Europejskiej i przepisów chroniących krajobrazy.

Pewnie słyszycie często, że na ochronę czegokolwiek potrzeba pieniędzy.

R.S.: Raczej trzeba zacząć od zmiany mentalności ludzi. Ciąży na nas 50 lat komunizmu. Wielu uważa, że to, co poza jego zagrodą, jest niczyje. Można to więc zaśmiecić, zniszczyć.

Zapytam przewrotnie: po co nam te ginące krajobrazy?

W.L.: Pokaż mi krajobraz, w którym żyjesz, a powiem ci, kim jesteś – napisał Ortega y Gasset. Badania pokazują, że ładne, uporządkowane, harmonijne otoczenie dobrze wpływa na ludzi, na ich zachowanie. To jest jak w mieście – są tam dobre dzielnice, w których chce się mieszkać, i gorsze, z których ludzie uciekają. Ludzie coraz częściej potrzebują „być”, nie tylko „mieć”. Budują domy za miastem, w krajobrazie, w którym odpoczywają.

Jest też aspekt ekonomiczny – czystość i naturalność się opłacają, bo przyciągają turystów.

R.S.: Ważnym argumentem jest również obowiązek zachowania czegoś dla przyszłych pokoleń, bo krajobraz to część tradycji narodowej. Dawne widoki przeniknęły do literatury narodowej, do poezji. Mamy znać je li tylko z opisów i rycin, skoro ciągle istnieją i można je jeszcze zatrzymać? Jest też coś takiego jak „krajobraz dzieciństwa”, ważny dla naszej tożsamości.

Krajobrazem dzieciństwa to akurat dla wielu Polaków będzie krajobraz blokowisk z wielkiej płyty.

W.L.: Ale oni nie wybrali sobie tego krajobrazu. Warunki zmusiły ich do zamieszkania w tych osiedlach, bo to były jedyne dostępne mieszkania. Teraz każdy, kogo na to stać, ucieka z miasta, bo poza miastem jest krajobraz, w którym odpoczywamy. Mamy to w genach zakodowane – lepiej psychicznie się czujemy nad Narwią, Bugiem czy w Beskidach niż na trawniku między blokami.

W albumie osobny rozdział poświęcają panowie „percepcji multisensorycznej” krajobrazu. O co chodzi?

W.L.: Krajobraz to nie tylko to, co widzimy. Zwykle składają się nań wrażenia odbierane przez inne niż wzrok zmysły – słuch, powonienie, dotyk. Szum sosen, kumkanie żab, plusk fal, klekot bocianów. Zapach skoszonej trawy, mokrej ściółki w lesie, nagrzanej kory. Kształt polnego kamienia, przesypujący się przez palce piasek na plaży.

Niektóre z tych elementów giną jeszcze szybciej niż same krajobrazy. Z łąk znikają ptaki śpiewające, z jezior żaby, na polnym trakcie nie usłyszymy już kopyt konia ciągnącego wóz. W zamian w krajobraz wdziera się hałas.

No właśnie, gdzie jeszcze można znaleźć czysty krajobraz, taki, który był zupełnie oczywisty dla naszych dziadków?

R.S.: Na Podlasiu, Podkarpaciu, Polesiu, Ponidziu, na Mazurach, Żuławach Wiślanych. Chociaż i tam musimy poszukać miejsc, w których można by zapomnieć o natarczywej współczesności.

W.L.: I zostać sam na sam z własnymi myślami.

Wojciech Lewandowski – doktor geografii, wykładowca na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, geograf krajobrazu (geoekolog). Autor książek i artykułów z zakresu geoekologii, ochrony przyrody.

Robert Szewczyk – geograf, krajoznawca, autor wielu przewodników turystycznych. Prowadzi warsztaty przyrodnicze dla młodzieży.

Obaj są autorami wydanego niedawno albumu „Polska – ginące krajobrazy” (Muza, Warszawa 2008) - trochę przewodnika po krajobrazach, a trochę ostrzeżenia, że coś, co dzisiaj jest jeszcze powszechne i przez to nie zwracamy na to uwagi, znika bezpowrotnie. Bo, jak piszą, „zeszpecić krajobraz (...) jest bardzo łatwo. Znacznie trudniej lub wręcz niewykonalne jest przywrócenie właściwego stanu rzeczy”.
 
 
villaoliva 
Administrator


Pomógł: 19 razy
Wiek: 95
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 6911
Skąd: Oliva
Wysłany: 2009-06-03, 09:15   

To bardzo cenne zdanie

Wojciech Lewandowski napisał/a:
Pokaż mi krajobraz, w którym żyjesz, a powiem ci, kim jesteś – napisał Ortega y Gasset. Badania pokazują, że ładne, uporządkowane, harmonijne otoczenie dobrze wpływa na ludzi, na ich zachowanie. To jest jak w mieście – są tam dobre dzielnice, w których chce się mieszkać, i gorsze, z których ludzie uciekają. Ludzie coraz częściej potrzebują „być”, nie tylko „mieć”. Budują domy za miastem, w krajobrazie, w którym odpoczywają.
_________________

W Oliwie... zawsze zielono www.staraoliwa.pl
 
 
 
villaoliva 
Administrator


Pomógł: 19 razy
Wiek: 95
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 6911
Skąd: Oliva
Wysłany: 2009-06-03, 10:37   

Tak wokół tematu :arrow: Architekt-antropolog Monika Zawadzka zajmuje się wrażliwym opisem miejsc.
_________________

W Oliwie... zawsze zielono www.staraoliwa.pl
 
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-06-03, 11:01   

Łukasz napisał/a:
Dwa ciekawe wywiady związane z tematem ochrony krajobrazu:
http://www.rp.pl/artykul/..._po_boomie.html
http://www.rp.pl/artykul/292306.html
Czyli trochę szersze ujęcie, ale problem ten sam.


Łukasz, wielkie dzięki za dołączenie materiału, który idealnie pasuje również do tego tematu.


Z artykułu Krajobraz po boomie:

Cytat:

Dlatego powstał projekt „Polskiej polityki architektonicznej”?
(...) Diagnoza brzmi jak raport z Trzeciego Świata. Anarchia, chaotyczna zabudowa, reklamy zawłaszczające przestrzeń, niekompetentni urzędnicy, koniunkturalne decyzje, substandard nowych osiedli.





Jeżeli dodamy do tego, widoczny na każdym kroku, brak egzekwowania prawa w zakresie ochrony zabytkowych obiektów i zespołów urbanistycznych , to mamy także odpowiedź, co stanowiło zasadniczą przyczynę powołania społecznej akcji Fasada Foto Projekt na WFG.
 
 
fritzek 
Oberkalarepa


Pomogła: 10 razy
Wiek: 47
Dołączyła: 07 Maj 2008
Posty: 3529
Skąd: Neufahrwasser b. Danzig
Wysłany: 2009-06-03, 12:01   

I jeszcze jeden artykuł dotykający estetyki przestrzeni publicznej:

Pstrokate miasto: zaradność vs estetyka
Cytat:

Przedsiębiorczy Polacy potrafią każdą wolną przestrzeń zapełnić tandetnymi nośnikami reklamowymi. Orgia kolorów i tandety, która szpeci nasze miasta, dostała jakiś czas temu wsparcie od przyczep z jeżdżącymi bilbordami - pisze nasz czytelnik, pan Tomasz.
_________________
Rzaba żądzi!
Neufahrwasser...Neufahrwasser
 
 
 
feyg 


Pomógł: 50 razy
Wiek: 53
Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 4794
Skąd: Gdynia Mały Kack
Wysłany: 2009-06-07, 22:47   

Przykład z Nowego Dworu Danzigiego: pstrokate przedszkole w takim towarzystwie razi jakby mniej.

NDG Dąbrowskiego 5.jpg
Plik ściągnięto 15611 raz(y) 82,07 KB

NDG Dąbrowskiego 7.jpg
Plik ściągnięto 15611 raz(y) 97,37 KB

NDG Dąbrowskiego 9.jpg
Plik ściągnięto 15611 raz(y) 96,09 KB

_________________
Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-06-17, 23:23   

Na końcu Mrzezina (przy polnej drodze w kierunku Osłonina), w malowniczym miejscu z widokiem na Zatokę Pucką, usytuowany jest parterowy dom pamiętający zapewne czasy Wilhelma II. Solidna budowla z czerwonej cegły na kamiennym fundamencie. I choć nie o fasadkę w tym przypadku chodzi, warto pokazać skomponowaną z "niebywałym artyzmem" kolorystykę dachu.

IMG_0021.JPG
Plik ściągnięto 15495 raz(y) 118,35 KB

IMG_0020.JPG
Plik ściągnięto 15495 raz(y) 117,55 KB

 
 
fritzek 
Oberkalarepa


Pomogła: 10 razy
Wiek: 47
Dołączyła: 07 Maj 2008
Posty: 3529
Skąd: Neufahrwasser b. Danzig
Wysłany: 2009-06-18, 00:41   

E. Zimmermann napisał/a:
I choć nie o fasadkę w tym przypadku chodzi, warto pokazać skomponowaną z "niebywałym artyzmem" kolorystykę dachu.

Powalające upiększenie dachu...A i okna też niczego sobie... :-/
_________________
Rzaba żądzi!
Neufahrwasser...Neufahrwasser
 
 
 
feyg 


Pomógł: 50 razy
Wiek: 53
Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 4794
Skąd: Gdynia Mały Kack
Wysłany: 2009-06-18, 01:25   

fritzek napisał/a:
E. Zimmermann napisał/a:
I choć nie o fasadkę w tym przypadku chodzi, warto pokazać skomponowaną z "niebywałym artyzmem" kolorystykę dachu.

Powalające upiększenie dachu...A i okna też niczego sobie... :-/


Ciekawe ile lat kompletował pokrycie dachu :hihi:
_________________
Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
 
 
gargoyle 
third eye


Wiek: 53
Dołączyła: 24 Maj 2008
Posty: 69
Skąd: Bretowo/Wrzeszcz/Chicago
Wysłany: 2009-06-18, 05:02   

to ile kompletowal to nic ,ile wlozyl wysilku aby kolorami poskladac to na dach!!!
_________________
"...pewnie dlatego,ze jestem nikim moge pogadac z drugim czlowiekiem..."
 
 
Fenix 


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 146
Skąd: Praust
Wysłany: 2009-06-25, 11:01   

Masakra z okolicznych wsi:

Rokitnica.jpg
Budynek u wylotu na Przejazdowo.
Plik ściągnięto 15423 raz(y) 82,31 KB

Roszkowo1.jpg
Piękny szachulec z plastikami.
Plik ściągnięto 15423 raz(y) 105,26 KB

 
 
grzechuu 


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 160
Skąd: Gdańsk-Piecki
Wysłany: 2009-06-27, 01:09   

mogło się już zmienić (fragment zdjęcia z 2006, znalezione właśnie na dysku), ale ciekawy przykład chyba (Partyzantów 64)

DSC05862okna.jpg
Plik ściągnięto 15377 raz(y) 55,65 KB

 
 
 
villaoliva 
Administrator


Pomógł: 19 razy
Wiek: 95
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 6911
Skąd: Oliva
Wysłany: 2009-06-27, 11:01   

Zamiast kija, marchewka ...

50 000 zł za najładniejszą elewację

Urząd Miejski w Danzigu ogłasza konkurs na najładniejszą elewację budynku wyremontowaną w 2009 roku. W konkursie mogą wziąć udział wspólnoty mieszkaniowe, a nagrodą główną jest 50 tys. zł.



Celem konkursu jest propagowanie estetycznego wyglądu budynków położonych na terenie Danziga oraz kształtowanie postawy współodpowiedzialności mieszkańców za estetykę i wizerunek Miasta. Do konkursu mogą być zgłaszane budynki wybudowane do dnia 27 maja 1990 roku i będące w zarządzie wspólnot mieszkaniowych.


Zgłoszenia do Konkursu należy składać w terminie do dnia 15 lutego 2010, w siedzibie Urzędu Miasta Danziga ul. Nowe Ogrody 8/12, w zamkniętych kopertach z tytułem: „Konkurs na najładniejszą elewację roku 2009”. Zgłoszenie winno być złożone przez zarząd/zarządcę lub przedstawiciela wspólnoty mieszkaniowej zgodnie ze wzorem stanowiącym załącznik nr 1 do załącznika do Zarządzenia nr 628/09 Prezydenta Miasta Danziga z dnia 12 maja 2009 r.
_________________

W Oliwie... zawsze zielono www.staraoliwa.pl
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Partnerzy WFG

ibedeker.pl