Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

Historia - Pionierzy 1945 roku

villaoliva - 2008-11-22, 08:34
Temat postu: Pionierzy 1945 roku
Wyjaśnia się ostatecznie sprawa m.in ul Ogarnej :idea:

Inżynier Władysław Czerny Danzig widział ogromny

Cytat:
Ulica Nowa Wałowa w Danzigu, łącząca węzeł Brama Oliwska z Wyspą Spichrzów i drogą na Elbląg. Tunel pod Martwą Wisłą albo most zwodzony, który spina dwa brzegi danzigiego portu i pozwala dotrzeć bezpośrednio z trasy warszawskiej do Nowego Portu, na Zaspę i dalej. Droga Zielona i Droga Czerwona. To, nad czym głowią się współcześni urbaniści i planiści, prof. Władysław Czerny przewidział już pół wieku temu.

- Ojciec był wielkim wizjonerem - podkreśla Jan Czerny z Sopotu. - Wiedział, w jakim kierunku miasto powinno zmierzać. Marzyła mu się metropolia, która zaczyna się w Tczewie, a kończy w Wejherowie, zahaczając o Kartuzy i Kościerzynę.

Tyle lat minęło, a na konferencjach naukowych poświęconych wizjom przestrzennym,nadal rozprawia się o prof. Czernym. Ba! Powstaje praca doktorska pt. "Tendencje twórcze w ideologii i wizjach projektowych Władysława Czernego". Nie, nie u nas. Na Politechnice Wrocławskiej.

Pierwszy prawy gospodarz

Inż. arch. Władysław Czerny przyjechał do Danziga wraz z tzw. grupą operacyjną 27 marca 1945 roku. Miasto jeszcze nie było do końca wyzwolone, wojska radzieckie dopiero wyganiały resztki Niemców. I łupiły, co się dało. - Na tym łupieniu, jak mówił ojciec, Danzig rzeczywiście najwięcej stracił - uważa Jan Czerny. - Głównie dlatego, że miał bogate piwnice. Bogate w trunki. Gdy nie dało się wszystkiego wypić, trzeba było butelki rozstrzelać. A piwnice podpalić. Od palącego się alkoholu zaczynały płonąć całe kwartały. Nikt nie był w stanie tego ugasić, znikało więc piękne miasto.
Grup operacyjnych, przysyłanych przez władze centralne, przybywało. Wszyscy mieszkali w budynku przy ul. 3 Maja 10. Tam, gdzie urzędował pierwszy Zarząd Miejski. "Pierwszy prawy i pełny gospodarz tego miasta" - czytamy w książce "Danzig miasto nasze. Przewodnik po Danzigu starym i nowym Jana Kilarskiego" z 1947 roku. Przewodnik stoi na półce w mieszkaniu Jana Czernego. Jest w nim dedykacja: "Swemu pierwszemu Szefowi w służbie dla miasta Danziga, prof. Czernemu - autor". Kilarski był dyrektorem wydziału kultury i sztuki, Władysław Czerny - wiceprezydentem. Podobnie jak Franciszek Chudoba. Na czele Zarządu Miejskiego stał prezydent Franciszek Kotus-Jankowski.

- Czy ktoś jeszcze te nazwiska pamięta? - dopytuje się Jan Czerny. - Czy ktoś pamięta pionierów odbudowy Danziga? Wie, czym się zajmowali?

No więc tak: Zajmowali się dosłownie wszystkim. Czerny, na przykład - zniszczonymi domami, ulicami, instalacjami, komunikacją, zabytkami, infrastrukturą techniczną miasta, a niebawem także - na polecenie prof. Stanisława Turskiego, delegata Ministerstwa Oświaty - organizowaniem Wydziału Architektury Politechniki Danzigiej, do czasu przybycia pierwszego dziekana prof. Mariana Osińskiego.

Prof. Osiński zaczął pracę 1 grudnia 1945 r. Czerny już 1 września wygłosił na politechnice słynny wykład o koncepcji odbudowy Danziga. "…Wszystkie owe szminkowane budynki na deutsch, deutscher, am deutschesten - te ślady barbarzyństwa muszą być usunięte po prostu jako wrogi kultury ogólnoludzkiej - dowodził. - To natomiast, co w starym Danzigu jest klasycznym przykładem naszego nieocenionego liberalizmu kulturalnego, co stworzyła wielowiekowa kultura w służbie Rzeczpospolitej, to musimy odtworzyć jak najwierniej".

Te słowa przywołuje dr Jacek Friedrich w publikacji "Danzig 1945-1949. Oswajanie miejsca".
Zaczęła się odbudowa. Pracownią urbanistyczną też kierował Władysław Czerny.

Któregoś dnia przypadło mu w udziale dodatkowe zadanie: Ktoś przyniósł wiadomość o produkcji mydła z tłuszczu ludzkiego w Instytucie Anatomicznym prof. Rudolfa Marii Spannera. Natychmiast udała się tam "grupa operacyjna", a jej członkowie zobaczyli dokładnie to, co opisała Zofia Nałkowska w "Medalionach": Wypełnione zwłokami kadzie, stosy wyciętego tłuszczu, oblepione mydłem formy, kotły, receptury i instrukcje. Jan Czerny twierdzi, że to z inicjatywy jego ojca ściągnęli do Danziga członkowie Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, której pisarka przewodniczyła.

Piękny nawet w ruinach

W ciągu dnia członkowie grup operacyjnych rozjeżdżali się po mieście, na noc ściągali do budynku przy ul. 3 Maja, bo z uwagi na szabrowników i inne osoby podejrzanego autoramentu, bali się sypiać gdzie indziej.

Z listu Władysława Czernego do rodziny, z 21 kwietnia 1945 roku: "Główną walutą jest wódka. Za sześć litrów można mieć auto (...). Niemcy czyszczą ulice, sprzątają u nas za żywność. We środę mam mieć auto osobowe do dyspozycji, już się naprawia. Pościel i wiele sprzętów dostaliśmy ze składów sowieckich. Wiele też jeszcze innych rzeczy da się zabrać. Mam tu wiele ludzi biegłych w tych sprawach. Jesteśmy dobrej myśli, że będzie nam tu dobrze (…). Elektryczność i woda będą niedługo. Kolej z Bydgoszczy niedługo ruszy. Danzig nawet w ruinach jest bardzo piękny. Myślimy o tym, by jak najszybciej was sprowadzić".

- My z mamą pojawiliśmy się w Danzigu 9 maja 1945 roku - wspomina Jan Czerny. - Lecieliśmy z Warszawy radzieckim wojskowym samolotem, z międzylądowaniem w Bydgoszczy. Obsługa lotniska była spita, bo wszyscy świętowali koniec wojny.

Jan Czerny miał wtedy niespełna 10 lat, ale pamięta, że - oprócz dwóch walizek - przytargali ze sobą klatkę z kurą i kogutem. Z całym dobytkiem stawili się przy ul. 3 Maja. - Trochę się tam nudziłem - nie ukrywa.

Najbardziej lubił niedziele. Wtedy ruszał z ojcem w teren.

Osiołkiem na ulice

Sfatygowany samochód ford eifel, w magistracie zwany pieszczotliwie osiołkiem (bo ciężko pracował), a w ich domu myszką (bo był szary i niepozorny) prowadził kierowca Wiktor Kraśkiewicz. Jechali przeważnie w czwórkę, bo towarzyszył im w tych wyprawach Jan Kilarski. Wyprawy odbywały się pod hasłem: Nazywanie ulic.

- Oglądaliśmy głównie ruiny - mówi Jan Czerny. - Ale ojciec musiał przekonać się osobiście, gdzie dana ulica leży, jak wygląda i czy proponowana nazwa jest zasadna. Dopiero potem, podpierając się niemieckimi planami geodezyjnymi i katastrami, czyli spisami nieruchomości, podejmował decyzję. Nigdy nie było to dosłowne tłumaczenie z niemieckiego.

Oto informator miasta Danziga z 1946 roku. Autorzy - Mieczysław Kuźniak i Mieczysław Granke. Jest spis ulic. Już wiemy, że ul. 3 Maja nazywała się Promenade, ul. Szeroka - Breitgasse, a Ogarna - Hundegasse. Czerny denerwuje się, gdy ktoś o tej ostatniej mówi, że tłumaczenie jest niefortunne.

- Gdyby przetłumaczyć dosłownie, byłaby Psia. Ale kto chciałby przy takiej ulicy mieszkać? Ojciec z Kilarskim doszli więc do wniosku, że trzeba nawiązać do psów ogarów, które w średniowieczu pilnowały murów miejskich i codziennie wędrowały tędy na Wyspę Spichrzów.

Niestety, czasami trzeba było liczyć się z dyrektywami Wojskowej Komendantury Radzieckiej. Marszałek Konstanty Rokossowski zastąpił więc część dawnej Adolf-Hitler-Strasse, na odcinku od Bramy Oliwskiej do początków Wrzeszcza.

- Na szczęście, w tym ferworze zapomniano o Stalinie - uśmiecha się Jan Czerny.

Obowiązywała też zasada, narzucona przez radzieckich wojskowych, że ulice wiodące do większych miejscowości miały brać od nich nazwę. Tak pojawiła się Kartuska i Elbląska. Ta druga także tam, gdzie były Langgarten, czyli Długie Ogrody.

- A wie pani, gdzie był plac Armii Czerwonej? - egzaminuje Czerny.

Nie wiem, więc podsuwa stary plan Danziga. W ten sposób dowiaduję się, że plac Armii Czerwonej był między ul. Wały Jagiellońskie a ul. Hucisko. W pobliżu, w dzisiejszym budynku Rady Miasta Danziga, mieściła się bowiem radziecka komendantura.

Po dwóch latach Władysław Czerny postanowił poświęcić się wyłącznie pracy naukowej na Politechnice Danzigiej. Złożył więc rezygnację z pracy w Zarządzie Miejskim. Ślad tej decyzji znajdujemy w uchwale Miejskiej Rady Narodowej nr 200 z 1947 roku. Przewodniczący MRN Alfred Mossakowski podkreślił: "W czasie pełnienia swej funkcji dobrze przysłużył się miastu w dziele odbudowy i przywrócenia polskości miasta Danziga". A wiceprezydent Chudoba dodał, że "Ustępujący wiceprezydent jest ojcem chrzestnym wszystkich ulic, których nomenklaturę starał się uzasadnić historycznie, zwłaszcza jeśli chodzi o ulice starego Danziga. Pracę w miarę swych sił i uzdolnień wykonywał tak, jak mu to leżało w jego sercu".

Wyrwa w życiu

Na Politechnice Danzigiej pracował do roku 1962, zdobywając - w uznaniu zasług - tytuł profesora nadzwyczajnego i zwyczajnego. Potem przeniósł się na Politechnikę Wrocławską.
Wcześniej jednak zdarzyło się coś, co zaburzyło jego karierę.

- Stało się to 28 lutego 1950 roku, podczas posiedzenia Wojewódzkiej Rady Narodowej w Danzigu, w którym jako radny uczestniczył - relacjonuje Jan Czerny. - Przyszło dwóch panów z UB i go zabrało. Trafił do aresztu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Przesiedział 3,5 roku, bez żadnych zarzutów prokuratorskich. Podobno "był zabezpieczonym świadkiem w sprawie Mariana Spychalskiego".

Marian Spychalski, późniejszy minister obrony narodowej, przewodniczący Rady Państwa i marszałek Polski, był z wykształcenia architektem, tak jak Czerny. Jeszcze przed wojną pracowali razem w Zarządzie Miejskim w Warszawie.

- Z tym, że ojciec był architektem miejskim, z nadania prezydenta Stefana Starzyńskiego, a Spychalski jego podwładnym - informuje Jan Czerny. - Podczas okupacji został tłumaczem niemieckiego urzędnika wysokiego szczebla.

Czasami zdobywał tam informacje, które pozwalały uratować ludzkie życie. Spychalskiego też ocalił. A tuż przed Powstaniem Warszawskim, zanim zniknął na dobre, wyniósł tajne plany burzenia Warszawy. W 1944 roku, gdy Spychalski został wojskowym prezydentem Warszawy, ojciec został jego zastępcą.
W 1950 roku obaj zostali aresztowani. Spychalski ponoć za "odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne", Czerny - bez powodu. W Danzigu jednak poszła plotka, że chodzi o walący się... hotel Monopol, źle zaprojektowany i postawiony z oszczędności na starych fundamentach.

- Bzdura! - oburza się Jan Czerny. - Ojciec tego nie projektował.

Denerwuje się także z tego powodu, że gdy wystąpił do IPN o status pokrzywdzonego dla ojca, to odpowiedzieli, że zgodnie z ustawą nie był on represjonowany, skoro nie został skazany. A 3,5 roku w życiu każdego człowieka, nie tylko naukowca, to wielka wyrwa.

- Nawet interwencja znanej pianistki, a prywatnie kuzynki, Haliny Czerny-Stefańskiej u prezydenta Bolesława Bieruta nic nie pomogła - wspomina Jan Czerny. - Dla naszej rodziny był to ciężki czas. Mama nie mogła znaleźć pracy, brat miał roczek, a ja skończyłem właśnie VII klasę i nie chcieli mnie przyjąć do żadnej szkoły.

Czerny wyszedł z aresztu w lipcu 1953 roku. W ostatniej chwili, bo dwa dni później politechnika - zgodnie z obowiązującymi przepisami - mogła wystąpić o unieważnienie profesury i zwolnienie z pracy.
Zmarł 18 grudnia 1976 roku we Wrocławiu. Spoczywa na cmentarzu Srebrzysko w Danzigu. Zapomniany przez tych, których wykształcił i tych, którzy dzisiaj nazywają ulice. Na swoją własną, podobnie jak Franciszek Kotus-Jankowski, widocznie nie zasłużył.

Irena Łaszyn

Pumeks - 2008-11-22, 09:58

Niestety, może i Władysław Czerny był pionierem, ale ja go uważam i będę uważał za kontynuatora dzieła zniszczenia - jednego z tych, którym mało było budynków zburzonych i spalonych w wyniku działań wojennych, śpieszyło im się, by samemu też coś wyburzyć. Fragment wspomnień Wiesława Gruszkowskiego z "Danzig Danzig 1945":
Cytat:
Pewnego dnia ekipa wydziału technicznego z inżynierem Czernym na czele szła przez ulicę Długą, która była cała zrujnowana i jedyną rzeczą, która w jako takim stanie tam ocalała, była centrala telefoniczna, ale to było w głębi nieruchomości, tam gdzie teraz jest poczta. Na froncie była pruska paskudna elewacja, porządna pod względem rzemieślniczym, ale ordynarna, w porównaniu ze starymi sąsiadującymi mieszczańskimi kamieniczkami. Czerny przechodząc z nami obok niej popatrzył i powiedział: "A to świństwo, to trzeba by było rozwalić." Wszyscy pokiwaliśmy na to głową i poszliśmy dalej. Na drugi dzień przychodzi do mnie kierownik Wydziału Budownictwa inżynier Paweł Janczukowicz i mówi do młodego adepta urbanistyki: "Panie kolego, pan był wczoraj na tym obchodzie. Niech mi pan na karteczce napisze, że pan prezydent Czerny kazał to rozwalić. Ja już mam ekipę i sznury."

villaoliva - 2008-11-22, 10:08

Pumeks napisał/a:
Niestety, może i Władysław Czerny był pionierem, ale ja go uważam i będę uważał za kontynuatora dzieła zniszczenia


Żeby nie było wątpliwości. Słowo pionier nie jest ani negatywne ani pozytywne. Sprawdzałem to przed założeniem wątku.

Cytat:
pionier
1. «ten, kto toruje nowe drogi w jakiejś dziedzinie»
2. «osadnik zagospodarowujący nowe tereny»


Artykuł wybiela postać. Ale tak jest gdy tekst opiera się tylko na wspomnieniach rodziny.

Grün - 2008-11-22, 10:20

Ano niestety. Dzieło odbudowy Danziga różnymi chadzało drogami. Jak to ktoś powiedział - jedną ręką budowali, drugą burzyli.
Janusz - 2008-11-22, 13:44

eh, mój śp. dziadek też brał udział w odbudowie, czy jak wolicie dobijaniu Danziga.
Pumeks - 2008-11-22, 13:54

Udział to udział, co innego ludzie, którzy wykonywali po prostu swoją pracę najlepiej, jak umieli, a co innego, tacy, jak w przytoczonym wyżej cytacie ze wspomnień Gruszeckiego - ja bym to zaliczył do kategorii "sprawstwo kierownicze" :evil:
stamp - 2008-11-22, 18:13

Niestety tak jest dola pionierów. Dzisiaj pewnie (mam taką nadzieje) inaczej by się do tego zabrano.
Perła baroku. Drezno napisał/a:
Drezno w czasach SED
Odbudowa miasta była długa i nierównomierna. Problemy spowodowało już odgruzowywanie po roku 1945. Wiele "historycznego" materiału budowlanego zostało stracone, a to wszystko z powodu projektu: "Odzyskiwanie materiału". Oprócz tego reżim SED nakazywał co niektóre budowle wyburzać, nawet wtedy, gdy nie były zbytnio zniszczone. Zaplanowano na nowo ciągi ulic, uprzywilejowano budownictwo z wielkiej płyty.


Takie parszywe (z dzisiejszego punktu widzenia)czasy były :-/
Źródło- http://www.drezno.art.web...e.php?page_id=7

Sabaoth - 2008-11-22, 18:56

Przy odbudowie Danziga też zastanawiano się, czy nie zbudować "nowoczesnego" miasta na miejscu starego.
stamp - 2008-11-22, 19:13

Sabaoth napisał/a:
Przy odbudowie Danziga też zastanawiano się, czy nie zbudować "nowoczesnego" miasta na miejscu starego.


No właśnie. Z zacytowanego artykułu niestety nie możemy się dowiedzieć czy prof. Czerny miał jakiś wpływ na to że tych "nowoczesnych" planów nie zrealizowano.

Grün - 2008-11-22, 19:29

Prof. Czerny miał wielki wpływ na to, że Danzig zbudowano jako miasto naśladujące historyczne pierwowzory. Miał również jednak charakterystyczną dla swojej epoki niechęć do wszystkiego, co "niemieckie" - a za coś takiego uznał pocztę przy Długiej. Był zwolennikiem mitu o "wiecznej polskości" i takimi właśnie wydawały mu się kamieniczki, których odbudowę wspierał. Gdyby to od niego zależało, zniknęłyby z Miasta obiekty takie jak Politechnika, Dworzec Główny, Prezydium Policji i inne.
Świadczy o tym dobitnie jego własna wypowiedź:
"…Wszystkie owe szminkowane budynki na deutsch, deutscher, am deutschesten - te ślady barbarzyństwa muszą być usunięte po prostu jako wrogi kultury ogólnoludzkiej - dowodził. - To natomiast, co w starym Danzigu jest klasycznym przykładem naszego nieocenionego liberalizmu kulturalnego, co stworzyła wielowiekowa kultura w służbie Rzeczpospolitej, to musimy odtworzyć jak najwierniej"....
...wpisując się w ten sam nurt, który np. palił książki bo były niearyjskie i innych podobnych.
Całe szczęście, że nie mógł swojego barbarzyńskiego programu zrealizować.

stamp - 2008-11-22, 20:00

Grün napisał/a:
Całe szczęście, że nie mógł swojego barbarzyńskiego programu zrealizować

Ciekawi mnie dlaczego :?: Czy z powodów ideologicznych czy też czysto praktycznych.
Co do niszczenia budowli to także po 89 roku przewinęła się przez Polskę dyskusja co zrobić z budowlami socrealizmu. Też na szczęście, jak się wydaje od tych planów odstąpiono. MDK w NP :?: Chyba nowy właściciel ma obowiązek zachowania jego dotychczasowego wyglądu. Tzn. jego charakteru bo z zachowaniem jego dzisiejszego wyglądu nie miałby kłopotu :hihi:

Sabaoth - 2008-11-22, 20:17

stamp napisał/a:
Grün napisał/a:
Całe szczęście, że nie mógł swojego barbarzyńskiego programu zrealizować

Ciekawi mnie dlaczego :?: Czy z powodów ideologicznych czy też czysto praktycznych.

Chodziło, o ile się nie mylę, o przyziemne kwestie finansowe.

Pumeks - 2008-11-22, 20:33

Eeee, rozwalanie było tanie. Jeden bardzo wiekowy architekt, autor kilkudziesięciu kamieniczek (ale też wieżowca we Wrzeszczu u zbiegu Partyzantów i Grunwaldzkiej) często przyznaje się, że z jego poduszczenia rozwalono ocalałe fragmenty budynku dworca przy Toruńskiej (podobno jedna z "baszt" jeszcze wówczas stała). O ile zrozumiałem, to burzenie odbywało się bez jakiejś wyraźnej potrzeby i było, że tak to ujmę, manifestacją prywatnego stosunku do budownictwa 100 lat wcześniejszego.
Grün - 2008-11-22, 20:51

stamp napisał/a:
Ciekawi mnie dlaczego Czy z powodów ideologicznych czy też czysto praktycznych.

Głównym powodem były względy praktyczne jednak. Politechnika już działała w budynku (m.in.) z 1904 r., w Polizeipräsidium siedziało już SB, Dworzec musiał funkcjonować itd.

Grün - 2008-11-22, 21:24

Szalenie irytujące są bzdury jakie nawypisywano w artykule o Czernym, zwłaszcza to o nowych nazwach ulic. Bzdura goni bzdurę.
wladzio - 2008-11-23, 11:07
Temat postu: Nazwy ulic.
Grün napisał/a:
Szalenie irytujące są bzdury jakie nawypisywano w artykule o Czernym, zwłaszcza to o nowych nazwach ulic. Bzdura goni bzdurę.


Podziel się z nami, swoją wiedzą w tym temacie!

Hochstriess - 2008-11-23, 11:27

Paradoksalnie - zawdzięczamy jednak SB i Armii Czerwonej uratowanie fragmentu Miasta. Czernemu również. Mógł być casus Królewca a nie jest. Łatwo jest kogoś oceniać. Bardzo łatwo.
Sabaoth - 2008-11-23, 11:30

No pewnie, powinniśmy dziękować Armii Czerwonej i stawiać jej pomniki za to, że nie zrównali miasta z ziemią w 100%. Wielkie dzięki :-?
Hochstriess - 2008-11-23, 11:44

Oj Sab, Sab. Tam, po SB i Armii Czerwonej powinna byc emotikonka taka --> ;)
Janusz - 2008-11-23, 13:42

Cytat:
...wpisując się w ten sam nurt, który np. palił książki bo były niearyjskie i innych podobnych.

No nie bardzo ten sam. Ten Pan był tak niechętny wszystkiemu co niemieckie nie dlatego że był jakimś polskim nazistą co "chce palić książki bo nie były aryjskie", ale dlatego, że podczas II WŚ Niemcy spalili i wiele książek i jeszcze więcej ludzi. Jego antyniemiecka postawa może wzbudzać kontrowersje oceniając ją z naszego, współczesnego punktu widzenia, ale nie z perspektywy roku 45.

pozdrawiam

Grün - 2008-11-23, 16:08

giovanni napisał/a:
Jego antyniemiecka postawa może wzbudzać kontrowersje oceniając ją z naszego, współczesnego punktu widzenia, ale nie z perspektywy roku 45.

To prawda - ale nie zgadzam się, że nie był nacjonalistą, bo ewidentnie był. Oczywiście, że jego postawę można (należy wręcz) zrozumieć - co wcale nie oznacza, że można ją aprobować czy uniewinniać.
Co do ulic:
Ojciec z Kilarskim doszli więc do wniosku, że trzeba nawiązać do psów ogarów, które w średniowieczu pilnowały murów miejskich i codziennie wędrowały tędy na Wyspę Spichrzów. - jasne - a fos miejskich pilnowały teriery wodołazy.
Marszałek Konstanty Rokossowski zastąpił więc część dawnej Adolf-Hitler-Strasse, na odcinku od Bramy Oliwskiej do początków Wrzeszcza.
Nieprawda - Marszałek Rokossowski zastąpił Paula Hindenburga.
Obowiązywała też zasada, narzucona przez radzieckich wojskowych, że ulice wiodące do większych miejscowości miały brać od nich nazwę. Tak pojawiła się Kartuska (...) - W wyniku presji radzieckiej Karthäuserstrasse przemianowano na Kartuską?
- Oglądaliśmy głównie ruiny - mówi Jan Czerny. - Ale ojciec musiał przekonać się osobiście, gdzie dana ulica leży, jak wygląda i czy proponowana nazwa jest zasadna. Dopiero potem, podpierając się niemieckimi planami geodezyjnymi i katastrami, czyli spisami nieruchomości, podejmował decyzję. Nigdy nie było to dosłowne tłumaczenie z niemieckiego. Nigdy. Zwłaszcza w przypadku: Breitgasse, Langgasse, Langermarkt, Johannisgasse, Beutlergasse itd.

villaoliva - 2008-11-23, 17:01

Synowi Czernego wiele rzeczy się wydaje pewnikiem a mało lub nic to nie ma wspólnego z rzeczywistością. A potem kiedyś ktoś będzie się powoływał na taki artykuł... :evil:
fritzek - 2008-11-23, 17:06

villaoliva napisał/a:
Synowi Czernego wiele rzeczy się wydaje pewnikiem a mało lub nic to nie ma wspólnego z rzeczywistością. A potem kiedyś ktoś będzie się powoływał na taki artykuł... :evil:

Wszak bzdura powtórzona sto razy staje się prawdą... :-/

villaoliva - 2008-11-23, 17:08

Po prostu fajnie jest się pochwalić znanym ojcem co miał wpływ "na wszystko".
villaoliva - 2008-12-29, 18:02

O kolejnych pionierach. Tym razem z Miasta Oliwa.

Wspomnienia Władysława Janury spisane w 1985 roku z okazji konkursu Wieczoru Wybrzeża i Muzeum Historii Miasta Danziga.
Publikacja możliwa dzięki wnukowi, który przesłał maszynopis wspomnień do staraoliwa.pl po artykule prasowym o albumie rodziny Grimmer.

:arrow: Odbudowa miasta Oliwa

fritzek - 2008-12-29, 18:55

Historia dzięki prywatnemu albumowi Grimmerów zatacza coraz szersze kręgi :-D
:brawo:

Hummus - 2009-06-01, 21:10
Temat postu: poprawka
Pumeks napisał/a:
w przytoczonym wyżej cytacie ze wspomnień Gruszeckiego



poprawne nazwisko: Gruszkowski :->

villaoliva - 2011-12-12, 14:16

Projekt Szanujmy Wspomnienia dobiegł końca

Można czytać i głosować :brawo:

Cytat:
Mieszkańcy Danziga, którzy pamiętają najstarsze powojenne dzieje miasta, spotkali się sześć razy w ciągu mijającego roku, aby dzielić się wspomnieniami z powojennej historii swojej i miasta z młodymi mieszkańcami Danziga.

Opowieści, których wysłuchaliśmy, odsłoniły wiele nieznanych faktów, a te znane z podręczników nabrały nowego wyrazu, gdy słuchało się ich w relacji bezpośrednich świadków.

Wspominaliśmy miejsca, których czas nie oszczędził, ludzi, których nie ma i tych, którzy już nie tacy sami... Rozmawialiśmy o minionych zwyczajach i obyczajach. Często wzruszaliśmy się i mimo, że czasami wiało grozą, śmialiśmy się serdecznie.

Czas pokrył patyną ostre krawędzie. Pamięć utrwaliła to, co najlepsze z minionych lat. Wszak byliśmy młodzi...

Reportaże

Opowieściom powojennych gdańszczan przysłuchwali się studenci Uniwersytetu Danzigiego, w efekcie czego powstały reportaże:

Dorota Kopczyńska: Dwie strony PRL-owskiego lustra
Edyta Molenda: Muzyczne wspomnienia
Eliza Sikora: Steffensweg
Ewa Poniznik: Baw się razem z nami
Monika Charlińska: Mały wielki człowiek
Beata Duszyńska: Pani Maria
Paweł Wojciechowski: Wspomnienia Jolanty Cerebież - Tarabickiej
Katarzyna Pawlicka: Tamten Świat
Monika Jankowska, Emilia Urbańska, Katarzyna Naczke: W magicznej kamienicy


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group