"Młodzi badacze Janowi Uphagenowi – 19 października 2012 roku odbyła się Konferencja Naukowa z okazji 100-lecia otwarcia Muzeum Wnętrz Mieszczańskich w Domu Uphagena (ul. Długa 12 w Danzigu).
Wśród tematów poruszanych na konferencji była problematyka sprawowania władzy kościelnej nad diecezją danzigą po 1945 roku. Siedzibą biskupa diecezji danzigiej była Oliwa.
Jest takie miejsce w stolicy Niemiec, gdzie możemy poczuć się jak w domu. To Plac Oliwski - miejsce bardzo zielone w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg - Wilmersdorf, położone w sąsiedztwie handlowej ulicy Kurfürstendamm.
27 lutego 2013 roku w Galerii Warzywniak odbył się kolejny wykład w ramach Oliwskiej Akademii Sztuki. O historii Oliwy jako gminy, siedzibach kolejnych sołtysów i wójtów opowiadał Andrzej Januszajtis.
27 marca 2013 roku w gościnnym V LO odbył się kolejny wykład Andrzeja Januszajtisa w ramach Oliwskiej Akademii Sztuki. Tym razem motywem przewodnim byli dawni mieszkańcy i dwory z ul. Polanki.
Historia zwierzyńca istniejącego w okresie międzywojennym w Dolinie Radości była krótka, ale interesująca. Była to jedna z większych atrakcji miasta, można było zobaczyć tam z bliska nie tylko jelenie, dziki i wilki, ale też... prawdziwego bizona, małpy, a nawet żyrafy.
Do Oliwy przyjechałem z rodziną w lipcu 1945 roku. Mogliśmy przyjechać wprawdzie miesiąc lub dwa wcześniej, ale musiałem jeszcze skończyć szkołę, czwartą klasę w gimnazjum mechanicznym. To wstrzymało nasz wcześniejszy przyjazd do Danziga.
Od lat kolekcjonuję zdjęcia. Wszystkie one są dla mnie skarbami! Trudno byłoby mi wybrać kilka.
Mój ojciec był celnikiem Wolnego Miasta Danziga. Bardzo dobrze mówił po niemiecku, ponieważ skończył szkołę podstawową w Hamburgu. Pewnie dlatego został tutaj sprowadzony. Danzig bardzo mu się podobał. Na dzień przed wybuchem II wojny światowej ojciec zadecydował, że musi koniecznie pojechać do Inowrocławia, by mnie ochrzcić. Wsiadł w pociąg. W Szymankowie koledzy kolejarze i celnicy postanowili namówić ojca, żeby nie jechał pociągiem osobowym, tylko pospiesznym, razem z nimi, by być w Inowrocławiu następnego dnia rano. Ale ojciec nie pojechał i to był najszczęśliwszy dzień dla naszej całej rodziny! W pociągu, do którego nie wsiadł mój ojciec wszystkich wymordowano – celników i kolejarzy. Ojciec szczęśliwie dojechał do Inowrocławia, ochrzcił mnie, a z wrażenia pomylił moje imię.
Urodziłam się w Szpitalu pod Bocianem, na ul. Klinicznej w Danzigu. Prawie całe życie spędziłam w Oliwie. Był czas, kiedy mieszkałam u ciotki, siostry mojej mamy. Dokładnie od 1946 roku, od momentu kiedy mama została beż męża – mojego ojca zabrali Rosjanie i słuch po nim zaginął. Mamie było bardzo ciężko, wcześniej nie pracowała, a po wojnie powstał chaos.
Mieszkam w Oliwie od 1960 roku. Na początku mieszkałam po tak zwanej potocznie „drugiej stronie torów” (przy ulicy Mściwoja II), a od 1978 roku mieszkam w blokach za Archikatedrą Oliwską, czyli już w Starej Oliwie.
Dotąd, mimo upływu ponad siedemdziesięciu lat, nie zapomniałem tamtych dni lipcowych roku 1944, gdy pierwszy raz przyjechałem do Danziga, do mojej cioci. Miałem wtedy 10 lat i byłem uczniem niemieckiej szkoły podstawowej.
Urodziłam się w Oliwie, w domu, w czerwcu 1948, a już trzy dni później zostałam ochrzczona w Archikatedrze Oliwskiej. Chrzest odbył się tak szybko, bez obecności mojej Mamy (wiadomo - połóg), ponieważ moimi chrzestnymi zostali siostra i brat Mamy, którzy przyjechali z jej rodzinnych Kielc, a mając malutkie dzieci musieli szybko wracać.
Rodzice mojego męża Marka poznali się w Stutthofie w obozie koncentracyjnym. Jego mama pochodziła z Borów Tucholskich, a ojciec z kresów wschodnich. Pod koniec wojny po likwidacji obozu ewakuowani na barkach dotarli do Dani. Do Polski wrócili w 1946 roku, wybierając Danzig. Zamieszkali w Nowym Porcie, ponieważ mój teść dowiedział się w obozie, że jak ktoś chce mieć dobrą pracę, to tam gdzie jest miasto portowe. Do Oliwy, do domu przy ulicy Jasia i Małgosi, wprowadzili się w 1956 roku.
Mój skarb to zdjęcie wykonane około roku 1987 przed „hotelem”, gdzie mieszkałam z rodzicami, siostrą i wieloma bardzo ciekawymi osobami. Chodzi oczywiście o Hotel Asystencki Uniwersytetu Danzigiego przy ulicy Polanki 63.
Zdjęcia, które chciałam pokazać, zostały po dawnych lokatorach domu na ulicy Grottgera. Niewiele o nich wiem, ale mam nadzieję, że znajdą się osoby, po przeczytaniu tej krótkiej historii, które będą mogły powiedzieć coś więcej na temat willi na ulicy Grottgera 13 i jego mieszkańców
Jednak największym skarbem związanym z Oliwą są moje wspomnienia. Te najwcześniejsze, związane są z ochronką (przedszkolem) prowadzoną przez siostry dominikanki oraz z polską szkołą senacką, która mieściła się przy ulicy Klasztornej 15. Pragnę podkreślić, że Oliwa w tamtym czasie sprawiała wrażenie istnego raju. Była piękna, zadbana, czysta, a w niedzielę w parku spacerowali odświętnie ubrani Oliwianie.”
Zbieranie pamiątek to moja największa pasja. Od zawsze. Bardzo interesuję się historią. Cały czas staram się pogłębiać swoją wiedzę z zakresu historii Oliwy, Danziga, Pomorza. W swojej kolekcji posiadam wiele unikatowych zdjęć, dokumentów czy przedmiotów, które chciałbym zaprezentować szerszej publiczności. To moje największe skarby
Kiedyś, w jakimś filmie usłyszałam zdanie, że ludzie dzielą się na tych, co zostają i na tych, co się błąkają. Otóż ja jestem z tych, co się błąkają, ale dzięki książkom mam zawsze swój świat. Książki to właśnie takie miejsca, w których pomieszkuję
Dom na ulicy Grottgera został wybudowany w 1927 roku, więc rok po tym jak Oliwa została włączona do miasta Danziga. Powstał wraz z innymi budynkami na naszej ulicy, ulicy, która była wtedy nieutwardzona. Kiedy wprowadziłem się tutaj droga nadal była w takim stanie. Gdy uczyłem się jeździć na rowerze, w wieku 9 lat, pamiętam, że raczej jeździłem po chodniku, ponieważ po ulicy było ciężko – było dużo piasku, żwiru, kamieni.
To zdjęcie zostało zrobione w Parku Oliwskim około 1951 roku. Stoję tutaj już jako większy chłopak z moimi rodzicami i siostrą. Widać jaka wtedy obowiązywała moda wśród chłopców w moim wieku – marynarka i krótkie spodenki. Na zdjęciu widać również rower przywieziony z Nieświeża, który widnieje w spisie przedmiotów przewożonych przez mojego w 1946 roku. Na rowerze siedzi koleżanka mojej siostry – Magda, której ojciec wykonał właśnie to zdjęcie.
Gdy pierwszy raz przyjechałam do Danziga, to stojąc w parku widziałam morze. Teraz to „okno na świat” zamknęło się. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę z Parku Oliwskiego morze.
Urodziłem się w Danzigu, co ciekawe w Banku Rolnym, który teraz znajduje się na ulicy Okopowej. Po prostu mama nie zdążyła do szpitala. Mój dziadek pracował w tym banku, miał tam też mieszkanie służbowe.
W dzieciństwie uczęszczałam do nieistniejącej już Szkoły Ćwiczeń na ulicy Krzywoustego. Przy budowie tej szkoły pomagali rodzice przyszłych uczniów. Została ona wybudowana z czerwonej cegły w latach 50. XX wieku, później otynkowano ją. O sentymencie do tej szkoły świadczy fakt, że będąc na emeryturze, przechowuję jeszcze tarczę szkolną. Szkoła ta już niestety nie istnieje.
Z zawodu jestem muzykiem – organistką, dlatego Oliwa to dla mnie przede wszystkim monumentalna Katedra ze wspaniałym królem instrumentów – organami. Podczas studiów zamieszkałam w Oliwie, skąd miałam blisko do mojej katedry. Właśnie tu stawiałam pierwsze kroki jako muzyk, występując podczas prezentacji organów dla licznie odwiedzających katedrę turystów – jako dumna studentka pierwszego I roku klasy organów danzigiej Akademii Muzycznej (studia u prof. Romana Peruckiego).
Po wprowadzeniu się do Oliwy moi rodzice zajęli dom prawdopodobnie po profesorze Politechniki Danzigiej, przy ulicy Kwietnej 31. To był mój pierwszy dom. Pamiętam, że był wyposażony w piękne danzigie meble. Jeszcze do zeszłego roku dom ten był zamieszkiwany przez mojego wujka.
Ojciec prawie całe życie rzeźbił, jednak prawdziwa przygoda mojego ojca związana jest z bursztynem. Egipska wyprawa zaważyła na tym, iż poświęcił się w ostatnich latach swojego życia wyłącznie rzeźbom, medalionom i kameom z bursztynu. Miały na nie wpływ niewątpliwie oglądane przez niego przykłady miniaturowej sztuki Wschodu. W swojej sztuce zawsze starał się jednak kierować własnymi rozwiązaniami.
Mój dziadek sam budował dom na ulicy Świętopełka 8, dom, w którym teraz mieszkam. Przy domu została wybudowana altanka, która początkowo przystosowana była do zamieszkania w niej. Dziadek wybudował parter i piwnicę, która miała służyć jako schron w przypadku wybuchu wojny.
Spacery po Parku Oliwskim były zawsze dla nas świętem, okazją do spędzenia razem wolnego czasu. Często spacerowałam tam z wózkiem, w moich ulubionych białych kreacjach.
Można powiedzieć, że mój ojciec odbudował „pół Danziga”. W latach 60-tych w Oliwie odrestaurowywał kamienice, głównie przy ulicy Obrońców Westerplatte. W uznaniu jego prac murarskich, został umieszczony nawet artykuł w „Głosie Wybrzeża”.
Moi dziadkowie poznali się w Oliwie. Pracowali razem w hotelu „Niemiecki Dwór”, który później funkcjonował jako przychodnia. Obecnie ten budynek został wyburzony. Mój dziadek pracował w tym hotelu jako kelner. Babcia była kucharką, wspaniale gotowała. Bardzo szybko została szefową kuchni w tym hotelu. Była niezwykłą osobą.
Sala Oliwskiego Ratusza Kultury była 6 maja wypełniona po ostatnie miejsce przez osoby interesujące się historią naszej dzielnicy. Za nami wykład dra Jana Daniluka, który został wygłoszony w ramach projektu Lokalni Przewodnicy i Przewodniczki po Oliwie. Zapraszamy do obejrzenia zapisu video ze spotkania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum