Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

Się dzieje - Ekshumacja masowego pochówku w Malborku

Azaziz - 2008-11-16, 19:38
Temat postu: Ekshumacja masowego pochówku w Malborku
Ekshumacja masowego pochówku w Malborku

Pierwsza ekshumacja wykonana przez miasto 28.10.2008 przy pomocy fadromy i szpadli trwała 4 godziny wydobyto szczątki 67 osób, duza część z przestrzelinami czaszek, prokurator na miejsce nie przyjechał i umorzył dochodzenie z powodu braku znamion przestępstwa.

Pozostałe szczątki rozjeżdżono fadromą, dziś weszliśmy na teren budowy i zrobiliśmy zdjęcia.
Teren przy zamku, pod budowę dużego hotelu, konik burmistrza Malborka

Zdjęcia szczątków z dnia 16.11.2008
http://www.marienburg.pl/...p?p=63778#63778

Zdjęcia z przeprowadzanej ekshumacji z dnia 28.10.2008
http://www.marienburg.pl/...p?p=62010#62010

villaoliva - 2008-11-16, 19:54

Piękna sprawa dla mediów :evil:
Znamy podobną sytuację z cmentarzem Urania i budową Galerii Bałtyckiej w Danzigu (konkretnie przebudową drogi i instalacji).

villaoliva - 2008-11-18, 19:44

O sprawie danziga Panorama :arrow: http://ww6.tvp.pl/2910,20081118830473.strona
fritzek - 2008-11-19, 13:40

O sprawie GW :arrow: http://miasta.gazeta.pl/t...w_Malborku.html
Cytat:

Kości koło zamku w Malborku

Na ulicy Solnej, położonej tuż obok malborskiej warowni, natrafiono na szczątki kilku dziesięciu osób.

Kości odkopali robotnicy porządkujący teren w pobliżu niedawno zburzonego Domu Polskiego. Z rowu o powierzchni około pięciu metrów kwadratowych wydobyto ciała 67 osób. Część z czaszek miała przestrzeliny po kulach. Na miejsce odnalezienia zwłok przyjechała policja, prokuratura i władze miasta. Według historyków z Muzeum Zamkowego w Malborku, makabryczne odkrycie to pamiątka II wojny światowej, a w mogile pochowano najprawdopodobniej cywilną ludność niemiecką. W tym kobiety i dzieci. Prokurator umorzył dochodzenie z powodu braku znamion przestępstwa, a wydobyte szczątki pochowano na cmentarzu komunalnym w Malborku. Dwa tygodnie później z ziemi na placu budowy wyszły kolejne znaleziska. Czaszki i piszczele porozrzucane są w wykopie. Część z nich została rozjechana przez pracujący tam sprzęt. Teren prac rozbiórkowych nie jest ogrodzony.

- Pierwsza ekshumacja odbyła się wbrew prawidłom sztuki i na szybko -mówi Jacek Kmieć, twórca forum internetowego Marienburg.pl. - Dlatego zwróciłem się już z prośbą do odpowiednich urzędów o wykonanie prac zgodnie z obowiązującymi procedurami i dopełnienie wszelkich obowiązków związanych z odkryciem grobów masowych pomordowanych ludzi.

-Podczas pierwszej ekshumacji dotrzymaliśmy wszystkich koniecznych procedur. Zostały powiadomione organy ścigania i wszystkie niezbędne służby - mówi Jerzy Skonieczny, zastępca burmistrza Malborka. -W poniedziałek sprzątnęliśmy ostatnie ludzkie kości. Rozpoczniemy też kolejne prace, mające na celu wychwycenie wszelkich pozostałych tam jeszcze ludzkich szczątków.
Bartosz Gondek



Historycy twierdzą, że kości z Malborka są szczątkami po cywilnej ludności niemieckiej

Azaziz - 2008-12-20, 19:14

Na chwilę obecną szacuje się, że wydobyto szczątki ok 1000 osób (tysiąc) ekshumacja pod okiem archeologa przebiega przy pomocy koparki, szpadli i łomów
villaoliva - 2008-12-20, 19:23

Ogromna liczba!
Azaziz - 2008-12-20, 19:27

Na ok. 13 grudnia, samych czaszek 550, szacuję się, że może liczba pochowanych wynosić do 1 500 osób.
fritzek - 2008-12-21, 14:28

Azaziz napisał/a:
Na ok. 13 grudnia, samych czaszek 550, szacuję się, że może liczba pochowanych wynosić do 1 500 osób.

Czyli zapewne Kolekcjoner ma rację, że to jest mogiła mieszkańców Malborka zlikwidowanych po zdobyciu miasta.

Azaziz - 2009-01-02, 17:42

Tak się wydobywa szczątki pomordowanych w Malborku, na zdjęcia koparka obcięła kosci...
na drugim koparka w czasie prac
Co ciekawe ekshumacja ok 1800 pomordowanych odbywa się pod nadzorem prokuratora i archeologa...

Zdjęcia: www.marienburg.pl
zrobione 31.12.2008

Kuglow - 2009-01-06, 18:47

Wiadomości z dziś http://wiadomosci.wp.pl/k...ml?ticaid=1746b i dyskusja na forum Odkrywca http://www.odkrywca.pl/po...d=643296#763596
Cytat:

Malborku znaleziono szczątki około 1800 osób

Szczątki około 1800 ludzi wydobyto z ziemi w centrum Malborka. Najprawdopodobniej są to szkielety Niemców mieszkających w czasie II wojny światowej w mieście. Część z nich mogła zginąć w czasie walk prowadzonych w mieście zimą 1945.

Jak poinformował Waldemar Zduniak, szef zajmującej się tą sprawą Prokuratury Rejonowej w Malborku, szczątków może być więcej, prace ekshumacyjne nadal trwają. Na pierwsze kości na placu w centrum Malborka, natrafiono w październiku ubiegłego roku, przy okazji wykonywania prac ziemnych poprzedzających budowę hotelu. Do dziś wydobyto szczątki około 1800 osób. -
Są wśród nich szkielety zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Część nosi ślady po kulachProkuratura Rejonowa w Malborku
Są wśród nich szkielety zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Część nosi ślady po kulach - powiedział Zduniak. Wydobyte z ziemi kości są magazynowane w wyznaczonym miejscu.- Gdy ekshumacja się zakończy, obejrzy je biegły. Być może wówczas uda nam się poznać okoliczności śmierci tych ludzi - dodał Zduniak

Pracownik Muzeum Zamkowego w Malborku i jednocześnie znawca historii miasta Bernard Jesionowski, sądzi, że znalezione kości mogą być szczątkami cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, w czasie walk między wojskami rosyjskimi, a niemieckimi.

- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił Jesionowski dodając, że w Malborku pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich - według różnych źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób, dotąd był nieznany - powiedział Jesionowski. Według Jesionowskiego, część z tych ludzi mogła umrzeć na skutek różnego rodzaju chorób, część mogła zostać zabita. - Ciężka zima, jaka panowała na przełomie 1944 i 1945 roku mogła sprawić, że mieszkańcy, mimo toczących się na ulicach walk, wychodzili z kryjówek, aby zdobyć opał czy jedzenie, i ginęli od przypadkowych kul - powiedział Jesionowski.

Pracownik muzeum dodał przy tym, że teoria o śmierci od zbłąkanych kul nie wyjaśnia zgonu przynajmniej kilkudziesięciu osób, których czaszki noszą ślady strzałów "między oczy". - Przy tym w okolicach tych szkieletów nie znaleziono samych kul - dodał. Zgodnie z teorią Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta. - Sądzę, że wykopano dół, do którego zwieziono zwłoki z całego Malborka - powiedział pracownik Muzeum Zamkowego.

Nierozstrzygnięta pozostaje kwestia, co stanie się z ekshumowanymi szczątkami po tym, jak zakończą się działania prokuratorów i biegłych. Jak napisał dziennik "Polska" możliwe, że szczątki pochowa Fundacja Pamięć, która we współpracy ze stroną niemiecką prowadzi na terenie Polski cmentarze, na których chowani są niemieccy obywatele.

Kuglow - 2009-01-09, 00:05

Francuzom też ktoś doniósł http://www.lemonde.fr/web...717@7-54,0.html
villaoliva - 2009-01-09, 00:10

Le Mond!
Mon Dieu! Afera na skale światową.
Niech świat patrzy co się w Marienbourg dzieje :idea:

villaoliva - 2009-01-10, 07:01

Próba opisania całej sprawy.

Kim byli ci, których kości znaleziono w Malborku?

Cytat:
To miał być pierwszy czterogwiazdkowy hotel w okolicy. Chluba miasta odwiedzanego corocznie przez pół miliona turystów. Na razie zamiast niego jest mroczna tajemnica sprzed 64 lat i szczątki prawie dwóch tysięcy osób, dla których trzeba znaleźć miejsce wiecznego spoczynku.

Dom Polski przy ul. Solnej w Malborku nie mógł równać się świetną przeszłością z zamkiem Wielkich Mistrzów, ale swój epizod w historii tych ziem też odegrał. To tu w 1920 roku odbył się plebiscyt, którego wynik zadecydował, że Malbork (Marienburg) po I wojnie światowej znalazł się w granicach Niemiec. Potem – już za czasów Polski – w tym domu mieściło się kino, jeszcze niedawno siłownia, sklepik z pamiątkami. W końcu, wraz z pobliskimi garażami, budynek przeznaczony został do rozbiórki, by ustąpić miejsca ekskluzywnemu hotelowi, jaki zamierza tam postawić Europejski Fundusz Hipoteczny. Prace ruszyły w październiku. Jakie musiało być zdumienie, a może i przerażenie operatora koparki wgryzającej się w grunt pod fundamenty, gdy wśród zwałów ziemi zobaczył bielejące ludzkie kości. Prace wstrzymano, wezwano policję, prokuraturę, archeologów. Wydobyto łącznie szczątki należące do kilkudziesięciu osób. Zbadał je biegły sądowy. Orzekł, że pochodzą z czasów II wojny światowej. Prokuratura uznała więc, że to ofiary walk o miasto, jakie toczyły się między wojskami niemieckimi i radzieckimi na początku 1945 roku. Zorganizowano pochówek na Cmentarzu Komunalnym, a śledztwo umorzono.

Już wtedy na internetowym forum historycznym marienburg.pl pojawiły się głosy protestu. Anonimowi internauci wyrażali swoje oburzenie zarówno na sposób przeprowadzenia ekshumacji, jak i pospieszne zamknięcie sprawy. Pojawiły się hipotezy, że może tam być więcej pogrzebanych zwłok, choć historycznych przekazów na temat masowego grobu w tym miejscu nigdy nie było. A jednak podejrzliwość historyków-amatorów okazała się w tym wypadku jak najbardziej uzasadniona. W listopadzie robotnicy natrafili na kolejne kości. Coraz więcej i więcej. Do chwili obecnej liczbę spoczywających tam osób szacuje się na 1800. Zbigniew Sawicki, archeolog nadzorujący prace ekshumacyjne szacuje, że mogą one potrwać do końca stycznia. Nie wiadomo o ile do tego czasu wzrośnie liczba odkrytych ofiar.
– To dla nas wszystkich wielkie zaskoczenie, że w tym miejscu znajduje się masowy grób – przyznaje archeolog.

Zaskoczeni są też historycy.
– W żadnych dokumentach nie było mowy o masowym grobie w tym miejscu. Do tego tak dużym – rozkłada ręce Bernard Jesionowski z Muzeum Zamkowego w Malborku. – Nie ma przekazu żadnego świadka, który wskazywałby to miejsce lub mógłby opowiedzieć o tym, jak do tego doszło. Wybieram się do Archiwum Państwowego, by tam poszukać jakichś śladów, wskazówek, ale nie liczę na wiele.

Różne źródła historyczne podają różną liczbę mieszkańców Malborka zaginionych w zawierusze wojennej. Wiadomo, że na początku wojny miasto zamieszkiwało ok. 29 tys. osób. Pod koniec 1944 roku, wobec spodziewanej lada chwila ofensywy wojsk sowieckich, niemiecka ludność cywilna otrzymała rozkaz ewakuacji z miasta. Ostatni pociąg z uciekającymi przed czerwonoarmistami mieszkańcami odjechał z osiedla Kałdowo 23 stycznia 1945 roku. Inni opuszczali Malbork na wozach z uratowanym dobytkiem, pieszo… Byli jednak też tacy, którzy nie podporządkowali się rozkazowi i zostali w mieście pomimo zagrożenia, jakie na nich czekało.

Walki rozpoczęły się w drugiej połowie stycznia. Rosjanie stosunkowo szybko objęli kontrolę nad Malborkiem. Ostatnia faza walk odbywała się wyłącznie w śródmieściu i w okolicach zamku, który został opuszczony przez żołnierzy niemieckich 8 marca.

Z danych Czerwonego Krzyża wynika, że po wojnie nie odnaleziono ok. 4800 malborczyków. Część z nich zginęła w czasie walk, inni podczas ucieczki.

Witold Banacki, miłośnik historii Malborka dotarł do niezwykle cennego dokumentu, który opisuje sytuację w mieście po wkroczeniu wojsk radzieckich. To gazeta „Marienburger Zeitung” z listopada 1957 roku, wydana już w Niemczech (wcześniej ukazywała się w niemieckim Malborku). Swoje wspomnienia opublikował tam ksiądz katolicki Konrad Will, który bezpośrednio po wkroczeniu Rosjan trafił do obozu radzieckiego w Starogardzie Danzigim, a 20 kwietnia 1945 roku wrócił do Malborka.

„Otrzymałem zadanie objęcia troski o pochowanie jeszcze nie pogrzebanych ofiar wojny. Kilku starych mężczyzn – Malbork liczył wtedy 300 mieszkańców – zostało mi przydzielonych do pomocy. Ciągle znajdowaliśmy jeszcze zabitych w piwnicach, na podwórzach i gruzach zniszczonych domów. Gdy było to możliwe, chowaliśmy ich na najbliższym cmentarzu. (…) Od maja do końca 1945 roku pochowaliśmy 273 osoby. Często musieliśmy złożyć razem więcej zmarłych, ponieważ nie byliśmy w stanie wykopać grobów pojedynczych” – wspomina ksiądz.

Konrad Will opisuje różne miejsca pochówków ofiar wojny w Malborku, ale nie wskazał lokalizacji tego odnalezionego niedawno. To może świadczyć o tym, że mogiła ta powstała wcześniej, do kwietnia 1945 roku, gdy żołnierze radzieccy mieli pełną swobodę działania w opuszczonym mieście.

Co się stało z ubraniami?

O tym, że są to ciała cywilów świadczy fakt, iż wydobywane kości są różnej wielkości, także dziecięce. Zaskakujący, żeby nie powiedzieć szokujący jest fakt, iż wszystkie pogrzebane osoby były nagie. Jedna z hipotez tłumacząca taki sposób chowania ofiar mówi o strachu przed tyfusem, którego zarazki mogłyby się rozwijać w ubraniach. Dlatego je zdejmowano i palono.

Jest jeszcze inna wersja.
– Nie można wykluczyć, że odzież wierzchnia była po prostu zdejmowana, zbierana i później wysyłana do Związku Radzieckiego, który był biedny, panowały tam mrozy – mówi Witold Banacki. – Taką hipotezę potwierdza chociażby fragment książki Normana Davisa „Europa walczy", gdzie opisuje on, że żołnierze radzieccy pod Stalingradem zabierali mundury i obuwie swoich poległych towarzyszy.

Podobną praktykę opisuje nieżyjący już kronikarz Malborka, Wiesław Jedliński w książce „Malbork, dzieje miasta”, gdzie czytamy, że już po zdobyciu Malborka przez Armię Czerwoną z domów zabierano fortepiany, pianina, maszyny do pisania, radioodbiorniki i składowano w szkole przy ul. Żeromskiego oraz w szopie przy dworcu PKP, a potem żołnierze radzieccy ładowali wszystko do pociągu i wywożono „trofea” na Wschód. Chociaż akurat o ubraniach autor nic tam nie wspomina.

A może w takim razie mamy do czynienia ze śladem zbiorowej, planowanej egzekucji na ludności cywilnej? Wśród znalezionych czaszek są takie, w których widać otwory po kuli. Ale wydobyto i takie szczątki, na których nie widać śladów wojny. Prawdopodobnie część osób umarła z zimna, bo zima roku 1945 roku była sroga. Temperatura powietrza spadała do 30 stopni poniżej zera. Brak ogrzewania, jedzenia musiał zrobić swoje.

Wątpliwości powinno rozwiać śledztwo wznowione przez Prokuraturę Rejonową w Malborku, po odkryciu, że grób jest znacznie większy, niż wcześniej przypuszczano. Szczątki są przechowywane tymczasowo w kostnicy na Cmentarzu Komunalnym. Kości zostaną zbadane przez biegłego specjalistę, który – być może – będzie w stanie określić rok zgonu, wiek osób i przyczynę śmierci.

Echa odkrycia dotarły już do Niemiec, do byłych mieszkańców Malborka i ich potomków. Ogłoszono apel, by zgłaszały się osoby, które mogą pomóc w ustaleniu okoliczności i wydarzeń, które miały miejsce w czasie i po ewakuacji ludności cywilnej w 1945 r.
– Nic mi nie wiadomo, by żył jeszcze jakiś świadek tych wydarzeń – mówi Jerzy Fryc ze Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej Miasta Malborka i Okolic. – Jeśli już uda się ustalić jakieś relacje, to na zasadzie przekazywania wspomnień przez członków rodziny. Byli malborczycy zaangażowali się w wyjaśnienie tej sprawy.

Ich ostatnia wola

Pozostaje jeszcze kwestia ponownego pochówku ofiary wojny. Regulują to traktaty międzynarodowe i umowy polsko-niemieckie. Mówią one o tym, że państwo polskie zapewnia wytypowanemu cmentarzowi „wieczność” istnienia, natomiast finanse na utrzymanie miejsc pamięci i nekropolii przekazuje strona niemiecka. Grobami niemieckich ofiar wojennych zajmuje się w Polsce Fundacja Pamięć z Warszawy. Jej przedstawiciele zaproponowali wstępnie, by szczątki pochować na cmentarzu w Starym Czarnowie (woj. zachodniopomorskie).
– To nie jest tak, że nie jesteśmy otwarci na inne propozycje – zapewnia Iza Gruszka, kierownik biura Fundacji Pamięć w Warszawie. – Jeśli miasto jest w stanie zapewnić odpowiednie miejsce na pochówek, to jesteśmy gotowi do rozmów.

Władze miasta nie chcą na razie składać takich deklaracji.
– Prace przy wydobywaniu szczątków trwają. Ich liczba zmienia się dynamicznie. O miejscu pochówku ofiar wojny będziemy rozmawiać po zakończeniu prac ekshumacyjnych – mówi wiceburmistrz Malborka Jerzy Skonieczny.

Za to mieszkańcy Malborka, których o to pytaliśmy, nie mają wątpliwości, gdzie powinny być pochowane ofiary z tajemniczego grobu i gdzie powinien stanąć pomnik upamiętniający ich śmierć.
– To byli obywatele Malborka, którzy na własną odpowiedzialność nie ewakuowali się z miasta i chcieli tu pozostać do końca. Oni już nie żyją, ale ich ostatnia wola ciągle żyje i powinniśmy ją uszanować – mówi Bernard Jesionowski.

Jacek Skrobisz

Kuglow - 2009-01-13, 19:43

Najnowsze wieści http://wiadomosci.gazeta....w_Malborku.html
Cytat:

Masowy grób 1750 Niemców w Malborku

W październiku na budowie w Malborku wykopano szczątki kilkudziesięciu osób. Koparką. Potem jesienne deszcze odkrywały kolejne czaszki i kości. Po dwóch miesiącach dokopano się już 1750 osób, najprawdopodobniej narodowości niemieckiej, które zginęły pod koniec II Wojny Światowej.

Na pierwsze kości natrafiono 28 października ub. r. podczas kopania fundamentów pod hotel przy ul. Piastowskiej w Malborku. Wtedy doliczono się szczątków 65 osób. O sprawie napisaliśmy w listopadzie dzięki informacji nadesłanej na Alert24 . Pytaliśmy wtedy miejscowe władze dlaczego nie zachowały procedur ekshumacyjnych. Głównym narzędziem do wydobycia ludzkich szkieletów była... koparka. Wtedy prokurator orzekł, że nie są to ofiary zbrodni wojennej, a działań wojennych - choć w kilku czaszkach znaleziono ślady po kulach.

Liczba zaskoczyła wszystkich

Po naszym tekście władze miasta zdecydowały się kontynuować wydobycie szczątków, tym bardziej, że jesienne deszcze odsłaniały kolejne kości. Jednak ich liczba zaskoczyła wszystkich. Przez dwa miesiące pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej z Malborka wydobyli szczątki 1750 osób. Prace zostały w końcu wstrzymane z powodu ataku zimy, mają być wznowione dziś.

- Są wśród nich szkielety zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Część - ta znaleziona w najwyższych warstwach - nosi ślady po kulach - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Malborku. Wydobyte z ziemi kości są magazynowane w wyznaczonym miejscu. - Gdy ekshumacja się zakończy, obejrzy je biegły. Być może wówczas uda nam się poznać okoliczności śmierci tych ludzi - poinformował Zduniak.

Nie chcieli opuścić miasta?

Pracownik Muzeum Zamkowego w Malborku i jednocześnie znawca historii miasta Bernard Jesionowski, sądzi, że znalezione kości mogą być szczątkami cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, w czasie walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.

- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił PAP Jesionowski. Według jego szacunków w Malborku pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich - w zależności od źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób - dotąd był nieznany - powiedział Jesionowski.

Według Jesionowskiego, część z tych ludzi mogła umrzeć na skutek różnego rodzaju chorób, część mogła zostać zabita. - Ciężka zima, jaka panowała na przełomie 1944 i 1945 roku mogła sprawić, że mieszkańcy, mimo toczących się na ulicach walk, wychodzili z kryjówek, aby zdobyć opał czy jedzenie, i ginęli od przypadkowych kul - powiedział Jesionowski.

Pracownik muzeum przyznaje jednak, że teoria o śmierci od zbłąkanych kul nie wyjaśnia zgonu przynajmniej kilkudziesięciu osób, których czaszki noszą ślady strzałów "między oczy". - W pobliżu tych szkieletów nie znaleziono samych kul - dodał.

Zgodnie z teorią Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta. - Sądzę, że wykopano dół, do którego zwieziono zwłoki z całego Malborka - tłumaczy pracownik Muzeum Zamkowego.

Nie ma informacji, że to Polacy

Żadna z polskich instytucji nie chciała zająć się zbadaniem jakiej nacji mogły być to szczątki. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i Instytut Pamięci Narodowej uznały, że nie byli to raczej obywatele polscy. - Nie mieliśmy żadnych, nawet najmniejszych danych, jakoby pod koniec wojny w okolicach Malborka zginęła ludność polska - mówi prok. Maciej Schultz z danzigiego oddziału IPN. - Nie było też przesłanek, że była to zbrodnia wojenna, bo choć niektóre czaszki miały ślady po kulach, to samych kul nie znaleziono - dodał.

Prokurator Waldemar Zduniak, według którego "nie było informacji, że śmierć nastąpiła w wyniku działań przestępczych", wysłał do danzigiego oddziału IPN jedynie listownie zawiadomienie.

Jego pismo dotarło do IPN-u 17 listopada, trzy tygodnie po zdarzeniu. - Nie można zarzucić malborskiej prokuraturze złamania procedury - mówi prok. Schulz z IPN. Zgodnie z rozporządzeniem o szczątkach ludzkich, IPN wkracza do akcji kiedy są przesłanki, że dokonano zbrodni wojennej, a takich według prokuratury z Malborka nie było.

1840 zaginionych Niemców w archiwach


Zaczęto więc sprawdzać wersję Jesionowskiego. Zajmujący się sprawą z ramienia Urzędu Miasta Piotr Szwedowski zwrócił się do niemieckiej instytucji Volksbund Deutsche Kriegs gräber fürsorge (odpowiednik Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa). Okazało się, że posiada ona listę 1840 osób z Malborka uznanych za zaginione pod koniec wojny.

8 grudnia do Malborka przyjechał Wolfgang Dietrich, który przywiózł wspomnianą listę. Wraz z nim pojawiła się ekipa, która zapoznała się ze wstępnymi badaniami polskich patologów. Sama zaś przeprowadziła oględziny miejsca, gdzie natknięto się na szczątki. Niemcy nie znaleźli żadnych, nawet najmniejszych przedmiotów, które wskazywałyby na to, jakiej narodowości były to osoby. Mimo to, podczas debaty, która odbyła się w Urzędzie Miasta w Malborku, Dietrich wykluczył, że mogłyby być innej narodowości niż niemiecka.

Niemcy zasugerowali również, że chcą zbadać szczątki pod względem podziału na płeć, wiek i ewentualny rodzaj obrażeń. - Takie badanie ma już rozpocząć się w lutym, a miasto przygotowuje specjalny hangar, gdzie będą ustawione przykryte folią stoły, tak by maksymalnie ułatwić stronie niemieckiej pracę - mówi Szwedowski. - Na początku szczątki trzymaliśmy zresztą w chłodni na terenie domu pogrzebowego, ale pan Dietrich powiedział, że nie ma potrzeby i przenieśliśmy je za jego zgodą do pomieszczenia obok domu - dodaje Szwedowski.

DNA zbyt drogie

Nie należy natomiast spodziewać się badań DNA. - Ich koszt można by liczyć w miliony euro - twierdzi prof. Ryszard Pawłowski z Katedry i Zakład Medycyny Sądowej w Danzigu. - Musiała by przy tym pracować ogromna ilość laboratoriów, przez wiele lat - dodaje. Według niego tylko Amerykanie mogą sobie na to pozwolić, a i to na zdecydowanie mniejszą skalę. - Takich nadań nie robi się nawet w sprawie katyńskiej - mówi profesor.

Według Szwedowskiego Niemcy chcą by szczątki po tych ogólnych badaniach trafiły na cmentarz wojenny w miejscowości Stare Czernowo koło Szczecina. - Są głosy by urządzić im nekropolię w naszym mieście, bo przecież to byli obywatele Malborka, ale gmina nie ma uprawnień do tworzenia cmentarza wojennego, więc zdamy się na Niemców. Niech oni decydują - dodaje.

Ograbieni, ale przez kogo?

W całej tej sprawie jest jeszcze jeden tajemniczy wątek. Przy martwych nie znaleziono żadnych przedmiotów. Żadnych fragmentów ubrań, zegarków, nawet złotych czy srebrnych zębów. Nic. Świadczy to o tym, że zostali oni przed lub zaraz po śmierci doszczętnie ograbieni.

Czy zrobili to wycofujący się w popłochu z twierdzy Malbork niemieccy żołnierze - ich ziomkowie? Czy zmarli i ci jeszcze żyjący zostali ograbieni przez znanych z takich czynów Rosjan? A może Polaków? Czy zostali dobici, co tłumaczyłoby ponad sto przestrzelonych czaszek. Tego prawdopodobnie się nie dowiemy - polskie instytucje nie zajmują się tą sprawą.

Kuglow - 2009-01-14, 09:39

Kolejna porcja informacji http://malbork.naszemiast...nia/946837.html



Grób interesuje Niemców
dziś

Rzecznik praw obywatelskich zainteresował się masową mogiłą odnalezioną w Malborku. Skierował już zapytanie do Instytutu Pamięci Narodowej. Chce wiedzieć, dlaczego nie prowadzi on śledztwa w tej sprawie. To skutek publikacji "Polski Dziennika Bałtyckiego". Mimo że historycy nie wiedzą, kto został pochowany w grobie, to pojawiły się już kontrowersyjne hipotezy na ten temat.

Grób odkryto na terenie budowy hotelu w pobliżu zamku w Malborku. Znaleziono już szczątki blisko 2 tys. osób. Prawdopodobnie pochodzą one z pierwszych miesięcy 1945 roku. Nadal nie wiadomo, kim byli pochowani. To mogłoby wyjaśnić dochodzenie IPN, ale nie zajął się on tą sprawą. Stąd właśnie interwencja rzecznika praw obywatelskich w instytucie.
- Śledztwo jest w gestii prokuratury powszechnej. Jeśli ona uzna, że są takie podstawy, to wtedy sprawę może przekazać do IPN - ucina Andrzej Arseniuk, rzecznik instytutu.
Najprawdopodobniej w grobie pochowano niemieckich mieszkańców Malborka, którzy nie uciekli w 1945 roku przed Armią Czerwoną. Informacje o nim szybko dotarły do Niemiec. Tamtejsza prasa publikuje regularnie artykuły na temat znaleziska. Dziennik "Bild" próbuje docierać do byłych niemieckich mieszkańców Malborka i okolicznych miejscowości, którzy wspominają wkroczenie sowieckich żołnierzy. Dla tej gazety wypowiedział się m.in. 75-letni Gerard Hintz. W styczniu 1945 roku miał 11 lat. Mówił, że "po skończonych w marcu walkach Sowieci zaraz poszli aresztować ludność niemiecką. W głównej mierze skoncentrowali się na mężczyznach pomiędzy 14 a 60 rokiem życia, ale oprócz nich wywiezionych zostało też dużo kobiet, szczególnie tych młodych".
Tajemnica grobu stała się też okazją do wygłaszania kontrowersyjnych hipotez. Taką wymyśliła redakcja niemieckojęzycznego portalu internetowego www.polskaweb.eu. Szokujący jest tytuł, gdzie pada pytanie: "Malbork polskim Katyniem?". O komentarz w sprawie artykułu poprosiliśmy redakcję portalu.
"Nie możemy wyłączać polskiej winy w imieniu polsko-niemieckich stosunków w nowej Europie" - pisze w odpowiedzi Iwona Schmidt. - "Czy myślicie Państwo, że w tamtym czasie wszyscy Polacy byli święci? W to nikt już dziś nie wierzy. Mamy bardzo dużo poszlak i wskazań dowodzących na możliwą winę polskiej milicji, jednak teraz tego nie opublikujemy. Wątpliwe jest, że przypuszczalnymi mordercami byli Rosjanie lub też że ludzie Ci zginęli z powodu zamarznięcia w dodatku z kulą w głowie".
- Malbork zdobywała tylko Armia Czerwona, która szła przez Królewiec, Iławę, Elbląg do Malborka. Nie ma żadnej możliwości, by razem z nimi miasto zdobywały wojska polskie - mówi Jerzy Fryc ze Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej Miasta Malborka i Okolic.
Ekshumacja szczątków z masowego grobu może potrwać do końca stycznia. Po ich zakończeniu część szczątków ma zostać przebadana przez biegłego i wtedy możemy być bliżej wyjaśnienia tajemnicy mogiły.

Porównanie grobu z Malborka do Katynia jest nadużyciem
Z Bernardem Jesionowskim, pracownikiem Muzeum Zamkowego w Malborku i miłośnikiem historii miasta, rozmawia Jacek Skrobisz
Co Pan sądzi o porównywaniu Malborka do Katynia, na co pozwolił sobie jeden z portali internetowych w kontekście odkrycia masowego grobu?
Jest to duże nadużycie. W przypadku Katynia mówimy o ewidentnym rozstrzelaniu, zaplanowanym od początku do końca. W masowej mogile, którą odkryto w Malborku, znajdują się szczątki z otworami po postrzale, które mogłyby świadczyć o rozstrzelaniu, i taką hipotezę można by postawić, ale są to przypadki wyjątkowe. Nie możemy też wykluczyć, że są to szczątki osób, które umarły w inny sposób, również z powodu zimna czy chorób.
Stawianie tez w sprawie masowej mogiły jest na razie niemożliwe z powodu braku źródeł historycznych na temat grobu i znalezionych ofiar?
Wszystko obraca się na razie w sferze hipotez. Nie dysponujemy wiedzą, że to zrobili Rosjanie, Polacy, Niemcy, Francuzi czy też Anglicy. Po prostu nie mamy żadnych materialnych dowodów. To co się wydarzyło w Malborku i spowodowało powstanie tej mogiły, możemy wnioskować na podstawie kontekstu historycznego, ciągu zdarzeń, które rozgrywały się w tym miejscu.
Czy wojska polskie brały udział w zdobywaniu Malborka w pierwszych miesiącach 1945 roku?
Nie. Miasto zdobywała tylko Armia Czerwona, ale znane są przypadki, gdy walczyli w niej także Polacy.
Jacek Skrobisz - NaszeMiasto.pl

villaoliva - 2009-01-14, 18:27

Audycja Radia Danzig :arrow: Tu i Teraz
villaoliva - 2009-01-16, 23:13

Tym razem o sprawie :arrow: TVN24.
villaoliva - 2009-01-21, 10:28

Duży Format Gazety Wyborczej

Hotel Pod Czaszką

Cytat:
Masowy grób 2000 ofiar II wojny opróżniła koparka - pod okiem burmistrza, prokuratorów i archeologów. Próbowali to powstrzymać internauci. - A gdyby w ten sposób opróżniano mogiłę Polaków na Ukrainie, Białorusi, Rosji? - pytają

Czterogwiazdkowy hotel stanie sto metrów od zamku w Malborku. Burmistrz Andrzej Rychłowski marzy, aby zatrzymała się w nim jedna z piłkarskich reprezentacji, która na Euro 2012 zagra na Baltic Arenie w Danzigu. Z Malborka do Danziga autostradą A1 jedzie się teraz 40 minut. Więc dlaczego nie?

Pierwszą łopatę pod budowę hotelu robotnicy wbijają w październiku. Rozbierają resztki budynku, który tam stał.

- Zapamiętam dobrze ten dzień - 28 października. Właściwie prace już się zakończyły, ale kierownik budowy poprosił jeszcze brygadzistę o usunięcie kawałka fundamentu. No i wtedy wyszły te kości - opowiada burmistrz Malborka.

Szczątki 65 osób - dwa metry pod ziemią - kobiety, dzieci, niektórzy z dziurami w głowie po kulach. Prokurator Jarosław Kembłowski, który prowadzi śledztwo, nie jest zadowolony. Za chwilę ma awansować. Rozgrzebać więc sprawę czy odłożyć na półkę? To nie pierwsza taka mogiła w Malborku. Cywile - ofiary bomb, głodu, chorób, mrozu. Zastanawia się trzy dni. Podpisuje umorzenie, oddycha z ulgą.

Spokoju jednak nie będzie. Wszystko przez internet i deszcz.

Robin Hood walczy o kości

Dlaczego internet?

Kiedy pod koniec października robotnicy wyciągają z ziemi pierwsze szczątki, ktoś robi zdjęcia. Po kilku godzinach pojawiają się na forum miłośników historii Marienburg.pl.

Uczestnik forum kryjący się pod nickiem "Robin Hood" pisze: "Całą akcję obserwowali kolejno przybywający: straż miejska, policja, burmistrz i bliżej nie znane osoby odjeżdżające później wraz z policją. Pani gospodarz miasta dzielnie dyrygowała akcją koparki i aktywnie wydłubywała kości z ziemi. Przybyły dwa samochody z zakładów usług pogrzebowych. Szczątki gromadzono w workach foliowych. Ekipa z noszami przenosiła worki do samochodu. Zabrano co najmniej dwa worki. Widać było jedną ludzką czaszkę, tak więc na pewno były to zwłoki pochowane w całości. Musiałem lecieć dalej, ale wiem od znajomych mieszkających na Starym Mieście, że akcja skończyła się około godziny 13.30".

Waldemar Zduniak, prokurator rejonowy, obiecuje w "Gazecie Malborskiej", że biegły określi, z jakiego okresu pochodzą szczątki. Dzieje się jednak inaczej. Dwa dni po odkryciu burmistrz chowa szczątki na komunalnym cmentarzu, jest ksiądz i kilku urzędników. Następnego dnia prokuratura umarza śledztwo, mimo że wiadomo już było: część ofiar ma przestrzelone czaszki.

Skąd ta decyzja?

- Nie było poszlak, że śmierć tych osób nastąpiła w wyniku przestępstwa - tłumaczy prokurator Jarosław Kembłowski. - Chcieliśmy dać je do zbadania w zakładzie medycyny sądowej, ale na wyniki mieliśmy czekać kilka miesięcy, to zrezygnowaliśmy.

Prokurator nie chce się zastanawiać, czy ekshumacja przeprowadzona przez burmistrza była prawidłowa. - Śledztwo jest zamknięte - ucina.

Na Marienburg.pl wrze.

Koparka zamiast archeologa? Trzydniowe śledztwo? Pospieszny pogrzeb? Ludzie komentują, zadają pytania, krytykują władze za niedbałość. Pojawiają się kolejne zdjęcia.

- Od tej pory śledzimy każdy krok na budowie. Ludzie wrzucają zdjęcia na forum, uczestniczy w tym kilkadziesiąt osób - opowiada Jacek Kmieć, założyciel forum, prywatnie inżynier.

Po trzech tygodniach od umorzenia śledztwa w historii pojawia się deszcz.

16 listopada dwaj użytkownicy forum znajdują na budowie hotelu szczątki kolejnych kilku osób. Wypłukane przez deszcz. Fotografują je i tego samego dnia wrzucają zdjęcia na Marienburg.pl. Widać na nich, że szczątki ludzkie walają się w kilkunastu miejscach na placu budowy. Czaszki, piszczele. "Co Pan na to, Panie Rychłowski? Może w końcu prokurator pojawi się na miejscu i zajmie sprawą?" - zadaje pytanie jeden z forumowiczów.

Prokuratura dzień po odkryciu wszczyna na nowo śledztwo.

- Pojawiły się informacje w internecie, ktoś do nas zadzwonił. Postanowiliśmy się tym zająć, bo pojawiły się nowe szczątki - tłumaczy prokurator Kembłowski. - Wszystkie muszą przebadać medycy sądowi.


Burmistrz ogłasza kolejną ekshumację.

- Skłoniłem inwestora, by zapłacił za wydobycie kości. Zajmie się tym gminna spółka - chwali się mediom.

Robotnicy wydobywają z mogiły kolejne szkielety. Po kilkadziesiąt, sto dziennie. Do Nowego Roku wiadomo, że może ich być nawet 2 tys. Prokurator awansuje do ościennej prokuratury.

Ekshumuje ta sama koparka

Grzegorz Kus, 35-latek - to on 16 listopada zamieścił zdjęcia na Marienburg.pl.

- Dlaczego pan to zrobił? - pytam.

Grzegorz wyjmuje laptop. Na stronie www.polskaweb.eu artykuł "Malbork polskim Katyniem?". Autor publikacji sugeruje, że sprawcą śmierci mogli być polscy żołnierze zdobywający Malbork wraz z Rosjanami. Dziennik "Süddeutsche Zeitung" zaznacza, że nie ma świadków, jakoby w Malborku dokonywano na Niemcach egzekucji. Sugeruje jednak, że według ekspertów na tych terenach wiosną 1945 roku pod ochroną Armii Czerwonej grasowały polskie bandy i to one mogą być odpowiedzialne ze zbrodnie na Niemcach.

"Bild" odnalazł już świadka wydarzeń w Malborku w 1945 roku. 75-letni Gerhard Hinz wspomina, że widział, jak żołnierze ładowali Niemców na ciężarówki i wywozili w kierunku miasta.

- Głosy, że te ofiary to wynik egzekucji dokonanej przez Polaków, to chyba niezbyt dobra promocja dla naszego miasta - mówi Kus. - Ale można się też zastanowić, jak zareagowalibyśmy, gdyby w ten sposób opróżniano mogiłę Polaków na Ukrainie, Białorusi, Rosji. W każdym mieście w miejscu prac budowlanych prowadzonych na historycznym obszarze najpierw weszliby archeolodzy.

Na laptopie Grzegorza pojawiają się zdjęcia - resztki kości w skarpach wykopu najwyraźniej poucinane przez łyżkę koparki. Na innych koparka w środku wykopu.

- To tak ma wyglądać ekshumacja, główne prace "wykonuje" ta sama koparka! Ja w ogóle nie wiem, jak to nazwać - oburza się Kus.

Koparkę widział w wykopie Bernard Jesionowski, historyk z Muzeum Zamkowego w Malborku. - To nie jest ekshumacja. To jest wydobywanie kości. Przecież nawet nie mamy dowodu, że ktoś nie przywiózł tych zwłok z jakiegoś cmentarza - mówi.

Uważa jednak, że najprawdopodobniej w mogile spoczęli przedwojenni mieszkańcy Malborka.

- W grudniu 1944 roku władze miasta nakazały ewakuację cywilów, a miasto zamieniono w twierdzę. Z różnych źródeł wiemy, że część mieszkańców została - jakieś 2, może 4 tys. osób. Niemcy nie mogli się ich po wojnie doliczyć i to najprawdopodobniej są ci, którzy spoczęli w tej mogile. Kiedy ją stworzono? Pomiędzy końcem stycznia a 9 marca w mieście toczyły się walki. Ostatnie jednostki niemieckie same wycofały się z zamku i dopiero wtedy zajęli go Rosjanie. To najprawdopodobniej oni po zdobyciu zamku zabili tych ludzi. Nie mogliby tego zrobić przed 9 marca, bo miejsce pochówku było pod niemieckim ostrzałem.

- Czy możliwe, że Rosjanie ich rozstrzelali?

- Wydaje się mało prawdopodobne, że 2 tys. osób zginęło w wyniku działań wojennych, na skutek ran, chorób, głodu. Rosjanie mieli bardzo duży problem ze zdobyciem miasta. Półtora miesiąca je szturmowali. Może to była zem-sta? Na zamkowych murach w dwóch miejscach są ślady serii karabinów maszynowych w prostych rzędach na wysokości około półtora metra. To może tam ktoś organizował egzekucję - zastanawia się Jesionowski.

Burmistrz mówi, że w trakcie ekshumacji w mogile nie znaleziono śladów kul.

- Są ślady w czaszkach. A że nie znaleziono kul... Jak można to autorytatywnie stwierdzić, jeżeli szczątki wydobywa koparka? - pyta historyk.

Kości wciąż przybywa

Mróz zakonserwował ślady koparki. Na ścianach wykopu ciągle widać wystające poucinane jej łyżką piszczele. Po dwóch miesiącach ekshumacji robotnicy ciągle wyciągają z wykopu ludzkie szczątki. Stoimy w wykopie głębokim na dwa metry. Minus dziesięć. Koparki dzisiaj nie ma.


Sześcioosobowa ekipa robotników ubrana w nowe kombinezony, z nowymi szpadlami w rękach, nieporadnie wydłubuje szczątki ze zmarzniętej ziemi. Przy nas jeden z nich wyciąga z grudki ziemi fragment dziecięcej żuchwy. Ząbki nie zdołały jeszcze na niej wyrosnąć. Czaszki razem z piszczelami lądują w plastikowych wiaderkach, potem luzem przesypywane są do czarnych foliowych worków, stamtąd do blaszaka na komunalnym cmentarzu. Błyskają flesze fotoreporterów. Dziennikarzy jest więcej niż robotników. Od kilku dni Malbork przeżywa ich najazd - Polskie Radio, PAP, AFP, "Bild", Reuters.

Zbigniew Sawicki, archeolog z malborskiego Muzeum Zamkowego, zatrudniony przez inwestora, co kilka minut udziela wywiadu.

- Na początku, w listopadzie, wyciągaliśmy po 100-150 osób, dzisiaj po kilkanaście. Ktoś wcześniej musiał zauważyć te kości. Niech pan popatrzy. Tu w latach 80. ktoś kładł rury ciepłownicze. Na pewno nadział się na coś. Ale wtedy nikomu nie zależało, żeby coś takiego odkrywać. Ludzie się bali takich tajemnic. No wie pan... Jeżeli to zrobili Rosjanie... - konserwator ścisza głos.

- Gdzie się podziała koparka? Kilku robotników nie przerzuciłoby w takim tempie kilkuset ton ziemi. Dlaczego to idzie tak szybko? - pytam.

- Mechanicznie usuwamy tylko wierzchnią warstwę ziemi. Gdybyśmy chcieli robić to ręcznie, ktoś musiałby za to zapłacić. A zniszczenia? Przy tego rodzaju pracach to nie do uniknięcia.

- A może chodzi o to, by szybko zacząć budowę? Inwestor na stronie internetowej informuje, że musi zacząć prace pod koniec marca.

- To prawda. Może skończymy w tym terminie, ale i tak budowa nie ruszy, zanim prokurator nie zakończy śledztwa - przyznaje archeolog.

Prokurator koparki nie widział

Żeby zmieścić szczątki 2 tysięcy osób, burmistrz musiał dokupić blaszany garaż. Jeden, który już stał za budynkiem biurowym komunalnego cmentarza, nie wystarczył. Teraz kości leżą w dwóch blaszakach, spakowane w ponad stu plastikowych workach poukładanych jeden na drugim. Po kilkanaście osób na worek.

- Przedstawiciele niemieckiej organizacji zajmującej się grzebaniem Niemców, którzy zginęli na polskiej ziemi, stwierdzili, że takie warunki wystarczą - tłumaczy Piotr Szwedowski, sekretarz miasta, mocując się z kłódką.

- A koparkę widzieli?

- Koparka? Nie wiem, czy powinna tam być... Niech pan zapyta prokuratora, czy to jest prawidłowa ekshumacja. On tym wszystkim rządzi.

Prokurator Piotr Wojciechowski nie potrafi ukryć zdenerwowania. Zna sprawę od kilku dni. Przejął ją po awansowanym Kembłowskim.

- Polegam na tym, co mówi archeolog, a on twierdzi, że prace prowadzone są prawidłowo. Wszystkie szczątki są zbierane, to, co można zabezpieczyć, zabezpieczymy. Być może koparka była w wykopie tylko w tej części, która była już zbadana.

- Był pan na miejscu? Tam gołym okiem widać ślady jej działalności.

- Nie, jeszcze nie zdążyłem.

- To co pan wie?

- Że najprawdopodobniej to są szczątki ludności niemieckiej pochowane przez Rosjan. Ale to tylko hipotezy historyczne. Zamierzam wkrótce powołać biegłego patologa i archeologa. Zwróciłem się też o pomoc do IPN o przeprowadzenie badań historycznych.

Marian Kwapiński, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, przygląda się sprawie z boku. Pytam, jak powinna się odbywać taka ekshumacja: - Obowiązkiem jest poszanowanie szczątków ludzkich. O to zadbać powinien inwestor. Prace muszą odbywać się pod kontrolą urzędników ochrony zabytków.

- Widziałam już niejedną ekshumację - opowiada Izabela Kwiecińska, redaktor "Odkrywcy", pisma dla fanów przeszłości. - Koparka? Owszem, ale tylko, żeby zdjąć wierzchnią warstwę ziemi, a potem każde ciało, jedno po drugim. Powolutku. No ale jak to zrobić zimą, w zmarzniętej ziemi? Prokurator powinien wstrzymać prace. Wystarczy jeden telefon.


Właściciele przyszłego hotelu z giełdowej spółki Europejski Fundusz Hipoteczny milczą. Od kilku dni nie odbierają telefonu.

Burmistrz zaskakuje wszystkich!

Awantura z internautami i dziennikarze - to nadszarpnęło nerwy burmistrza. Chce spotkać się w sądzie z użytkownikami Marienburg.pl. Złożył na nich zawiadomienie w prokuraturze.

- Wygrzebywanie ludzkich szczątków i pokazywanie ich na zdjęciach to bezczeszczenie. Jakiś niepotrzebny happening - mówi. - Chcę przestrzec, że będąc odpowiedzialnym, nie można pisać wszystkiego o wszystkich.

Lokalna prasa też go nie wsparła. Założył więc własną gazetę. Jeszcze w grudniu ukazał się pierwszy numer "Nowego Malborka.pl". O odkryciu mogiły i ekshumacji ani słowa.


Sławomir Sowula

villaoliva - 2009-01-21, 21:30

Masowe groby mogą być też w Danzigu i Gdyni?

na stronie do odsłuchania również rozmowa TOK FM

Cytat:
- W Danzigu i Gdyni mogą znajdować się masowe groby z czasów II wojny światowej podobne do tego jakie znaleziono w Malborku, gdzie od trzech miesięcy trwa ekshumacja 1800 osób - uważa prokurator Maciej Schultz z IPN.

- Nie możemy tego wykluczyć. Mogą znajdować się w bardzo zaskakujących miejscach. Często nie da się tego sprawdzić, bo na tych miejscach mogą znajdować się już budynki, które trzeba by zburzyć - powiedział prok. Schultz w rozmowie z reporterem radia TOKFM . Jego zdaniem jest to tym bardziej możliwe, że w Danzigu czy Gdyni toczyły się większe walki niż w Malborku.

Niemcy zacierali ślady

Zdaniem IPN pod koniec wojny, lub zaraz po jej zakończeniu, nie ewidencjonowano i nie dokumentowano pochówku zwłok. - Niemcy pod koniec wojny rozkopywali mogiły, palili zwłoki, miażdżyli czy też mielili kości i zostawały tylko prochy. Gdy badano miejsca straceń na terenie Pomorza nie znajdowano tam zwłok - mówi prok. Schultz. Jego zdaniem były tylko wyjątki, gdzie Niemcy tego nie zrobili, tak jak w przypadku mordu w Piaśnicy. - Tak też mogło być w Malborku. Przyczyną mógł być pośpiech - mówi Schultz.

Rosjanie jedynie ograbiali

Wskazanie Niemców jako sprawców pochówku w Malborku potwierdzałby fakt, że przy zakopanych nie znaleziono żadnych śladów - biżuterii, ubrań, przedmiotów osobistych. Niemiecka prasa próbuje jednak znaleźć winnych po stronie rosyjskiej, a nawet polskiej. - Rosjanie nie bawili się w takie zacieranie śladów, owszem zabierali kosztowne rzeczy, ale przykład Katynia wskazuje, że nie rozbierali swych ofiar. Z kolei administracja polska przejmowała tereny w Malborku wiele miesięcy po Rosjanach - tłumaczy Schultz.

Polacy grzebali, bo bali się epidemii

Zdarzało się tak, że to Polacy grzebali wiele ciał na terenach przez siebie przejmowanych. Dotyczy to miejsc na Pomorzu Danzigim, gdzie przed i w czasie wojny mieszkali Polacy. Polska administracja tworzyła się tam często samorzutnie, zaraz po wycofaniu się Niemców. - Ludzie zastawali spore ilości porzuconych, gnijących ciał, które trzeba było szybko pochować, by uniknąć epidemii. Szalał wtedy tyfus - tłumacz Schultz. Jego zdaniem dziesiątki, czy setki ciał na terenie Danziga, czy Gdyni wrzucano do rowów, lejów po bombach, czy wykopów i szybko zakopywano. Nie dotyczy to jednak Malborka i okolic, w których Rosjanie przebywali przez wiele miesięcy.

IPN jednak zbada sprawę

Choć póki co nie ma wyraźnych śladów, że w Malborku dokonano zbrodni, to jak twierdzi Schultz: - Podstawowym zadaniem IPN jest ściganie zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, ale możemy też zajmować się zbrodniami przeciwko ludzkości i wojennymi. I tak może być w tym przypadku. Decyzję podejmiemy, kiedy znane będą wyniki pracy biegłych - dodaje.

Prokurator zapowiada również, że działania instytutu skupią się na poszukiwaniu świadków zdarzenia, kwerendzie niemieckich publikacji na temat Malborka z tamtego okresu, a także niemieckich i polskich archiwów, a jeśli będzie to możliwe, także rosyjskich.
(...)
Robert Kowalik, Gazeta.pl; Łukasz Konarski, TOKFM

Henio - 2009-01-21, 22:04

Śledzę ten temat i ....... właśnie cały czas się zastanawiałem , czemu tylko kości , a nawet żadnego przysłowiowego guzika.
Fakt , że prace ekshumacyjne , delikatnie "pisząc "robili papracy i amatorzy bez żadnego szacunku dla zmarłych.

fritzek - 2009-01-21, 22:13

Więcej informacji znajdziesz na zaprzyjaźnionym forum www.marienburg.pl :arrow: http://www.marienburg.pl/...p?p=60514#60514
Henio - 2009-01-22, 16:48

fritzek napisał/a:
Więcej informacji znajdziesz


No pewnie , że tam bywam , ale gościnnie. :-D

villaoliva - 2009-01-24, 21:55

Nowe fakty w sprawie masowego grobu

Cytat:
"Wiadomości" TVP ujawniły, że część szczątków ludzkich została odkryta już w PRL-u. Władze miały zatuszować sprawę, żeby nie drażnić towarzyszy z Moskwy.

Ludzkie szczątki w Malborku miały zostać odkryte już na początku lat 80-tych, podczas remontu kanalizacji. Dowodem na to jest fakt, że w co najmniej dwóch miejscach instalacja leży na szczątkach ludzkich.

Polskie władze nie chciały zapewne drażnić Moskwy i sprawę wtedy zatuszowano. Wątek ten zbada danzigi IPN, który zajmuje się sprawą. Jak na razie jednak prokuratura wojskowa w Rosji odmówiła pomocy polskim śledczym.

Fakt tuszowania odkrycia masowego grobu przez władze PRL-u może świadczyć o tym, że zbrodni dokonała Armia Czerwona. Mord nie przypomina jednak tego z Katynia, bo tylko w dwudziestu czaszkach są ślady po kulach.

villaoliva - 2009-01-25, 16:48

No koledzy z Malborka! Niepokoić generała? ;-)

Jaruzelski: Nie pamiętam sprawy mogiły z Malborka

Cytat:
IPN: To nadinterpretacja, że władze chciały zatuszować sprawę

- Ja nie pamiętam, podkreślam, nie pamiętam, ażeby w latach osiemdziesiątych ten temat się pojawił. Żebyśmy go w ogóle jakoś rozważali - powiedział Jaruzelski, który w latach 1981-1989 był I sekretarzem KC PZPR i do 1985 r. prezesem Rady Ministrów.
(...)

Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Danzigu, prokurator Maciej Schulz mówi, że "chęć ukrycia zbiorowej mogiły przez władze PRL w latach 80. jest tezą, której nic nie potwierdza, jest nadinterpretacją".

Schulz poinformował, że Prokuratura Rejonowa w Malborku sprawdzała ten wątek i "nie ma żadnych dowodów potwierdzających, że ktoś o istnieniu mogiły wiedział i chciał sprawę zatuszować".

Wiadomo natomiast, że podczas remontu kanalizacji w tym miejscu na początku lat 80. robotnicy natrafili na ludzkie szczątki. Dowodem na to jest fakt, że w co najmniej dwóch miejscach instalacja leży na szczątkach ludzkich. - Ale z tego co wiem, to najprawdopodobniej robotnicy tego faktu nikomu nie zgłosili, bo nie ma żadnych dowodów, że ktoś to zgłosił, a potem próbował ukryć - powiedział Schulz.

- Takie zgłoszenie o znalezieniu ludzkich szczątków spowodowałoby wstrzymanie prac i kłopoty z ukończeniem inwestycji - dodał prokurator.

fritzek - 2009-01-26, 14:32

Gdzie nowy grób dla 2 tys. ofiar?
Cytat:

Malbork: Gdzie nowy grób dla 2 tys. ofiar?

Niemieckie władze oficjalnie zainteresowały się masową mogiłą 2 tys. mieszkańców Malborka, pochowanych obok tamtejszego zamku pod koniec II wojny światowej

Masowy grób odkryto jesienią ub. r. podczas prac przy budowie czterogwiazdkowego hotelu. Kto został tam pochowany? Prokuratura w Malborku przyznaje, że ma tylko hipotezy historyczne. Najbardziej prawdopodobna jest taka, że w mogile spoczęły szczątki cywilnych mieszkańców Malborka, pochowanych tam po tym, jak miasto w marcu 1945 roku zdobyły wojska radzieckie. Prokuratura nie wyklucza też, że były to ofiary mordu. Rozwikłaniem tajemnicy zajmie się danzigi IPN, który zamierza przejąć śledztwo od prokuratury.

Wojewoda pomorski Roman Zaborowski spotkał się w piątek z konsulem Niemiec w Danzigu Joachimem Bleicherem. - Konsul był bardzo zadowolony z dotychczasowej współpracy z władzami samorządowymi i rządowymi. Podkreślał, że trzeba na razie zachować ostrożność w wypowiadaniu się, kim były pochowane w masowym grobie ofiary, kiedy i jak zginęły - relacjonuje wojewoda.

Konsul rozmawiał też z wojewodą o ewentualnym miejscu pochowku ofiar, gdyby potwierdziło się, że byli to obywatele niemieccy. - Szczątki, po ich szczegółowym zbadaniu, mogą być pochowane na jednym z cmentarzy, którymi opiekuje się Fundacja Pamięć - powiedział konsul.

Fundacja to wspierana przez niemiecki rząd organizacja, zajmująca się opieką nad znajdowanymi na terenie naszego kraju szczątkami niemieckich cywili i żołnierzy. Jeden z takich cmentarzy znajduje się pod Szczecinem. Ale pomoc fundacji to nie jedyny pomysł . W sobotę dziennik "Berliner Zeitung" napisał, że szczątki pochowanych w Malborku powinny się znaleźć na niemieckim cmentarzu wojennym w Danzigu. Taka kwatera znajduje się na Cmentarzu Garnizonowym - chowani tam byli m.in. niemieccy żołnierze z czasów II wojny światowej. - Konsul zapowiedział, że będzie rozmawiał o tym z prezydentem Danziga - mówi wojewoda.



A cóż to za pomysł, żeby poległych mieszkańców Malborka pochować na cmentarzu garnizonowym w Danzigu :?: :shock:

Azaziz - 2009-01-26, 15:31

fritzek napisał/a:
A cóż to za pomysł, żeby poległych mieszkańców Malborka pochować na cmentarzu garnizonowym w Danzigu


Każdy chce zabłysnąć w sprawie, wyciąć i zeżreć kawałek tortu, klasyczne żerowanie... :shock:

villaoliva - 2009-02-06, 19:29

Jak powstał grób w Malborku - relacja świadka

Cytat:
Udało nam się znaleźć świadka wydarzeń w Malborku w 1945 r. Tadeusz Bronowski widział żołnierzy uprzątających zwłoki.

W 1945 roku Tadeusz Bronowski, wówczas dziesięcioletni chłopiec, przyjechał nad Nogat z dziadkiem, mamą i rodzeństwem już 12 maja, gdy wojska sowieckie uprzątały miasto z zalegających na ulicach zwłok.

Ściślej - robili to niemieccy jeńcy pod nadzorem czerwonoarmistów. Miasto robiło upiorne wrażenie, było całkowicie zniszczone i opustoszałe. Niemców (oprócz jeńców) już nie było, a Polacy jeszcze się tu nie osiedlili. Tadeusz Bronowski z bratem i mamą krążył wśród ruin w poszukiwaniu jedzenia. Trupy leżały wszędzie. Na ulicach, w piwnicach, w krzakach w parku, koło torów, w fosie, na zamku.

Na zamku było ich szczególnie wiele.
- Zapamiętałem wielki dół na dziedzińcu Średniego Zamku, nieopodal refektarza, do którego jeńcy spychali zwłoki - opowiada "Polsce Dziennikowi Bałtyckiemu" Tadeusz Bronowski.
- Także na ulicy Solnej były ogromne doły, a smród szczególnie dotkliwy. Na placu przy Grunwaldzkiej, gdzie dziś wznosi się pomnik żołnierzy sowieckich, widziałem dwa wielgachne doły wypełnione ludzkimi ciałami.

O masowej mogile pomiędzy ulicami Solną a Piastowską, na którą natrafiono podczas prac ziemnych przed budową hotelu, informowaliśmy wielokrotnie na naszych łamach. Pochowano w niej blisko dwa tysiące osób: mężczyzn, kobiet, dzieci. W niemieckich archiwach niedawno natrafiono na listy malborczyków z lat 1944-45. Śledztwo prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Ta sprawa wciąż budzi wiele emocji. Pojawiały się głosy, że w grobie spoczęły ofiary egzekucji dokonanej na rdzennej ludności przez NKWD. Do tej pory nie było jednak żadnych świadków.



I ciekawa opinia

Cytat:
Malborski cmentarz w opinii Jarosława Zalesińskiego, szefa działu kultury "Polski Dziennika Bałtyckiego"

Opowieści świadka, który w 1945 roku widział, jak powstawały masowe groby w Malborku, wybija oręż z ręki tym, którzy w odkopywanych teraz dołach pełnych ludzkich kości chętnie widzieliby dowód jakichś (czyich?) zbrodni. Najpewniej wszystko odbywało się tak, jak to wyjaśniał już na łamach "Polski" historyk Piotr Niwiński. Po przejściu frontu Malbork, podobnie jak każde zaciekle bronione przez Niemców miasto, przypominał gigantyczną kostnicę. Wszędzie leżały ciała zabitych w czasie walk, do tego zaczęły dochodzić ofiary epidemii tyfusu. Aby rozszerzaniu się epidemii zapobiec, zwłoki grzebano jak popadło w masowych mogiłach. Śmierć zrównywała ze sobą Niemców, Rosjan, żołnierzy i cywilów, autochtonów i uciekinierów z Prus Wschodnich.

Niektóre gazety zza Odry głosiły, że odkopane kości powinny zostać pochowane w niemieckiej ziemi. Gazety polskie spekulowały, które z miast mogłoby się stać miejscem pochówku: może Szczecin? A może Danzig? Szukano dla nich odpowiedniego, czyli poniemieckiego cmentarza. Zastanawiam się, dlaczego właściwie godnym miejscem ostatniego spoczynku tych ludzi nie może być miasto, w którym zginęli? Tym bardziej że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć dziś na pytanie o narodowość pochowanych w masowym grobie ludzi. W większości byli to Niemcy, to na pewno, ale skąd pewność, że nie chowano też Rosjan, może i Polaków? Czy o ponownym, po ekshumacji, cmentarzu dla tych ciał miałby decydować głos większości, według reguł jakiejś makabrycznej demokracji?

Do czego może prowadzić takie wykopywanie kości, opisał niegdyś Günter Grass w powieści "Wróżby kumaka". Pomyślmy może lepiej, czy to nie Malbork powinien zdecydować się na godne pochowanie tych ciał i upamiętnienie pomnikiem ofiar 1945 roku w tym mieście. W Danzigu o ich losie o wiele lepiej zaświadczy przyszłe Muzeum II wojny.



Świadkowie wyjaśniają tajemnicę grobów z Malborka

Cytat:
Malbork to było piekło

Informacja o mogile dotarła także do niemieckich mediów, które od razu zaczęły spekulować, czy w Malborku nie dokonano zbiorowej zbrodni. Wskazywano na Rosjan, a nawet Polaków. Teraz była mieszkanka miasta, która pragnie zachować anonimowość, przysłała z Niemiec list do malborskiego magistratu z opisem swoich przeżyć w czasie oblężenia miasta w 1945 roku.

- List wedle mojej oceny wyklucza możliwość, że mordu na pozostałych w mieście mieszkańcach dokonali Rosjanie - mówi Piotr Szwedowski z malborskiego urzędu miasta.

- List to świadectwo kobiety, która w 1945 r. miała 10 lat - mówi Szwedowski. - Kobieta opowiada o walkach, w których ucierpiała ludność cywilna. Opisuje też Malbork po zakończeniu walk. Opisuje go jako piekło, w którym ulice były zasłane zwłokami. Jej matka została przez Rosjan zaprzęgnięta do zbierania zwłok z ulic. Przy pomocy furmanek i ręcznych wózków zwożono to wszystko w jedno miejsce na obecną ul. Jagiellońską. Tam zwłoki posypywano chlorem. Tu relacja się urywa - mówi Szwedowski.

Jej wspomnienia potwierdzają tezę historyków, że szczątki mogą należeć do obywateli niemieckich, którzy w 1945 roku - mimo rozkazu opuszczenia miasta wydanego przez Niemców - postanowili zostać w Malborku i zginęli. Do tej pory nie wiadomo jak. Teorii jest kilka - najprawdopodobniej nie udało im się przeżyć zimy w opuszczonym mieście i padli ofiarami chorób i głodu. Nie można też wykluczyć, że mogli zginąć podczas oblężenia miasta przez armię rosyjską. Część ofiar mogła zginąć wskutek egzekucji - mogą o tym świadczyć ślady po kulach w niektórych czaszkach.

Kobieta na początku lat 70. wyjechała z Malborka do Niemiec. Zgodziła się na przekazanie listu prokuraturze.

Trupy leżały wszędzie

Do kolejnego świadka dotarł dzisiejszy dziennik "Polska". Według relacji Tadeusza Bronowskiego, który przybył do Malborka w maju 1945 r. jako 10-letni chłopak, "trupy leżały wszędzie: na ulicach, w piwnicach, w krzakach, w parku, koło torów, w fosie, na zamku, gdzie było ich szczególnie wiele". Bronowski był świadkiem jak jeńcy pilnowani przez Rosjan uprzątali miasto z ciał wrzucając je do dołów. - Ta relacja, choć z nieco późniejszego okresu, potwierdza relację zawartą w liście Niemki. Przede wszystkim uderza ta wszechobecność ciał - mówi Szwedowski.

- Gromadzimy wszelką dokumentację i w zależności od wartości dowodowej, osoby będą przesłuchiwane w tej sprawie - mówi prokurator Mirosław Roda z danzigiego oddziału IPN, który przed dwoma tygodniami przejął sprawę od malborskiej prokuratury.

Prokurator mówi też, że pojawiają się kolejne relacje. - Z pięciu, które dotarły do nas właśnie te dwie mogą okazać się najbardziej pomocne w rozwikłaniu tej owianej tajemnicą sprawy - dodał prok. Roda.

Grün - 2009-02-06, 22:03

W kontekście grobu w Malborku:
Masowe groby w Danzigu - czy istnieją
Cytat:
Nie milkną echa odkrycia masowego grobu w Malborku. Czy podobnych znalezisk powinniśmy się spodziewać również w Danzigu?
Kilka tygodni temu media obiegła szokująca wiadomość o przypadkowym odkryciu nieznanego dotąd masowego grobu w Malborku. Początkowo szok nie był wielki, przypuszczano bowiem, że grób zawiera szczątki kilkudziesięciu osób. Pochodzić mógłby zatem z czasów przejścia frontu przez Malbork w 1945 r. i być miejscem wiecznego spoczynku ofiar działań wojennych, może nawet żołnierzy jednej lub drugiej z walczących stron podczas II wojny światowej. Ta hipoteza nie utrzymała się długo, bowiem przy dalszej eksploracji mogiły okazało się, że zawiera ona kości setek ludzi, w tym również dzieci.

Z głębokiego średniowiecza

Bardzo szybko zaczęto się zastanawiać, gdzie jeszcze należy spodziewać się podobnie szokujących odkryć. Również w Danzigu - mieście kilka razy w ciągu swojej historii będącym świadkiem tragicznych i obfitych w ofiary wydarzeń - groby masowe oczywiście są.

Najdawniejszym zanotowanym przez historię wydarzeniem, którego tragizm mógł skutkować powstaniem masowego pochówku, była osławiona rzeź Danziga z 1308 roku. Nikt nie wie dokładnie, ilu mieszkańców miasta straciło wówczas życie, nie wiadomo również, gdzie ich pochowano.

Skoro wydarzenie to zostało ochrzczone słusznie, choć z pewną przesadą, mianem "rzezi" - ofiar musiało być dużo. Jedyną informacją o miejscu pochówku części ciał jest wzmianka o tym, że opat oliwski Rüdiger zabrał wkrótce po strasznej listopadowej nocy 1308 roku ciała szesnastu rycerzy zabitych przez Krzyżaków i pochował je na cmentarzu przy Kościele Św. Jakuba w Oliwie. Co stało się z resztą poległych?

Trudno orzec. Być może znalazły miejsce ostatniego spoczynku w pobliżu któregoś z dwóch kościołów, znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie teatru tragicznych wydarzeń - a więc przy kościele Św. Mikołaja (tym, którego resztki obejrzeć można pod Halą Targową), bądź przy kościele Św. Katarzyny. Prowadzone ostatnio masowo w tych okolicach prace archeologiczne być ujawnią wkrótce tę tajemnicę.

Ofiary epidemii

Oprócz wojen, setki ludzi umierały w trakcie nawiedzających Danzig epidemii, a było ich sporo. Ten fakt nie dziwi, kiedy okaże się, że mówimy o mieście portowym, gdzie szybciej niż na prowincję dociera ze świata zarówno to, co dobre, jak i to co złe. Ofiary epidemii grzebane były w masowych grobach, których lokalizacja pokrywa się często z istniejącymi wówczas, bądź później założonymi cmentarzami. Tam ewentualne odkrycie licznych szkieletów nikogo prawdopodobnie nie zdziwi.

Bardziej zaskakujące może być odnalezienie grobów ofiar epidemii cholery, dla których utworzono szpital i cmentarz na Ostrowiu, a więc terenie od ponad stulecia użytkowanego przez stocznie i inne zakłady przemysłowe. Innym masowym grobem ofiar epidemii jest oznaczone niedawno skromnym pomniczkiem miejsce, w którym pochowano ofiary epidemii tyfusu w danzigim areszcie w 1945 i 1946 roku.

Ofiary dawnych wojen

Danzig, duża i zazwyczaj dobrze przygotowana do obrony twierdza, był kilkukrotnie oblegany. Oblężenie ma to do siebie, że pochłania liczne ofiary, głównie wśród atakujących. Żołnierzy poległych przy takich okazjach nie transportowano do krajów z których pochodzili. Biorąc pod uwagę liczbę ofiar byłoby to technicznie niewykonalne. Nie było też niegdyś po prostu takiego zwyczaju. W ten sposób powstał m.in. masowy grób żołnierzy rosyjskich, którzy stracili życie przy oblężeniu Danziga, w 1734 roku.

Mogiła ta, zwana przez mieszkańców Danziga dawniej po prostu "rosyjskim grobem", oznaczona została na przełomie XIX i XX w. pięknym obeliskiem z fińskiego marmuru, opatrzonym napisem po rosyjsku. Napis ów informował o jego poświęceniu pamięci rosyjskich żołnierzy, którzy stracili życie przy oblężeniach Danziga w latach 1734, 1807 i 1813. Jest to jeden z nielicznych przedwojennych danzigich pomników przetrwałych do dzisiaj.

Na ślady pochodzącej z początku XIX wieku zbiorowej mogiły żołnierzy francuskich natrafiono przypadkiem - choć bardzo dziwnym - przy... zakładaniu cmentarza żołnierzy francuskich, jeńców z okresu II wojny światowej, zlokalizowanego przy ul. Powstańców Warszawy.

Niepotwierdzony przekaz donosi o wykorzystaniu części likwidowanych w XIX w. kanałów na Dolnym Mieście jako miejsca pochówku żołnierzy. Prawdopodobieństwo tej informacji jest w mojej opinii umiarkowane, jednakże oczywiście istnieje taka możliwość. Pochowanymi w owych grobach mogliby być jedynie żołnierze polegli w czasie oblężenia Danziga w 1813 roku. Kanały owe zlokalizowane były pośrodku kilku dzisiejszych ulic, takich jak Łąkowa, Jaskółcza czy Kieturakisa.

Ofiary ostatniej wojny

Ponieważ jednak okoliczności zaistnienia masowych grobów, o których mowa wyżej, są jasne i nie budzą kontrowersji, nie ma już również od dawna nikogo, kto poszukiwałby swoich tajemniczo zaginionych w wojennej zawierusze krewnych. Oczywistą sprawą jest to, że najbardziej "medialne" byłyby odkrycia grobów związanych z tragicznymi wydarzeniami ostatniej wojny.

Najstarszym takim miejscem związanym z wydarzeniami z II wojny światowej był grób polskich pocztowców, zamordowanych i pochowanych w tajemnicy i nieznanym miejscu przez Niemców. Grób ten odnaleziony został przypadkowo w 1991 roku podczas budowy siedziby banku na Zaspie. Szczątki zidentyfikowane przez jedną z przedwojennych pracownic Poczty Polskiej, p. Urszulę Świeczkowską, zostały zabezpieczone i przeniesione na cmentarz przy ul. Chrobrego - mauzoleum ofiar faszyzmu.

Więcej ofiar mogących zapełnić masowe mogiły nie było w Danzigu aż do końca wojny. Tragiczne dla Danziga zakończenie wojennych działań na Wielkanoc 1945 r. skutkowało powstaniem setek grobów. Pojawiały się one głównie na starych cmentarzach, czasem w parkach, nie mając zazwyczaj charakteru grobów masowych. Te ostatnie pojawić się miały dopiero po zakończeniu wojny.

Częściowo wypełniły je ofiary nalotów, ostrzału i pożarów, częściowo ciała osób zamordowanych przez zwycięzców, np. z powodu odmowy oddania zegarka. Ich lokalizacja nie jest mi znana, aczkolwiek żyją jeszcze może ludzie, którzy pamiętają, gdzie ofiary przejścia wojny przez Danzig zostały pochowane. Istnieje wszakże jeden wyjątek.

Wyjątkowy las na Wyspie Sobieszewskiej

Jest nim las między Wisłoujściem, a Górkami Zachodnimi. Nie ma tam, o ile mi wiadomo zbiorowej mogiły w ścisłym tego słowa znaczeniu. Tym nie mniej tam właśnie schronili się bardzo liczni mieszkańcy Danziga, kiedy wokół Danziga zacisnął się już pierścień Armii Czerwonej i jedyną szansą ucieczki było dostanie się jakąkolwiek jednostką pływającą na Hel - w ostatnie miejsce, skąd odpływały jeszcze statki ewakuujące ludzi.

Oprócz setek (a może tysięcy) cywilów, las ten stał się również miejscem schronienia pozostałych przy życiu niemieckich żołnierzy. Nic więc dziwnego, że rejon ten stał się obiektem intensywnego ostrzału artyleryjskiego. Tam właśnie ci, którym udało się z tego piekła wymknąć, widzieli po raz ostatni wielu swoich sąsiadów i znajomych, których ziemski ślad w tym miejscu się urywa.

Między bajki należy włożyć historię o tym, jakoby pod placem pomiędzy Podwalem Staromiejskim, a Halą Targową, w którejś z podziemnych kondygnacji schronu przeciwlotniczego, znajdować miałby się masowy grób mieszkańców Danziga, którzy zginęli tam zalani wodą z pękniętego rurociągu (literacką wizję tego miejsca umieścił w "Złotym Pelikanie" S.Chwin). Owszem, w trakcie bombardowania rzeczywiście schron zaczął być zalewany wodą, jednakże była ona na bieżąco wypompowywana. Zagrożonym mimo to utonięciem ludzi uwolnili ze schronu...rosyjscy żołnierze. Wiem to od jednej z osób, które tam właśnie spędziły ostatnie godziny wojny.

Ofiary powojenne

Koniec wojny nie był jednak końcem okazji do powstawania masowych grobów. Jednym z tych, powstałych już po zakończeniu działań wojennych w Europie, jest wspomniany wyżej grób ofiar tyfusu w areszcie przy Kurkowej, gdzie choroba zgarnęła obfite żniwo wśród stłoczonych w celach ludzi wszystkich narodowości, jakie można było w tym czasie w Danzigu spotkać. Wówczas uznanym za podejrzanego, a co za tym idzie trafić do aresztu, mógł każdy.

Nie wiadomo też, gdzie zostały pochowane ofiary represji powojennych, wśród których znalazła się m.in. słynna Inka czy Danuta Siedzikówna, która ma jedynie symboliczny grób na Cmentarzu Garnizonowym.

Na liście masowych grobów brakuje jeszcze jednego - grobu licznych ofiar epidemii tyfusu w obozie Narwik przy Marynarki Polskiej, gdzie tuż po wojnie zgromadzono niemieckich jeńców. Zmarli w trakcie epidemii pochowani zostali zapewne gdzieś w jego pobliżu. Szczerze mówiąc spodziewałem się odkrycia tego grobu w trakcie prac ziemnych przy budowie Baltic Areny. Nic takiego jak dotąd nie nastąpiło, ale kto wie, na co natrafi koparka przy dalszych pracach w tym rejonie.

Czy to już wszystko?

Zapewne nie. Wyżej przytoczona lista nie pretenduje nawet do jakiejkolwiek kompletności. Jej celem jest uzmysłowienie Czytelnikowi tego, że miejsca takie jak malborska masowa mogiła znajdować mogą się w Danzigu niemalże wszędzie, o wielu bowiem nie ma żadnych wzmianek, ani nikogo, kto mógłby o nich opowiedzieć.

Straszne chwile - czy to spowodowane epidemią, czy wojną - pociągają za sobą liczne ofiary. Ekstremalne sytuacje, w których ofiary te tracą życie, uniemożliwiają najczęściej pochówki indywidualne. Nie dziwmy się zatem, jeśli w ramach licznych, prowadzonych w Danzigu inwestycji odnaleziony zostanie jakiś masowy pochówek. Oby nie tak masowy i nie odsłaniający tak strasznego losu osób w nim pochowanych, jak miało to miejsce w Malborku.

villaoliva - 2009-02-08, 22:24
Temat postu: Jak Marienburg stał się Malborkiem
Jak Marienburg stał się Malborkiem

Cytat:
O tym, jak wyglądał Malbork w maju 1945 roku, opowiada świadek wydarzeń Tadeusz Bronowski.

Gdy obudzili się 12 maja 1945 roku o świcie, pociąg już stał. Pociąg - to za dużo powiedziane, ledwie dwie węglarki wypełnione ludźmi. Byli to Polacy wywiezieni z Wołynia transportem numer siedem. Wynajęta i opłacona przez nich na stacji Karp koło Katowic lokomotywa miała dowieźć grupę kobiet, starców i dzieci, w sumie około pięćdziesięciu osób, do Krasnego Stawu. Dotarły do nich słuchy, że poprzedni transport z Równego już tam jest, a ich krewni i sąsiedzi zajmują gospodarstwa po wysiedlanych stamtąd Ukraińcach.

- Będziemy mieli bliżej nad Horyń - przekonywał Ignacy Bronowski, bo nikt nie wątpił, że niebawem wrócą w rodzinne strony. Katowice zrobiły na nich fatalne wrażenie: Szwaby na ulicach, w tramwajach ciągle płaciło się fenigami. Czym prędzej wsiedli więc do zdobytej cudem węglarki, ułożyli bambetle pod prowizorycznym daszkiem z kawałka blachy falistej, pokładli się pokotem i przykryli czym się dało.

Śnił im się Wołyń, ziemia czarna i tłusta po horyzont, szeroka rzeka ryb pełna, sady wiśniowe, wiosną białymi kwiatami jak śniegiem obsypane. Ignacemu Bronowskiemu śniły się Petryszcze, dwór, który w 1920 roku spalili bolszewicy. Kupił wtedy od Radziwiłłów gajówkę, która stała się nowym rodzinnym siedliskiem. Okupacja sowiecka, niemiecka, znowu sowiecka… Wywózki, napady Ukraińców, strzały, wybuchy i łuny… Śmierć żony, to bolało najbardziej… - Wyzwoliliśmy was, towarzyszu, od Germańców - powiedział w 1944 roku sowiecki żołnierz do Ignacego Bronowskiego herbu Korab. Wkrótce musieli - płacząc - opuścić gajówkę, opuścić Wołyń, swoje ukochane miejsce na ziemi.

Gdy się obudzili, lokomotywy nie było, węglarki stały w polu, na bocznym torze. Kiedy wyszli zobaczyć, jak wyglądają okolice Krasnego Stawu, ujrzeli napis "Marienburg".

- Jezus Maria, co to za miasto? Wywieźli nas do Niemiec! - To musi być Malbork - zawyrokował Ignacy Bronowski, miłośnik Henryka Sienkiewicza. - Tu gdzieś jest zamek krzyżacki.
- Ale to przecież Niemcy…

Siedzieli jak myszy pod miotłą i zastanawiali się, co robić. Wreszcie pojawili się sowieccy żołnierze: - Wy kto?

Wyjaśnili skąd są, bo na szczęście dziadek Ignacy znał rosyjski, i zapytali, czy są tu Polacy.
- Niet, tolko my. Ale na torach mieszkać nie możecie. Poszukajcie sobie jakiejś kwatery… Chcieli zostać w węglarce, bo wierzyli, że lada dzień rusza w lubelskie, ale Sowieci wyrzucili ich z węglarki siłą.

Nieopodal torów było osiedle jedno- i dwurodzinnych domów, takich jakie Hitler kazał budować dla robotników w większości niemieckich miast w ramach programu Volksbau. Stały puste. W jednym tylko mieszkał stary Niemiec, dość młoda jeszcze kobieta i troje dzieci.

Dom, który zajęli Bronowscy, stał w ogródku pełnym krzaków agrestu, pod płotem rósł rabarbar, którego wcześniej dzieci nie znały. Rodzina była niekompletna. Składała się z dziadka Ignacego, jego synowej Zofii oraz jej dzieci, a jego wnuków: Tadzia, Jasia i Tereski. Ich ojciec nie wrócił jeszcze z wojny.

Dom był splądrowany. Talerze potłuczone, obicia z mebli pozdzierane albo podziurawione, pierze fruwało w powietrzu, ale dach był cały i szyby w oknach też. Posprzątali, ściągnęli z sąsiednich domów meble, napisali na drzwiach wejściowych "zaniato" i usiedli razem przy stole.

Mieli dom. Gdzieś na końcu świata, ale jednak. "Mieszkamy teraz w Marienburgu, Memmelerweg 4". Listy z tą informacją wysłali zaraz na adres poczty polowej ojca oraz do krewnych i znajomych pod Krasny Staw.

Głód doskwierał straszliwie, a gotowany szczaw i rabarbar tylko go zaostrzały.

Któregoś popołudnia znaleźli na Memmelerweg martwego konia. Rano końskie truchło było już częściowo obrane z mięsa. To niemieccy sąsiedzi, głodni pewnie jeszcze bardziej niż oni, zjedli padlinę.
Bronowscy próbowali znaleźć coś do jedzenia w mieście. Ale miasta nie było.

Nad ruinami domów górowały majestatyczne ruiny krzyżackiego zamku. Nie było też ludzi.

Wiatr unosił tysiące kartek papieru, kręcił nimi, podrzucał je do góry, rozrzucał, przerzucał, zmiatał, przesypywał, rozsypywał… Kartki z książek powyrzucanych przez zdobywców z mieszkań, szkół i bibliotek, niepotrzebne nikomu walały się w ruinach. Książki, nie są artykułami pierwszej potrzeby, więc ludzie uciekający z miasta nie zabierają ich ze sobą. Fruwały kartki z dzieł naukowych i atlasów, kartki z nutami, kartki z albumów i książeczek do nabożeństwa, z utworów wartościowych i byle jakich, fruwały teraz obok siebie, wymieszane, przestraszone brakiem sensu i ciągłości utworów…

Wiatr tarmosił kartki z poezją i prozą, kartki z "Cierpień młodego Wertera" Wolfganga Goethego, z "Mein Kampf" Adolfa Hitlera, "Czarodziejskiej góry" Tomasza Manna, z bajek braci Grimm, z podręcznika do nauki łaciny, a wśród gruzów szeleściły kartki z Apokalipsy świętego Jana.

…I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej siedem diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze… (…) I otworzyła swe usta do bluźnierstw przeciwko Bogu, by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi, i mieszkańcom nieba…
I ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi; miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak smok… (…) I kazała ogniowi zstępować z nieba na ziemię…

Dwie straszne bestie starły się tu, w Marienburgu w walce na śmierć i życie. Szarpały się, kąsały, drapały szponami, waliły ogonami, zionęły ogniem, aż zniszczyły wszystko, tak że nie został kamień na kamieniu, a właściwie zostały same tylko kamienie i cegły, a "grad i ogień pomieszane z krwią spadły na ziemię".

Nie, to nieprawda, że nie było w mieście ludzi. Żywych było niewielu, ale trupy leżały wszędzie.
Dzieci szukające jedzenia spotykały wśród tego morza ruin wojskowego studebackera. Na platformie ciężarówki siedziało kilku jeńców niemieckich pilnowanych przez krasnoarmiejca z bagnetem na karabinie. Gdy ciężarówka zatrzymywała się, jeńcy uprzątali leżące na ulicy zwłoki. Zbierali je widłami, które miały specjalnie zakrzywione zęby, żeby te rozpadające się ciała dały się załadować na ciężarówkę. Potem zrzucali je do dołów wykopanych w różnych punktach miasta.

Trupów były całe góry. W mundurach niemieckich, w mundurach sowieckich, w cywilnych ubraniach. Trupy mężczyzn, kobiet i dzieci. Wielkie muchy o błyszczących odwłokach właziły im do otwartych ust. Trupy leżały wszędzie. Na ulicach, w piwnicach, w krzakach w parku, koło torów, w fosie, na zamku. O, na zamku było ich szczególnie wiele. Dziesięcioletni wówczas Tadzio Bronowski zapamiętał wielki dół na dziedzińcu Średniego Zamku, nieopodal refektarza, do którego jeńcy spychali zwłoki.

Na ulicy Solnej doły były ogromne, a smród szczególnie dotkliwy. Trupi jad zatruwał powietrze w całym mieście. Także na placu przy Grunwaldzkiej, gdzie dziś wznosi się pomnik żołnierzy radzieckich, Tadzio widział dwa wielgachne doły wypełnione ludzkimi ciałami. Na Starym Mieście z kolei nieboszczycy już wyschli, zasuszyli się jak mumie, ciała ich były leciutkie i jeńcy jedną ręką wrzucali je na platformę ciężarówki.

Tadeusz Bronowski nie bał się nieboszczyków. Zabitych ludzi widział już w Równem. W czasie wojny martwi nie są groźni, bać się trzeba żywych. Więc bez lęku przyglądał się, jak jeńcy niemieccy zakopują ludzkie zwłoki, dopóki nie przegonił go któryś z żołnierzy sowieckich.
Rosjanie lubili dzieci, chłopcy mogli bezkarnie kręcić się im pod nogami, czasem tylko, gdy uznali, że przesadzają, mówili - Nu, uchadi malczik - i robili groźne miny.

Mama nie pochwalała łażenia po mieście, ale nie miała wyboru, pozwalała buszować im wśród gruzów i sowieckich żołnierzy, bo trzeba było szukać jedzenia. - Jak Pan Bóg was nie ustrzeże, to i ja was nie upilnuję - powtarzała zalecając, żeby jednak byli ostrożni. Więc zaglądali do zrujnowanych domów i przysypanych piwnic i znajdowali słoje z kompotami z gruszek i musami jabłkowymi, ale ohydne, bo bez cukru. Któregoś dnia Tadzio, wchodząc do piwnicy częściowo zburzonego gasthausu nad Nogatem, poślizgnął się na ciemnych schodach i wylądował we wnętrznościach rozkładającego się trupa. Wyrwał się z grząskiej galarety, wypadł na ulicę i biegł, biegł, biegł, jakby zmarły człowiek gonił go i chciał chwycić za koszulę.

Zbiorowa mogiła była także koło lotniska, gdzie stało kilka spalonych sowieckich czołgów. Z jednego z shermanów Tadeusz wymontował sobie lunetę. Był grób w okolicach późniejszego kina Włókniarz. Sowiecki major, który kupował u dziadka Ignacego bimber, powiedział kiedyś: - Za wcześnie przyjechaliście. My jeszczo nie podgatowili goroda dla was… Rzeczywiście, Polaków w Malborku wtedy jeszcze nie było - poza wysiedleńcami spod Równego. A dzięki temu dziadkowemu bimbrowi przeżyli. Ignacy Bronowski odkrył bowiem cukier w magazynie zrujnowanej cukrowni. Choć był nadpalony i gorzkawy, nadawał się do fermentacji i dziadek urządził w piwnicy bimbrownię. Major za samogon dawał im konserwy, chleb, tłuszcz, a nawet mleko w proszku.

Rosjanie nadzorowali usuwanie trupów z miasta, ale także zbierali wszystko, co dało się wywieźć. Tadeusz Bronowski pamięta, że wśród ruin, na placu stały dziesiątki przygotowanych do transportu pianin i fortepianów. Mokły w majowym deszczu i z dnia na dzień stawało się coraz bardziej oczywiste, że nikt nigdy nie zagra na nich utworów Bacha ani nawet Chaczaturiana. Że już nigdy nie wydadzą żadnego dźwięku. Umierały powoli, bez skargi.

Niemieccy jeńcy tymczasem przywiązywali liny do stojących samotnie ścian zburzonych domów, które groziły zawaleniem. Pokrzykując - Hej - rup, hej - rup… szarpali za sznur i mur walił się z hukiem.
Powoli miasto się zaludniało. Przybył jeszcze jeden transport Polaków z Wołynia, ściągali ludzie z Danziga, z całego Pomorza, ale także z Warszawy. Żywych było już więcej niż trupów.

Zaczęli też opuszczać miasto Sowieci. Im mniej ich było, tym więcej zjawiało się szabrowników, choć mało co już zostało do rozkradzenia. Władze zaczynały rozdawać kartki na żywność, pierwsze piekarnie wypiekały chleb.

Gdy zaczęły spadać kasztany, wrócił z wojny ojciec. Chłopcy poszli do szkoły. Marienburg stawał się powoli Malborkiem.

Tadeusz Bronowski pochodzi z Wołynia. Wraz z mamą, dziadkiem, bratem i siostrą przyjechał do Malborka w maju 1945 roku, gdy rządziła tam niepodzielnie Armia Czerwona. Miał wówczas dziesięć lat. Historię rodziny Bronowskich herbu Korab i wojenną tułaczkę opisał w książce "Wypędzeni".


Barbara Szczepuła

villaoliva - 2009-02-13, 22:57

Malborscy forumowicze nie znieważali

Cytat:

Miłośnicy historii Malborka i użytkownicy forum historyczno-społecznego Marienburg.pl nie znieważyli ludzkich szczątków, które odnaleziono na terenie tajemniczej masowej mogiły, a także nie znieważyli i nie pomówili burmistrza Malborka. O możliwości popełnienia takich przestępstw powiadomił Prokuraturę Rejonową w Malborku włodarz miasta, Andrzej Rychłowski. Nie będzie postępowania prokuratorskiego.

Sprawa sięga przełomu października i listopada ub.r., gdy na terenie przyszłej budowy czterogwiazdkowego hotelu przy zamku odkryto ludzkie szczątki. Stało się to 28 października. Wydobyto wówczas kości i czaszki, które należały do 67 osób. Pochowano je na Cmentarzu Komunalnym już 31 października. Burmistrz, poproszony wówczas przez nas o komentarz w sprawie szczątków i okoliczności pochówku, stwierdził, że teren został zbadany i dalszych prac poszukiwawczych nie będzie.

Takie stanowisko zaskoczyło forumowiczów z Marienburg.pl, którzy byli zdziwieni błyskawicznym zamknięciem sprawy. 16 listopada okazało się, że miłośnicy historii Malborka mieli rację, wyrażając swoje wątpliwości. Tego dnia na forum zostały opublikowane zdjęcia kolejnych, pojedynczych kości, wykonane na terenie mogiły. Malborskie instytucje tłumaczyły to potem wilgocią, błotem, które przykryło kości w czasie październikowych prac.

Forumowicze zarzucili kłamstwo burmistrzowi i prokuratorowi. W tym samym czasie na służbową skrzynkę mailową burmistrza trafił list od anonimowego mieszkańca, który zarzucił w nim Andrzejowi Rychłowskiemu m.in. kłamstwa.

Wkrótce potem do Prokuratury Rejonowej w Malborku trafiło doniesienie złożone przez burmistrza o możliwości popełnienia przestępstwa. Udało się nam ustalić, że dotyczyło to czterech zarzutów: znieważenia na forum publicznym, znieważenia w liście elektronicznym, znieważenia zwłok ludzkich oraz pomówienia na forum publicznym i w liście elektronicznym. Dowiedzieliśmy się też, że autor e-maila do burmistrza ujawnił się później i przeprosił włodarza. Mimo to, sprawa trafiła do prokuratury. Ta jednak nie będzie zajmowała się trzema pierwszymi zarzutami. Natomiast kwestia pomówienia nie jest objęta ściganiem z urzędu.

- Prokurator odmówił wszczęcia postępowania, bowiem uznał, że działanie to nie nosiło znamion czynu zabronionego - tłumaczy Waldemar Zduniak, szef Prokuratury Rejonowej w Malborku.

Poprosiliśmy burmistrza o komentarz w sprawie i spytaliśmy, czy będzie odwoływał się od decyzji prokuratury bądź wystąpi przeciwko forumowiczom na drogę sądową.

- Nie zamierzam odwoływać się od decyzji prokuratury w tej sprawie - wyjaśnia Andrzej Rychłowski. - Moje powiadomienie miało w zamierzeniu uzmysłowić pewnym osobom powagę całej sytuacji i zwrócić ich uwagę na to, że przy całej zapalczywości należy jednak zachować pewne normy stosunków międzyludzkich. To prawda, że autor listu wyraził skruchę i przeprosił, ale moje zawiadomienie nie dotyczyło tylko pomówienia, ale chodziło również o to, by prokuratura z urzędu sprawdziła, czy nie doszło do zbezczeszczenia szczątków, czy też czynów znieważenia ich przez osoby, które uczestniczyły w całym zdarzeniu. Myślę, że dla wszystkich wypływa z tej sytuacji pewna lekcja - choć zdarzają się kontrowersje, to przed formułowaniem opinii i ich wygłaszaniem należy najpierw poznać argumenty wszystkich stron i czynić to w odpowiedzialny sposób.

Przypomnijmy, że od października ub. roku (z przerwami) z masowej mogiły na terenie ul. Solnej wydobyto szczątki należące do ok. 1850 osób.

Jacek Skrobisz - POLSKA Dziennik Bałtycki

villaoliva - 2009-02-25, 21:01

A ja juz widziałem dobrą nazwę dla hotelu. "Dom Polski"

Nie będzie hotelu na masowym grobie w Malborku

Cytat:
Duży znak zapytania pojawił się w związku z planami budowy pierwszego w Malborku czterogwiazdkowego hotelu. Miał stanąć na działce w centrum miasta. Jednak w październiku ubiegłego roku został tam odkryty masowy grób, w którym znajdują się szczątki ok. 2000 osób, najprawdopodobniej z okresu wojennego (1945 rok).
Grunt należy do Europejskiego Funduszu Hipotecznego SA z Warszawy. Spółka kupiła tę działkę od malborskiego samorządu. Kiedy prezes EFH podpisywał przed rokiem umowę nabycia gruntu o powierzchni 0,46 ha i wartości 9,5 mln zł, nie krył radości. Ziemia leży w bezpośrednim sąsiedztwie pokrzyżackiego zamku - atrakcji turystycznej światowej rangi, odwiedzanej przez setki tysięcy ludzi z kraju i zagranicy.

Kilka miesięcy po podpisaniu umowy podczas prac przygotowawczych do budowy hotelu natrafiono na masowy grób. Jego rozmiary zaskoczyły nawet historyków. Inwestycja hotelarska w tym miejscu nie jest już tak atrakcyjna jak przed rokiem. Pojawiły się nawet sugestie, że inwestor może zażądać od miasta zwrotu pieniędzy.

We wtorek nie udało się nam skontaktować z szefostwem EFH, ale od kilku tygodni było wiadomo, że spółka bierze pod uwagę różne sposoby wyjścia z sytuacji.

- Wspólnie z lokalnymi władzami rozważamy różne możliwości, aby odpowiednio upamiętnić to miejsce - mówił nam na początku lutego Marcin Podobas, wiceprezes EFH. - Uważamy to za nasz obowiązek. Szacunek dla osób, które zostały pochowane w tym grobie, niezależnie od ich narodowości, nakazuje nam upamiętnić je we właściwy sposób.

Okazuje się, że porozumienie między inwestorem a miastem polegać ma na zmianie lokalizacji przyszłego hotelu. W porządku czwartkowej sesji Rady Miasta Malborka jest punkt dotyczący zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Jeśli rajcy zagłosują na "tak", obiekt zostanie przesunięty, z terenu masowej mogiły, nieopodal, kosztem terenu inwestycyjnego należącego do samorządu.

"Dokonane przez inwestora analizy prawne, jak i marketingowe wskazują, że realizacja projektu budowy hotelu w tym miejscu [na terenie masowej mogiły - dop. red.] jest inwestycją bardzo ryzykowną pod względem ekonomicznym, jak i marketingowym" - czytamy w uzasadnieniu do projektu uchwały Rady Miasta Malborka.

O tym, że na działce zakupionej przez EFH znajduje się masowa mogiła, nikt nie wiedział, więc nikt nie wprowadził w błąd inwestora. Jednak władze miasta biorą pod uwagę i taką ewentualność, że spółka mogłaby zrezygnować z budowy hotelu.

- Możliwy jest scenariusz, w którym inwestor wycofuje się z przedsięwzięcia i dąży do zwrotu pieniędzy zapłaconych za działkę, czyli prawie 10 milionów złotych - potwierdza Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka. - Dzięki podjętym przez nas działaniom EFH podtrzymuje jednak chęć realizacji przedsięwzięcia, co odsuwa ryzyko utraty tej ważnej inwestycji i zwrotu pieniędzy. Zaproponowaliśmy EFH wariant przesunięcia hotelu do tyłu, wzdłuż ulicy Solnej, w kierunku ulicy Piłsudskiego, o około 40 metrów. Z przodu, od ulicy Piastowskiej, powstałyby w takim układzie tereny zielone, co byłoby wyrazem poszanowania dla tego miejsca i ludzi, którzy zostali tam pochowani. Mamy wstępną akceptację tej propozycji ze strony EFH.

Takie rozwiązanie oznacza, że miasto nie będzie już mogło sprzedać działki wartej kilkaset tysięcy złotych, na której miał powstać dom wielorodzinny z funkcjami usługowymi, bo to na ten teren zostałby cofnięty hotel. Co na to radni?

- Ja będę głosował za przyjęciem tej uchwały - mówi Stanisław Berliński. - W tej sprawie nie można patrzeć tylko na pieniądze, trzeba ją widzieć szerzej. Dzięki tej uchwale inwestor się nie wycofa, a wokół hotelu będzie większa przestrzeń. Ponadto upamiętnione zostaną osoby pochowane w masowym grobie.

- Jeszcze nie wiem, jaką decyzję podejmę. Podczas sesji Rady Miasta będę chciał uzyskać trochę więcej informacji w tej sprawie - dodaje z kolei radny Zdzisław Leszczyński.


villaoliva - 2009-03-01, 20:15

Gdzie pochować ofiary z Malborka

Cytat:
Nie ma decyzji w sprawie miejsca pochówku ludzkich szczątków odkrytych w Malborku. Pojawiły się za to konkretne propozycje lokalizacji.

Władzom Malborka zaproponowała je delegacja Niemieckiego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi. To organizacja zajmująca się pochówkiem niemieckich obywateli na terenie Polski. Jako możliwe lokalizacje wskazali: Danzig, Mławkę i cmentarz koło Szczecina, gdzie już spoczywają niemieccy obywatele. Tam trafią szczątki, jeżeli śledztwo prowadzone przez danzigi IPN wykaże, że w mogile utworzonej na początku 1945 r. leżą Niemcy.

fritzek - 2009-03-01, 22:15

Czyli generalnie nadal wiadomo, że nic nie wiadomo. Śledztwo trwa.

A mnie nadal zdumiewa pomysł pochowania szczątków mieszkańców Malborka, bądź ludzi, których los tam rzucił i tam zakończyli swoje żywoty, poza jego granicami. Naprawdę nie rozumiem intencji pomysłodawców takiego zakończenia tej sprawy :shock:

Azaziz - 2009-03-03, 19:27

fritzek napisał/a:
Naprawdę nie rozumiem intencji pomysłodawców takiego zakończenia tej sprawy :shock:


Im dalej tym mniejszy kłopot dla władz Małybruku - proste... POmysł panów A i P 8-)

villaoliva - 2009-04-14, 21:25

Zbiorowa mogiła w Malborku kryje szczątki przynajmniej 2,5 tysiąca osób

Cytat:
Na ukończeniu jest już ekshumacja szczątków ze zbiorowej mogiły znalezionej w centrum Malborka. Dotąd z grobu wydobyto kości należące do dwóch i pół tysiąca osób. Są to najprawdopodobniej szczątki niemieckich mieszkańców tego miasta oraz uciekinierów, którzy zmarli lub zginęli na przełomie 1944 i 1945 roku.

fritzek - 2009-05-29, 00:08

Malbork: bliski finał sprawy zbiorowego grobu

Cytat:
Powołani przez IPN biegli zakończyli oględziny szczątków ludzkich ze zbiorowej mogiły odkrytej w centrum Malborka (Pomorskie).

- Z wydanej przez nich opinii wynika, iż w zbiorowej mogile pochowano ciała około 2120 osób. Z tego 1001 kobiet, 377 dzieci, 381 mężczyzn, a co do reszty zwłok brak możliwości określenia ich płci i wieku - poinformował naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Danzigu, prokurator Maciej Schulz.

Badania szczątków wykonano przy udziale przedstawiciela Narodowego Związku Niemieckiej Opieki nad Grobami Wojennymi.

villaoliva - 2009-06-29, 14:04

Szczątki z masowej mogiły pochowają pod Szczecinem

Cytat:
Szczątki 2120 osób wydobyte z masowej mogiły w Malborku zostaną pochowane pod Szczecinem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że pochówek nastąpi w sierpniu, na niemieckim cmentarzu wojennym, w miejscowości Glinna w gminie Stare Czarnowo.

fritzek - 2009-08-12, 00:21

Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami pochowani w zbiorowej mogile w Malborku spoczną pod Szczecinem.
Ostatnia droga ofiar II Wojny Światowej
Cytat:

Ponad dwa tysiące ofiar II wojny światowej z masowej mogiły odkrytej jesienią w Malborku spocznie w piątek pod Szczecinem.

Uroczystość, która rozpocznie się o godz. 14, będzie miała raczej kameralny charakter. - Nie mamy jeszcze listy gości, ale nie spodziewamy się raczej przedstawicieli rządów niemieckiego czy polskiego. W ceremonii uczestniczyć będą duchowni: polski ksiądz i niemiecki pastor - mówi Izabella Gufeter z fundacji Pamięć, która jest organizatorem uroczystości. - Przyjadą też pewnie osoby prywatne, głównie przedwojenni mieszkańcy Malborka, którzy mieszkają teraz w Niemczech.

Kości ofiar - 2120 osób, w tym 1001 kobiet, 377 dzieci, 381 mężczyzn (nie wszystkie szczątki udało się zidentyfikować nawet pod względem płci) spoczną na cmentarzu w Starym Czarnowie, w gminie Glinna. Ponieważ należą one najprawdopodobniej do niemieckich mieszkańców Malborka z 1945 r., decyzję o takiej lokalizacji podjął Narodowy Niemiecki Związek Opieki nad Grobami Wojennymi (Volksbund). To organizacja, pod opieką której znajduje się kilkaset cmentarzy na całym świecie.
(...)

fritzek - 2009-08-14, 19:11

Pochowano znalezione w Malborku szczątki
Cytat:
Pochówek ponad 2 tys. niemieckich cywilnych ofiar II wojny światowej odbył się na cmentarzu niemieckich żołnierzy w Glinnej niedaleko Szczecina. Szczątki ofiar odnaleziono w Malborku.

Jak powiedział przed ceremonią prezydent Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi Reinhard Fuehrer, "także i ci zmarli są świadkami i świadectwem strasznej przeszłości, i oni wzywają nas do porozumienia, pokoju i pojednania".
(...)


Niech spoczywają w spokoju.

villaoliva - 2010-03-14, 17:14

Rosyjskie archiwa kryją tajemnicę mogiły z Malborka?


Cytat:
Rosjanie przeszukają swoje archiwa pod kątem informacji grobie 2 tys. osób przy zamku w Malborku.

O pomoc poprosił Rosjan pod koniec ubiegłego roku danzigi oddział IPN, który od ponad roku prowadzi śledztwo zmierzające do wyjaśnienia okoliczności powstania mogiły.

fritzek - 2010-03-14, 17:27

Bardzo wątpię w to, że strona rosyjska ujawni dokumenty dotyczące tego makabrycznego "wykopaliska".
ezet - 2010-06-04, 17:35

Malbork: Rozwiązana zagadka masowego grobu

Cytat:
Ponad dwa tysiące ciał, których szczątki wydobyto na przełomie 2008 i 2009 roku z masowej mogiły w Malborku, zostało pochowane 60-70 lat temu. Taką informację można znaleźć w opinii biegłego Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Danzigu. Wyniki ekspertyzy trafiły już do Instytutu Pamięci Narodowej w Danzigu, który wyjaśnia okoliczności powstania grobu.

- Biegły potwierdził, że czas pochówku ciał nastąpił mniej więcej 60-70 lat temu - mówi Maciej Schulz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przy danzigim oddziale IPN. - Wyniki te potwierdzają przyjętą przez nas koncepcję. Część uszkodzeń kości miała charakter przeżyciowy, a więc nastąpiły za życia ofiar. Część nastąpiła przy wydobywaniu ciał z grobu. Co do jednego urazu czaszki nie można wykluczyć, że jest raną postrzałową.

Choć do badania w ZMS przekazano tylko kilkanaście próbek kości, to IPN wyklucza, żeby ofiary zginęły w wyniku masowych egzekucji.

- Jest to mało prawdopodobne, zwłaszcza że w grobie znaleziono tylko parę łusek - mówi Schulz.
Wiele wskazuje na to, że znaczna część osób pochowanych w masowej mogile zginęła w wyniku działań wojennych. Mogło to na przykład nastąpić w skutek przysypania przez gruz.(...)

Jacek Skrobisz
Polska Dziennik Bałtycki, 4.06.2010


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group