Wolne Forum Gdańsk Strona Główna Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: villaoliva
2009-10-19, 00:16
Celbowo / Celbau
Autor Wiadomość
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-11-14, 22:35   

Karin napisał/a:
Jerzy, zastanawiam się skąd taką fałszywą historię zaczerpnął pan Wójcicki i dlaczego powołuje się na rozmowę z Albrechtem v Krockow. Czy to dzięki propagandzie komunistycznej, która przez dziesiątki lat fałszowała naszą historię i uczyła nienawiści wobec Niemców...


Okazuje się, że nie jest to tylko propaganda komunistyczna. Potwierdzenie informacji Krzysztofa Wójcickiego mówiącej o tym, że według raportów polskich służb Fritz Rodenacker prowadził nielegalną działalność, znaleźć można we wspomnieniach Franciszka Sokoła. Był on komisarzem Rządu w Gdyni w latach 1933 -1939. 1 września 1939 Sokół otrzymał nominację na szefa administracji Obszaru Nadmorskiego i Komisarza Cywilnego przy Dowódcy Floty. Jego władza sięgała czterech powiatów: morskiego, kartuskiego kościerskiego i grodzkiego w Gdyni oraz zdobytego terytorium Wolnego Miasta Danziga ( http://pl.wikipedia.org/w...Sok%C3%B3%C5%82 ).

W książce zatytułowanej „Żyłem Gdynią”, Gdynia 1998, s. 37/38, Franciszek Sokół napisał (niezbyt gramatycznie): W Celbowie koło Pucka Rodenacker przeprowadzał w swoim majątku kursy dla przeszło pięćdziesięciu dywersantów hitlerowskich; dla burmistrza miasta Pucka – majora Szkuty, który okiem oficera sztabowego właściwie oceniał działalność i zachowanie się Niemców na płycie puckiej. Z powodu 75 złotych niewyjaśnionych podczas kontroli gospodarki miejskiej wytworzyli w prasie i plotkach taką atmosferę, że ten dzielny człowiek i patriota odebrał sobie życie. (…) Ze starostą morskim Wendorffem i jego zastępcą sporządziliśmy w roku 1935 mapę siatki organizacji hitlerowskich. Najgęściej rozmieszczone były na płycie puckiej, oksywskiej...

Nie ulega żadnej wątpliwości, że o antypolskiej działalności Fritza Rodenackera przeświadczone były służby inwigilujące mniejszość niemiecką. A teraz zajrzyjmy jeszcze do wypowiedzi hrabiego Albrechta, zamieszczonej w książce Krzysztofa Wójcickiego. W „Rozmowach z Grafem von Krockow”, Gdynia 1997, s. 85, znajduje się następujący fragment:

K.W. (K. Wójcicki): Historia stwierdza jednoznacznie, że agitację antypolską i dywersję uprawiali Niemcy od chwili połączenia Pomorza z resztą ziem polskich, po traktacie wersalskim, z którym nie potrafili się pogodzić, i którego de facto nigdy nie uznali. Główne ośrodki dyspozycyjne znajdowały się w Berlinie i Danzigu, zaś pośrednie w Krokowej, w Kłaninie i we wspomnianym Celbowie.

A.K. (A. Krockow): Proszę nie zapominać o tym, że myśmy byli Polakami, to znaczy mieliśmy polskie obywatelstwo, ale ja w tym czasie w Krokowej nie miałem czego szukać. Majątkiem ojca zarządzał mój najstarszy brat Reinhold, który był polskim oficerem. Rozmawialiśmy już o postawie mojego ojca, hrabiego Döringa, który zapewniał polskie władze o lojalności i jako człowiek szlachetny gwarantował lojalność własnym honorem.

Odpowiadając nieco wykrętnie na stwierdzenie Krzysztofa Wójcickiego, Albrecht von Krockow nie zaprzeczył jednoznacznie, że w Krokowej był jeden z lokalnych ośrodków dyspozycyjnych. Trudno się temu dziwić w sytuacji, gdy od 1936 roku gospodarzem Krokowej był Reinhold von Krockow, późniejszy esesman. Nie ulega wątpliwości, że po powrocie z niewoli w październiku 1939 r. został członkiem miejscowych struktur SS, a nawet ich dowódcą na terenie gminy podaje dr Grzegorz Berendt ( Krokowa i okolice w okresie „upiornej dekady”(1939-1949, http://www.zamekkrokowa.pl/grzegorz_berendt.pdf ). Warto dodać, że w cytowanym opracowaniu dr Berendt powołuje się na dokument z Archiwum Państwowego w Danzigu: AP Gd., 999, nr 1354, Pismo szefa policji i SS w Okręgu Rzeszy Danzig-Prusy Zachodnie, SS-Gruppenfeuhrera Richardta Hildebrandta do Reinholda von Krockow, listopad 1941.
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-11-15, 08:42   

E. Zimmermann napisał/a:
...Odpowiadając nieco wykrętnie na stwierdzenie Krzysztofa Wójcickiego, Albrecht von Krockow nie zaprzeczył jednoznacznie, że w Krokowej był jeden z lokalnych ośrodków dyspozycyjnych...


Wypowiedź E. Zimmermanna chciałbym uzupełnić cytatem z książki K.Wójcickiego "Mój przyjaciel trup" str. 76, 77:

Wspomina Albrecht von Krockow: „…Musi Pan wiedzieć panie Wójcicki, że ojciec był w pierwszych latach nowej Polski bardzo hardy, może nawet chełpliwy i zadufany w sobie. Niw ma co ukrywać, że liczył na rychły powrót Niemców. No, bo skoro żyli tu przez tyle długich lat, a nie próżnowali na tej kaszubskiej ziemi, którą wyposażyli w drogi i mosty, młyny i wiatraki, rowy melioracyjne, dwory zamki, pałace i kościoły, to wszystko wydawało się wtedy oczywiste, ze wrócą tu prędzej czy później. Zaraz na początku nowych czasów ojciec zaangażował się nawet w działalność propagandową. Agitation für Kaschuben, słyszał Pan? (…) Powstał nawet specjalny oddział propagandowy i ojciec wraz z innymi Niemcami – Rodenackerem z Celbowa, Hannemannem z Połczyna, Grassem z Kłanina – należał do ścisłego kierownictwa. Chodziło o izolowanie Kaszubów od Polaków, o wroga postawę wobec administracji, o żądanie plebiscytu w sprawie korytarza.
Krzysztof Wójcicki: (…) Jak można było sprowadzać urzędników z Warszawy i obsadzać nimi najważniejsze stanowiska? Kaszubi szybko zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że nie mają żadnych szans na współrządzenie, że są odsuwani pomijani, niechciani. A Niemcy natychmiast wykorzystali tę sytuację.
Albrecht von Krockow : (…) I tak ojciec w pierwszych latach stanął na czele spisku, którego celem był zbrojne zajecie Pomorza, ale to działanie oczywiście nielegalne, wynikało z przekonania, że Kaszubi – dobrzy znajomi ojca, jego pracownicy, sąsiedzi, przyjaciele – nie zasługują na taki los, jaki ich spotkał w nowej ojczyźnie. Ta wywrotowa, dywersyjna działalność, mimo, że była bezpośrednio finansowana bezpośrednio z Berlina, nie miała najmniejszych szans powodzenia, gdyż od początku kontrolowana była przez policję. Spisek został wykryty, część organizatorów trafiła do aresztu a ojcu polskie władze postawiły ultimatum(…) Ojciec przemyślał wszystko, doszedł do wniosku, że dywersja nie ma sensu i złożył deklarację lojalności(…)”

Komentarzem, do wspomnianego pamiętnika i wcześniejszych wątpliwości (jak graf von Krockow mógł..., przecież byli przyjaciółmi...) niech będzie wypowiedź Krzysztofa Wójcickiego zamieszczona na łamach Dziennika Bałtyckiego z dn. 30.10.2009r. z okazji promocji książki:"(...) Właściwie obaj postanowiliśmy sobie warunki, Albrecht, że wydam książkę po jego śmierci, ja, że tylko z prawdziwym nazwiskiem bohatera. Myślę, że zastrzeżenie Albrechta wynikało nie z obawy, że coś będzie nie tak, ale z wrodzonej skromności. Zgodził się na wyznania szczere, może wręcz intymne, które czynią go mężczyzną z krwi i kości, a nie figurą czy personą, jaką się stał za życia w oczach wielu. nie chciał zapewne słuchać komentarzy ani sie tłumaczyć ze swoich wyborów czy postaw z przeszłości..."
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-11-15, 10:28   

guzzi napisał/a:


Wspomina Albrecht von Krockow: (...) Zaraz na początku nowych czasów ojciec zaangażował się nawet w działalność propagandową. Agitation für Kaschuben, słyszał Pan? (…) Powstał nawet specjalny oddział propagandowy i ojciec wraz z innymi Niemcami – Rodenackerem z Celbowa, Hannemannem z Połczyna, Grassem z Kłanina – należał do ścisłego kierownictwa. (...) Krzysztof Wójcicki: Jak można było sprowadzać urzędników z Warszawy i obsadzać nimi najważniejsze stanowiska? Kaszubi szybko zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że nie mają żadnych szans na współrządzenie, że są odsuwani pomijani, niechciani. A Niemcy natychmiast wykorzystali tę sytuację.


Również dlatego trudno uwierzyć, że
Cytat:
/Wójcicki/ Przed wybuchem wojny Fritz Rodenacker wraz z koleżkami, szczuł, podżegał, nagabywał by gnębić Kaszubów (post z 2009-10-20, 07:41)


Poza tym określanie "Rodenacker wraz z koleżkami", jakby chodziło o młodego bojówkarza np. z terenu WMG, a nie o starszego, poważnego człowieka, nieformalnego przywódcę mniejszości niemieckiej na swoim terenie, też jest dość wymowne.

guzzi napisał/a:
(...) Komentarzem, do wspomnianego pamiętnika i wcześniejszych wątpliwości (jak graf von Krockow mógł..., przecież byli przyjaciółmi...


No właśnie, ze zdziwieniem czytam słowa, które według Krzysztofa Wójcickiego miał powiedzieć Albrecht von Krockow: Ale ja wiedziałem, że Rodenacker i jego banda ...

A dziwi mnie to także dlatego, że zaangażowani w działalność antypolską przedstawiciele mniejszości niemieckiej, nie tylko na tamtym terenie, postrzegani byli przez miejscowych Niemców jako patrioci, a nie banda.
 
 
Jerzy 

Wiek: 80
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-11-15, 11:24   

Cytat:
Okazuje się, że nie jest to tylko propaganda komunistyczna.


Chyba rzeczywiście nie tylko. Cytuję co napisałem w tym wątku 25.10:

Cytat:
Moja matka pisała w jej wspomnieniach o atakach prasy polskiej:
Firtz urządził na terenie Celbowa kolonie letnie dla dzieci niemieckich robotników z Łodzi. To wydarzenie zostało w przedwojennej prasie polskiej przedstawione jako obóz Hitlerjugend.


Oskarżenie Franciszka Sokoła brzmi podobnie jak to oskarżenie o organizowanie obozu Hitlerjugend. Czy pan Sokół powołuje się w swojej książce na jakieś źródła?

Cytat:
W Celbowie koło Pucka Rodenacker przeprowadzał w swoim majątku kursy dla przeszło pięćdziesięciu dywersantów hitlerowskich

Jeśli to byli dywersanci hitlerowcy, to musiało się to szkolenie odbywać około roku 1933. Fritz Rodencker był wtedy w wieku 61 lat. Ostatni raz był on w czynnej służbie wojskowej przed rokiem 1917 (potem był w niewoli francuskiej). Czego on tam mógł ich uczyć? Jak sadzić buraki?
Jak prawie wszyscy niemieccy ziemianie z jego generacji nie sympatyzował z ruchem nazistowskim, dlatego przypuszczam, że nie utrzymywał przyjaznych kontaktów z hitlerowskimi organizacjami.

Cytat:
Nie ulega żadnej wątpliwości, że o antypolskiej działalności Fritza Rodenackera przeświadczone były służby inwigilujące mniejszość niemiecką.


Z tym się całkowicie zgadzam. Twierdzę jednak, że działał tylko w sposób legalny. On był niewygodny dla władz polskich i dla polskich organizacji nacjonalistycznych, których celem było polonizowanie pomorza. Dlatego próbowano go zwalczać przez pomówienie.

W Państwowym Archiwum w Bydgoszczy znajdują się raporty policji polskiej, która śledziła Fritza Rodenackera. Nigdy nic mu nie udowodniono. Nigdy nie był aresztowany albo oskarżony.
Jego córka Elisabeth Paetzold powtarza parę razy w jej wspomnieniach, że majątek w Celbowie był wielokrotnie przeszukiwany przez policję polską. Szukano dokumentów i broni. Nigdy nic nie znaleziono.

Pytałem też pana Wójcickiego z jakich źródeł czerpał on swoją wiedzę o Fritzu Rodenackerze. On odpowiedział mi, że jedynym źródłem były rozmowy z Albrechtem von Krokow.
Cytat:
Rozmowa Krzysztofa Wójcickiego z Grafem Albrechtem von Krockow:
/Wójcicki/ „- Przed wybuchem wojny. Fritz Rodenacker wraz z koleżkami, szczuł, podżegał, nagabywał by gnębić Kaszubów. Miał w swoim majątku w Celbowie, podobnie jak Aleksander Hannemann w Połczynie, mundury, karabiny, radiostację z pełnym nasłuchem no i pieniądze z Berlina na werbunek ochotników, którzy organizować mieli dywersję, tajne posiedzenia, zebrania partyjne, szkolenia bojówkarzy…
/Wójcicki/ - Wiedział Pan o tym?

W tym pytaniu są zawarte informacje, które nie mogą pochodzić od Albrechta von Krokow, bo inaczej to pytanie nie miało by sensu. A więc skąd?

Cytat:
"...namawiali mnie do twardego Polaków i Kaszubów, " Teraz my wrócimy i znowu zaprowadzimy nasze porządki, porządki - podkreślał Rodenacker, wygrażając pięścią, a nie śmierdzącą Polnische Wirtschaft. Stawiaj na Niemców, Albrecht a nie na Kaszubów, wymagaj raczej od nich, trzymaj ich krótko za pysk, a nie chodź z nimi na piwo, muszą nam służyć, bo my teraz będziemy górą, znowu my, a nie tam jakieś kaszubskie zasraństwo. Jesteśmy u siebie i zawsześmy byli! Heil Hitler!..."" mocne słowa...("Mój przyjaciel trup" str. 116)


Z obu ostatnich cytatów wynika, że Fritz Rodenacker był wrogo nastawiony do Kaszubów. Kaszubi pracowali od pokoleń w Celbowie i we wszystkich innych majątkach w tym rejonie. Oni byli przez ich pracodawców szanowani. Te wypowiedzi są po prostu niewiarygodne. Wystarczy zapytać ludzi z Celbowa.
Parę dni temu czytałem wspomnienia Behrenda von Graßa. On daje tam wyraz swemu oburzeniu, jak byli Kaszubi traktowani przez SS po wybuchu wojny. To chyba lepiej przedstawia stosunek Niemców z Pomorza do Kaszubów.

Cytuję jeszcze z tego źródła
http://www.spcelbowo.republika.pl/pomerania.html

Cytat:
Nie można negatywnie oceniać człowieka tylko za to, iż jest aktywnym działaczem organizacji narodowych w obcym kraju. W tym miejscu należy zauważyć – jak wspominają starzy mieszkańcy osady, – iż w czasie wejścia na te tereny hitlerowców, właściciel nie pozwolił na żadne aresztowania wśród swoich polskich pracowników, mimo iż byli tu przedstawiciele Związku Zachodniego, których z tą większą zaciekłością poszukiwali naziści. Charakterystyczne jest, iż w czasie rządów hitlerowców, Fritz Rodenacker w tej nowej władzy nie brał udziału
_________________
Jerzy P.
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-11-15, 15:39   

Fragment artykułu Słowa Pomorskiego opisującego zebranie "starke Agitazion" w Pucku 8 października 1922 roku

Słowo Pomorskie nr 240 18.10.1922r. oai:kpbc.umk.pl:9860
http://kpbc.umk.pl/dlibra/text?id=polityka#

18.10.1922 Słowo Pomorskie 176.jpg
Plik ściągnięto 23208 raz(y) 113,46 KB

1.jpg
Plik ściągnięto 23208 raz(y) 113,83 KB

Ostatnio zmieniony przez ezet 2009-11-20, 11:21, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-11-15, 16:59   

Jerzy napisał/a:


Cytat:
W Celbowie koło Pucka Rodenacker przeprowadzał w swoim majątku kursy dla przeszło pięćdziesięciu dywersantów hitlerowskich

Oskarżenie Franciszka Sokoła brzmi podobnie jak to oskarżenie o organizowanie obozu Hitlerjugend. Czy pan Sokół powołuje się w swojej książce na jakieś źródła?

Jeśli to byli dywersanci hitlerowcy, to musiało się to szkolenie odbywać około roku 1933. Fritz Rodencker był wtedy w wieku 61 lat. Ostatni raz był on w czynnej służbie wojskowej przed rokiem 1917 (potem był w niewoli francuskiej). Czego on tam mógł ich uczyć? Jak sadzić buraki?


Franciszek Sokół zmarł w 1956 roku, a wiadomości dotyczące Celbowa są tylko marginalnym wątkiem jego wspomnień. Relacje tego wysokiego urzędnika, obdarzonego najwyższym zaufaniem w sprawach bezpieczeństwa i obrony Wybrzeża, mającego dostęp do poufnych i tajnych informacji wojskowych, same są źródłem, gdy stwierdza np.: Niemieckie majątki na Oksywiu: Stefanowo Pennera, Nowe i Stare Obłuże Thymianów angażowały na pracowników rolnych hitlerowców, których zadaniem było penetrowanie obiektów wojskowych na Oksywiu. Jak się później okazało, organizował ich i prowadził młody Penner ze Stefanowa, absolwent polskiej podchorążówki. Chełpił się tym, przesłuchując mnie w gestapo…

Wróćmy do Celbowa. Słaby to argument, że Fritz Rodenacker w chwili dojścia Hitlera do władzy miał 61 lat. Myślę, że przy jego niebywałej aktywności można mówić, iż był wtedy w sile wieku. Ale mniejsza z tym. Szkoleniem dywersantów zajmowali się pośrednio i bezpośrednio specjalnie przeszkoleni instruktorzy, wysyłani również z terenu III Rzeszy i Wolnego Miasta Danziga. Odbywało się to zwykle podczas spotkań legalnych organizacji niemieckich i praktycznie, przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności, nie można było niczego udowodnić organizatorom i uczestnikom zebrań. Być może duża częstotliwość spotkań licznych członków legalnych organizacji niemieckich w Celbowie spowodowała przeświadczenie polskich władz o szkoleniu dywersantów w tym majątku.

Cytat:
2009-10-25, 07:21 (...) Zdjęcia rewelacyjne - unikat. Gdyby nie rok 1912 na pierwszym (P1020508.jpg) byłbym przekonany, że na dachu stoi maszt antenowy, ten z opowieści von Krokowa (ale może to tylko moja wyobraźnia). Bądźmy szczerzy, jeśli Fritz Rodenacker miał radiostację, musiał mieć maszt z anteną i to spory. Teoria z rozwieszaniem anteny na sznurku do suszenia bielizny i nawiązywaniem łączności z Berlinem odpada, a mając maszt na dachu mógł się co najwyżej kontaktować z Abwehrstelle Danzig.


Wiadomo, że zorganizowane grupy dywersantów dysponowały radiostacjami, wystarczającymi do łączności z ośrodkami na terenie Wolnego Miasta Danziga i III Rzeszy (pamiętajmy, że np. Wierzchucino było już za granicą). Nie potrzeba było ogromnych masztów i nawiązywania łączności z Kępy Puckiej bezpośrednio z Berlinem.

Cytat:
http://wiadomosci.onet.pl...la,artykul.html (...) KLUCZEM ZWYCIĘSTW Wermachtu, w początkowym okresie wojny, BYŁA NOWOCZESNA ŁĄCZNOŚĆ RADIOWA POMIĘDZY WSZYSTKIMI SZCZEBLAMI, oparta na radiostacjach pracujących na wysokich zakresach fal krótkich, czyli tam, gdzie dziś pracują CB radia. (…) Antena, aby była skuteczna, MUSI BYĆ, najlepiej połową długości fali. a ponieważ radiostacja pracuje na kilku pasmach, antena zwykle ma długość 1/4 długości fali i odpowiednio dobrane reduktory. W przypadkach radiostacji niemieckich, które pracowały wysoko, bo około 50 MHz, antena była długości około 70 cm, w przypadku radiostacji stosowanych w armii polskiej, które pracowały na niskich pasmach antena urastała do rozmiarów małego masztu...
 
 
Jerzy 

Wiek: 80
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-11-15, 19:55   

guzzi,
Cytat:
Fragment artykułu Słowa Pomorskiego opisującego zebranie "starke Agitazion" w Pucku 8 października 1922 roku

Styl i poziom tego artykułu potwierdza to co napisałem przedtem
Cytat:
On był niewygodny dla władz polskich i dla polskich organizacji nacjonalistycznych, których celem było polonizowanie pomorza. Dlatego próbowano go zwalczać przez pomówienie.

W każdym razie jest to ciekawy dokument historyczny dokumentujący jak bardzo silna była konfrontacja pomiędzy Polakami i Niemcami.
_________________
Jerzy P.
Ostatnio zmieniony przez ezet 2009-11-16, 19:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jerzy 

Wiek: 80
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-11-15, 20:00   

E. Zimmermann,
Ale dlaczego nigdy nic u niego nie znaleziono, nic nie udowodniono?
Dlaczego rodzina nie wiedziała o jego działalności?

Jeśli wtedy nie udowodniono, jak można to zrobić dzisiaj?
Ciągle jeszcze obowiązuje maksyma „In dubio pro reo“
_________________
Jerzy P.
 
 
Jerzy 

Wiek: 80
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-11-15, 20:16   Celbówko

Napisałem parę dni temu:
Cytat:
Ojciec był zarządcą Celbowa i właścicielem Celbówka.

Sprostowanie:
Heinrich Paetzold nie był właścicielem Celbówka. Celbówko należało do Rodenackerów.
_________________
Jerzy P.
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-11-15, 22:12   

Jerzy napisał/a:
E. Zimmermann,
Ale dlaczego nigdy nic u niego nie znaleziono, nic nie udowodniono?
Dlaczego rodzina nie wiedziała o jego działalności?


Są dwie możliwości. Albo działalność Fritza Rodenackera mieściła się w granicach zakreślonych przez polskie prawo. Albo było inaczej, a ciągłe inwigilacje przez policję i służby wojskowe uczyniły z niego mistrza konspiracji.
 
 
Jerzy 

Wiek: 80
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-11-17, 15:14   

E. Zimmermann,
Cytat:
Albo działalność Fritza Rodenackera mieściła się w granicach zakreślonych przez polskie prawo.
I tak było.


Cytat:
Albo było inaczej, a ciągłe inwigilacje przez policję i służby wojskowe uczyniły z niego mistrza konspiracji.
W tym wpadku "przyjaciel trup" nic by nie wiedział. Chyba, że byłby supermistrzem inwigilacji.
_________________
Jerzy P.
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-11-17, 20:51   

Jerzy napisał/a:
E. Zimmermann,
Cytat:
Albo działalność Fritza Rodenackera mieściła się w granicach zakreślonych przez polskie prawo.
I tak było.


Cytat:
Albo było inaczej, a ciągłe inwigilacje przez policję i służby wojskowe uczyniły z niego mistrza konspiracji.
W tym wypadku "przyjaciel trup" nic by nie wiedział. Chyba, że byłby supermistrzem inwigilacji.


Można by się zgodzić z tym stwierdzeniem, gdyby zamiast „przyjaciela trupa” zarządcą/właścicielem majątku sąsiadującego z Rodenackerami był jakiś podejrzliwy, nieprzychylny Niemcom Polak. Albrecht von Krockow nie musiał być super mistrzem inwigilacji, żeby wiedzieć, że w środowisku mniejszości niemieckiej powiatu morskiego zaprzyjaźnione z Krockowami rody popierają politykę Berlina, a niektórzy czynnie ją wspierają. Przecież oni grali w jednej drużynie, znakomicie zorganizowani i skonsolidowani. Byli doskonale zorientowani w sprawach, które znajdowały się jedynie w sferze podejrzeń polskiej policji i wywiadu wojskowego. W okresie międzywojennym należące do nich majątki ziemskie stanowiły ostoję niemieckości i trudno byłoby znaleźć tam kogoś, kto by nie oczekiwał kresu polskiego panowania na Pomorzu Wschodnim.
 
 
guzzi 

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 172
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2009-11-17, 21:33   

E. Zimmermann napisał/a:
Jerzy napisał/a:
E. Zimmermann,
Ale dlaczego nigdy nic u niego nie znaleziono, nic nie udowodniono?
Dlaczego rodzina nie wiedziała o jego działalności?


Są dwie możliwości. Albo działalność Fritza Rodenackera mieściła się w granicach zakreślonych przez polskie prawo. Albo było inaczej, a ciągłe inwigilacje przez policję i służby wojskowe uczyniły z niego mistrza konspiracji.


W książce J. F. Bernasiów pt. "V kolumna" czytamy:
"...Jednym z ośrodków kierujących dywersją na Pomorzu był majątek ziemski Kieplin w powiecie tucholskim, własność obszarnika niemieckiego Wiestenberga, byłego oficera armii niemieckiej. On to, tuż przed wybuchem wojny, kierował rozmieszczeniem tajnych radiostacji w ulach, dziuplach drzew, opuszczonych grobowcach itp. miejscach. W ostatnich dniach sierpnia zgromadził u siebie 50-osobową grupę Niemców w wieku od 25-40 lat. W kilka godzin po rozpoczęciu działań wojennych na terenie majątku wylądował transportowiec Luftwaffe przywożąc transport broni oraz kilku oficerów wywiadu. Jeszcze tego samego dnia dywersanci wyruszyli w teren z zadaniem niszczenia sieci łączności i transportu wojsk polskich. Podobne zadania otrzymały również i inne działające na tym terenie grupy dywersyjne, jak np. grupa skoncentrowana w majątku Horsta Kuhla w Małym Kacku koło Orłowa, która zaatakowała z broni automatycznej oddział polskich żołnierzy..."

Ciekawe opracowanie autorstwa Tomasza Chińcińskiego pod tytułem:
"Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 r. w świetle dokumentów policyjnych i wojskowych II Rzeczpospolitej oraz służb specjalnych III Rzeszy" znalazłem na str. IPN:
Część pierwsza - dywersja w okresie marzec - sierpień 1939 (str.159 - 196):
http://www.ipn.gov.pl/por...na_3600_zl.html
Część druga - dywersja w okresie sierpień - wrzesień 1939 (str.165 - 198):
http://www.ipn.gov.pl/por...na_3000_zl.html

Tam również nie pojawia się nazwisko Rodenackerów (chociaż m.Puck w jednym z przykładów występuje). Zapraszam do lektury i czekam na komentarz.

Opracowania Tomasza Chińcińskiego "Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 r. w świetle dokumentów policyjnych i wojskowych II Rzeczpospolitej oraz służb specjalnych III Rzeszy" można przeczytać w wersji pdf (na samym dole strony jest odnośnik "wersja do wydruku w formacie pdf").
Ostatnio zmieniony przez ezet 2009-12-01, 11:11, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
ezet 

Pomógł: 15 razy
Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 1604
Skąd: Pomorze Gdańskie
Wysłany: 2009-11-17, 23:13   

guzzi napisał/a:
(...) Podobne zadania otrzymały również i inne działające na tym terenie grupy dywersyjne, jak np. grupa skoncentrowana w majątku Horsta Kuhla w Małym Kacku koło Orłowa, która zaatakowała z broni automatycznej oddział polskich żołnierzy..."



O Kühlu wspomniał też komisarz Rządu w Gdyni Franciszek Sokół:

Cytat:
W Kacku Małym, w lokalu Kühla zaczęli urzędować hitlerowcy z Danziga i swym prowokacyjnym stanowiskiem doprowadzili do tego, że 13 kwietnia 1935 roku organizacje społeczne w Gdyni zdemolowały ten lokal i rozpędziły zebranych, raniąc śmiertelnie Groena. W zebranych dokumentach znaleziono wykazy Niemców, obywateli polskich, z Małego i Wielkiego Kacka, z Chwaszczyna i Koleczkowa, należących do zorganizowanych komórek hitlerowskich.


Guzzi, świetny ten wycinek ze Słowa Pomorskiego :brawo:


Czy wiadomo, w jakiej publikacji prof. Groth podał informacje dotyczące Rodenackerów?
Cytat:
Pytanie pana Jerzego dotyczy plamy na honorze rodziny Rodenackerów. Tego przecież nie stwierdzam, nie mnie zresztą oceniać postawy Niemców na Kaszubach sprzed blisko 90 lat. Ale nie da się ukryć faktów, ustalonych, opisanych, zinterpretowanych przez historyków tej choćby klasy, co prof. Andrzej Groth z naszego uniwersytetu.
 
 
Jerzy 

Wiek: 80
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 84
Skąd: Heidelberg
Wysłany: 2009-11-18, 00:11   Albrecht i trup

E. Zimmermann,
Cytat:
Można by się zgodzić z tym stwierdzeniem, gdyby zamiast „przyjaciela trupa” zarządcą/właścicielem majątku sąsiadującego z Rodenackerami był jakiś podejrzliwy, nieprzychylny Niemcom Polak. Albrecht von Krockow nie musiał być super mistrzem inwigilacji, żeby wiedzieć, że w środowisku mniejszości niemieckiej powiatu morskiego zaprzyjaźnione z Krockowami rody popierają politykę Berlina, a niektórzy czynnie ją wspierają. Przecież oni grali w jednej drużynie, znakomicie zorganizowani i skonsolidowani. Byli doskonale zorientowani w sprawach, które znajdowały się jedynie w sferze podejrzeń polskiej policji i służb wojskowych. W okresie międzywojennym należące do nich majątki ziemskie stanowiły ostoję niemieckości i trudno byłoby znaleźć tam kogoś, kto by nie oczekiwał kresu polskiego panowania na Pomorzu Wschodnim.


Celowo użyłem pseudo "przyjaciel trup", żeby postać z książek pana Wójcickiego odróżniać od rzeczywistego Albrechta von Krockow. Twój komentarz pasuje do Albrechta. Na pewno wiedział dokładnie co się dzieje w Celbowie. Ale ani Fritz Rodenacker ani on nie byli mistrzami konspiracji, takiej gry nie można ciągnąć przez 20 lat. Oni prowadzili politykę antypolską. Może na granicy legalności ale nie dalej. Może czekali na sposobność. We wspomnieniach Behrenda von Graßa czytałem, że w momencie puczu Piłsudskiego on przez krótki czas myślał: „teraz możemy oderwać Pomorze od Polski”. Ale oni nie byli na to przygotowani.
Ja myślę oczywiście inaczej niż nasi dziadkowie, którzy najchętniej skoczyli by sobie do gardła, ale czasem próbuję wejść w ich skórę. Młode państwo polskie w roku 1920 nie przywitało ich jako mile widzianych nowych obywateli. Oni też takiego powitania nie oczekiwali, oni się czuli gospodarzami na Pomorzu. Nikt nie chciał pojednania. Ta wrogość była zaprogramowana. Fritz walczył o niemiecką szkołę i naukę religii ewangelickiej (co było zapewnione w traktacie wersalskim). Państwo polskie chciało mieć obywateli mówiących po polsku i wyznających religię katolicką. Ta sama konstelacja w państwie Bismarcka, ale dotycząca Polaków i religii katolickiej byłaby w później Polsce zupełnie inaczej oceniona.

Ja szanuję Albrechta von Krokow za jego postawę powojenną. On był jednym z pierwszych, którzy szukali pojednania.
Nie czytałem książek pana Wójcickiego, znam tylko fragmenty, jego wywiady i jego dyskusję ze mną, która była z jego strony „poniżej pasa”. Z tego co wiem, on próbuje przedstawić nam innego bohatera, który już wtedy (przed 1945 rokiem) inaczej myślał niż jego przyjaciele. Ci inni: Rodenackers, von Grass, Hannemanns byli bez honoru. To takie podejście teatralne, pozytywnemu protagoniście trzeba przedstawić negatywnego dla uwypuklenia jego wspaniałej postaci.

Albrecht von Krockow należał do innej generacji niż Fritz, dlatego zadawał się raczej z moimi rodzicami niż z Fritzem. Faktem jest, że nasze rodziny były zaprzyjaźnione. Moja matka znała Albrechta i jego braci od dziecka. Oni bawili się razem w Celbowie i w Krokowej. On był zaproszony na ślub moich rodziców w roku 1937. Był ojcem chrzestnym mojego brata w roku 1942. Aż do śmierci mojej matki w roku 1998 utrzymywał z nią przyjazny kontakt.
Dlatego te wypowiedzi „przyjaciela trupa” nie pasują do Albrechta. Jeśli one są prawdziwe, to nie przedstawia on się w najlepszym świetle i tu ma pan Wójcicki problem z jego bohaterem. Jeśli one są nieprawdziwe ma pan Wójcicki też problem.
_________________
Jerzy P.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Partnerzy WFG

ibedeker.pl